Sylwia Grudzień
E-mail: sylwia@zwrot.cz
Autobiografię Paula Kalanithiego przeczytałam dzięki siostrze, która tak bardzo się nią zachwyciła i tak bardzo mi ją polecała, że nie miałam innego wyboru i musiałam ją przeczytać. Ogólnie preferuję inne gatunki literatury. Poza biografiami paru słynnych himalaistów nie posiadam tego typu książek na swoich półkach. Okazało się jednak szybko, że chodzi o wyjątkową autobiografię.
Autorem książki Jeszcze jeden oddech jest jeden z najzdolniejszych amerykańskich neurochirurgów ostatnich lat, który w wieku 37 lat, po prawie dziesięciu latach pracy w zawodzie, w momencie, gdy zaczęły się nim interesować najważniejsze instytuty badawcze i najbardziej prestiżowe kliniki, usłyszał diagnozę — IV stadium raka płuc.
W jednej chwili młody lekarz zmienia się z człowieka ratującego życie w pacjenta, który sam podejmuje walkę z chorobą. I zaczyna pisać. Wytrwale, niezależnie od trudności, strona po stronie. Książka stała się międzynarodowym fenomenem wydawniczymi, numerem jeden na liście bestsellerów New York Timesa.
„Ciężka choroba nie zmienia życia, ona w jednej chwili całkowicie je niszczy”.
Tak mówi zza grobu Kalanithi, i potwierdza to jego żona we wzruszającym epilogu. Można pogodzić się ze śmiercią. Można swoim nastawieniem do własnego odchodzenia podtrzymać na duchu tych, których się opuszcza. I być może również tych, którym zostawiło się przesłanie w postaci tej książki, choć oni jeszcze nie znają dnia ani godziny…
Paul Kalanithi był w najlepszym momencie swojej kariery i życia, kiedy zmarł na raka płuc. Jako wybitny neurochirurg mógł jeszcze wiele osiągnąć w swojej dziedzinie i pomóc setkom pacjentów. Tymczasem niemal z dnia na dzień stał się jednym z nich. Kalanithi ukończył literaturę oraz medycynę na Yale. Jak sam mówił, często zastanawiał się nad sensem życia i jego wartością, i szukając swojego życiowego powołania, w końcu odnalazł się w neurochirurgii.
Był także osobą zafascynowaną literaturą oraz poezją, człowiekiem z dużym poczuciem humoru: „Wyszedłem do poczekalni ogłosić wielopokoleniowej rodzinie szczęśliwe wieści. Czułem się jak prorok, który zszedł ze szczytu góry, by oznajmić nowe przymierze. W jednej chwili zapomniałem o chaosie narodzin (…)”.
O medycynie pisze z pasją i szczerze — opisuje rozterki i wątpliwości, z jakimi muszą na co dzień zmagać się lekarze. Opisuje emocje pacjentów i ich bliskich. Pokazuje, że jest to praca niewdzięczna, trudna, odpowiedzialna, w której codziennie balansuje się na granicy życia i śmierci. Trudno oprzeć się wrażeniu, że był to taki lekarz, u którego każdy z nas chciałby się leczyć – oddany swojej pracy, stawiający dobro pacjenta na pierwszym miejscu i nieustępliwy w działaniu.
Nikt tak nie nauczy nas żyć jak ktoś, kto właśnie umiera
Paul Kalanithi zmarł w marcu 2015 roku, niemal do ostatnich chwil pracując nad tekstem. Ta niedokończona książka doskonale oddaje ulotność naszego życia. To świadectwo życia w cieniu śmierci i opowieść o miłości, która pozwala nie tylko przetrwać, ale po prostu żyć – nawet jeśli to życie stopniowo liczone jest w latach, w miesiącach, czy wreszcie w tygodniach i dniach… Jest to opowieść o miłości, która w momencie choroby zostaje wystawiona na najwyższą próbę. Postać Paula motywuje i inspiruje. Jest to zapis determinacji i świadectwo walki aż do samego końca.
Czytając Jeszcze jeden oddech autorstwa Paula Kalanithiego starałam się, wraz z autorem, zrozumieć fenomen śmierci. Kalanithi nie tylko potrafił o niej mówić; całe jego życie – jako człowieka, lekarza, a potem pacjenta – zorientowane było na badanie tajemnicy umierania.
Przesłanie Paula jest proste – przeżyj życie jak najlepiej, niczego nie żałuj, bo nie wiesz, jak długo ono potrwa. Pogódź się z myślą, że kiedyś umrzesz i żyj tak, by czerpać z życia radość i satysfakcję.
Julia Kawulok
Tagi: czytelnictwo, Jeszcze jeden oddech, książki, Paul Kalanithi, recenzja