Beata Tyrna
E-mail: indi@zwrot.cz
CIESZYN / Dowiedzieć się sporo o dizajnie można było podczas ostatniego spaceru z Zamkiem Cieszyn. Poprowadziła go sama dyrektor instytucji będącej ważnym punktem na światowej mapie współczesnego wzornictwa.
Zamek Cieszyn zajmuje się dizajnem i dba o znajdujące się na Wzgórzu Zamkowym zabytki. Tak więc, by dowiedzieć się sporo na temat dizajnu i zobaczyć wiele interesujących przykładów współczesnego projektowania, nie trzeba było opuszczać Wzgórza Zamkowego.
Ewa Gołębiowska oprowadzała po zdawałoby się znanym wszystkim parku, omawiając poszczególne eksponaty i elementy wyposażenia, na które często nie zwracamy uwagi. Choćby ławki. Dobrze, jak są, narzekamy, jak ich gdzieś brak. Ale już nad samym projektem konkretnej ławki raczej się nie zastanawiamy. Tymczasem na Wzgórzu Zamkowym znajdziemy wiele różnych ławek zaprojektowanych tak, by były wygodne, funkcjonalne, a zarazem dobrze komponowały się w przestrzeni publicznej.
– To jest replika ławek węgierskich z lat 60. I proszę zwrócić uwagę, że są dwie. Ta na przykład ma poręcze. Być może na co dzień się nad tym nie zastanawiamy, ale dla osób starszych, mniej sprawnych to bardzo ważne. Zawsze dbamy, by część ławek była z poręczą. Bo przecież z ławki trzeba też wygodnie wstać. Ale poręcze przydadzą się też matce karmiącej. Także taka mała rzecz, a okazuje się ważna – Gołębiowska demonstruje ławkę przy budynku Informacji Turystycznej siadając i wstając.
– Ta natomiast została zaprojektowana tak, by dwie osoby mogły wygodnie rozmawiać, siedząc na niej – pokazuje następną, tym razem wykonaną z ażurowej siatki.
A kolejna schowana jest pod zacieniającą ją budką. – Dostaliśmy z Zakładu Gospodarki Komunalnej taką klasyczną ławkę. Przemalowaliśmy i jest zupełnie inną ławką – opowiadaj jej historię Gołębiowska. Wspomina też, jak podczas jednego z projektów postanowili zrobić test, jakie ławki są najwygodniejsze. – Zrobiliśmy w Oranżerii kino i było tam kilka różnych ławek.
Jest też na Wzgórzu Zamkowym hamak. Pomysł jego zainstalowania przywieziony został ze światowych targów dizajnu i Festiwalu Dizajnu Publicznego. – Tam zobaczyliśmy ten hamak. Bardzo się nam spodobał, ale myśleliśmy, przecież nie będziemy przywozić go z Włoch, by po kilku miesiącach odwozić, więc zapytaliśmy, czy możemy wykorzystać ich projekt. Okazało się, że tak – opowiada historię służącego już od 10 lat odwiedzającym Zamek wygodnego miejsca do grupowego wylegiwania się.
A nieopodal stoi fragment designerskiego płotu. – Bo temat bezpieczeństwa, tego, czy się musimy ciągle odgradzać płotami, też jest w dizajnie. Płot jest symbolem tego, że musimy się czegoś bać. Wobec tego pojawił się koncept, żeby pokazać groźnie sterczące w górę uszy królika, na które raczej nikt nie będzie chciał się nabić. Ale jest w tym też poczucie humoru, którego nam w przestrzeni publicznej ciągle brakuje.
Sporo też na Wzgórzu wikliny. M.in. olbrzymi upleciony przez działaczki Stowarzyszenia Serfenta rower.
– Zajmują się historią, tradycją i przyszłością plecionkarstwa. Robią projekty, które pozwalają plecionkarzom mieć nadzieję, że nie są reliktem przeszłości. Współpracują również z Akademią Sztuk Pięknych w Krakowie i praktycznie corocznie mamy w Zamku wystawę, która pokazuje nowe wykorzystanie wikliniarstwa – mówi dyrektor placówki.
