ANKARA / Przed nami dwa ostatnie dni. Sobotę spędzamy ponownie na starówce. Wąskie uliczki pełne są sklepików z przyprawami, dywanami i ręcznie robionymi bransoletkami. Ale nasz pobyt to nie tylko zabawa i zakupy. Prawie codziennie mamy próby w Centrum Kultury. Sobotni dzień zamyka nasz występ na placu w mieście. Z uwagi na upał i słońce wszystkie nasze występy odbywają się wieczorem.
Niedziela to czas pożegnań. Do południa odbywa się próba generalna przed Koncertem Galowym, który jest naszym ostatnim występem w Ankarze. Koncert to zarazem pożegnanie z zespołem Tubil. Mamy bardzo dobre stosunki i mam nadzieję, że będzie tak również w przyszłości.
Po udanym występnie jesteśmy zaproszeni do klubu na drinka. Pożegnanie się z członkami Tubilu nie było łatwe, w niejednym oku zakręciła się łza. Kto nie zdążył spakować się w dzień, pakował się późno w nocy. Po tygodniu wracamy do domu. Przylecieliśmy przy zachodzie słońca, wylatujemy przy jego wschodzie.
Po niespełna trzech godzinach lotu lądujemy w Austrii – zmęczeni, ale pełni przeżyć i miłych wspomnień.
Cały nasz tygodniowy pobyt można zamknąć w kilku zdaniach: W Turcji jest gorąco, ale przyjemnie. Turcy są bardzo otwarci, ale nie trzymają się żadnego planu. Jeżeli go mają, to zmienia się z minuty na minutę. Może to i dobrze, bo żyją dniem codziennym. Mocno przyprawiają wszystkie dania, a wszechobecnym dodatkiem jest pieczywo. A w imieniu wszystkich 24 członków naszego zespołu dodam, że przez jakiś czas prawdopodobnie darujemy sobie jagnięcinę i Boszacką śliwowicę.
MP
Tagi: ZF Zaolzi MK PZKO Jabłonków
Komentarze