Co jeszcze spośród nowoczesnych projektów sztuki zarówno użytkowej jak i awangardowej kryje cieszyński park na Wzgórzu Zamkowym? Sporo znajdziemy rozsianych po parku eksponatów z odbywających się w przeszłości wystaw.
Czołowym i najbardziej charakterystycznym jest różowy jelonek przed wejściem do Oranżerii, do którego większość mieszkańców już chyba zdążyła przywyknąć, ale przez lata budził kontrowersje i był tematem zawziętych dyskusji i sporów jego zwolenników i przeciwników. Zupełnie jak paryska wieża Eiffla gdy powstała. I zupełnie jak ona miał być tu tylko na czas wystawy. Wystawa się zakończyła, jelonek pozostał.
Trzy takie jelonki stały na warszawskim Powiślu w ramach projektu pod nazwą „Miejski projekt rozweselający”. Ale później wędrowały. I zawędrowały również nad Olzę.
– Kiedy zwróciłam się do dysponującej nimi fundacji, czy możemy różowego jelonka pokazać w Cieszynie, to nie myślałam, że on tutaj zostanie. Sądziliśmy, że go przywieziemy i odwieziemy. To był 2006 rok i chcieliśmy postawić go na 6 grudnia, kiedy dzieci chodzą na roraty do Rotundy. Nawet w prasie stwierdzono wówczas, że jest to najlepsza dekoracja świąteczna i tak też było to traktowane – opisuje Ewa Gołębiewska.
Ale przyszła wiosna i fundacja nie dopominała się o zwrot. – Pomyśleliśmy, niech postoi trochę dłużej. Nam chodziło nie tylko o dekorację świąteczną, ale o to, żeby ludzi ośmielić, zachęcić, zaintrygować. I wprowadzić ich trochę bliżej nowego budynku (wówczas dopiero co została zrekonstruowana, czyli odbudowana według XIX-wiecznego pierwowzoru, oranżeria – przyp. red). A ponieważ to był tylko nieprzytwierdzony na stałe eksponat, który stanął na kilka miesięcy, to nie pytałam konserwatora zabytków, czy plastikowy różowy jeleń wielkości jeden do jeden albo nawet przesadzonej może stanąć przed historycznym Wzgórzem zamkowym –wspomina Gołębiowska.
– Tak samo jak nie pytałam konserwatora o to czy, może stanąć tu pomnik wody (pisaliśmy: Przed zamkiem ustawiono monument dla najwiekszej bohaterki zycia). Bo nie jest on trwały. To jest miasto historyczne i ta sztuka nowoczesna musi jak dzika przyroda znaleźć jakąś dziurę, jakąś szparę, przez którą może wejść.
Dużo dyskretniejsze są stojące nieopodal trzy granitowe owieczki. – To projekt studentki krakowskiego ASP Anny Krowińskiej. Głowy zrobił cieszyński kowal Jacek Jurys – wyjaśnia Gołębiowska. Owieczki powstały na zeszłoroczne „Skarby z Cieszyńskiej Trówły”, których tematyka mocno zdominowana była przez pasterstwo.
Na koniec spaceru wchodzimy do znajdującej się w budynku Oranżerii kawiarni Presso. – To miejsce stworzyli Ewa i Wojtek Trzcionkowie. Mieli taki koncept, żeby polscy projektanci i firmy projektowe przysyłali tu swoje meble, ceramikę, lampy do testowania. Jak powstawał jakiś nowy mebel, to się tutaj pojawiał i po dwóch, trzech miesiącach, a czasami nawet po tygodniu wszystko było wiadomo. Czy się rozwalał, czasami coś było nie tak z ergonomią –wyjaśnia Gołębiowska.
– A to przykład udanego dizajnu sprzed stu lat – podnosi zwykłe drewniane krzesło. – I to jest w dizajnie właśnie najciekawsze, że także 150-letnie projekty ciągle mogą być nowoczesne i ciągle nas mogą zachwycać i cieszyć, a jak są mądrze zaprojektowane, to jeszcze nam poprawiają jakość życia – stwierdziła Gołębiowska.
(indi)
Tagi: dizajn, Ewa Gołębiewska, spacer z Zamkiem Cieszyn, Zamek Cieszyn