Sylwia Grudzień
E-mail: sylwia@zwrot.cz
Tekst cytowany z: „Dziennik Polski. Pismo bezpartyjne ludności polskiej w Czechosłowacji, 15 lipca 1937, s. 3. [zachowana pisownia oryginalna].
Młodzież polska z zagranicy, spędzająca letnie miesiące w Kościelisku-Groniku koło Zakopanego, na obozie światowego Związku Polaków z Zagranicy miała sposobność zetknięcia się z jednym z najwybitniejszych pisarzy współczesnej Polski.
Nowowybrany członek Polskiej Akademii Literatury, Kornel Makuszyński był gościem młodzieży polskiej, która na jego cześć urządziła specjalny wieczór świetlicowy. Jakże nie wykorzystać takiej okazji zrobienia wywiadu dla prasy. Naturalnie pierwsze pytanie dotyczy obozu „Światpolu”:
– Jakie wrażenie zrobił na Panu obóz Młodzież Polskiej z Zagranicy? – pytamy (S. G. – redaktor Władysław Materko).
– Wasz obóz – brzmi odpowiedź – jest pomysłem nie tylko miłym, lecz i głęboko mądrym. Sprawił na mnie wrażenie hucznego ula, co kipi na wiosnę radością życia i bulgoce wrzawą zdrowego życia. Ja, człowiek bardzo znużony, odetchnąłem wśród was tym czystym oddechem, co jak rzeźwy wiatr wieje od młodości. Rozradowane gęby, roziskrzone oczy, uśmiech od ucha do ucha, to nieomylne znaki, że szorstkie, młode dusze czują się wybornie wśród tej surowizny ścian, pod rozgwieżdżonym niebem w obliczu gór…
– To prawda, w tych górach gdzie Polska spoidłem Tatr zda się nieba sięga, czujemy się wybornie!
– Bo góry należą do młodości! Swój przywędrował do swego! – mówi dalej pisarz – Młodości jest tu niewypowiedzianie dobrze, więc i mnie jest dobrze; ogarnął mnie spokój, przyznam się bowiem, że trwożyłem się, aby „chłopcy” z całego świata, strojnego nieraz dostatnio, a czasem z przepychem, nie odczuwali z przykrością szarzyzny naszego tu w Polsce sielskiego życia. Gdzie tam! Młode serca własną radością pomalowały ojczystą chatę i wszystko jest miłe. Nawet – kwaśne mleko! Jest to jedyny kwas, jaki zauważyłem w waszym rozweselonym obozie – kończy z uśmiechem świetny humorzysta.
– A czy Pana nie uderzyło, jak dobrze płynnie ta młodzież mówi po polsku?
– O tak, zauważyłem, że to ptactwo, co z całego świata zleciało się do starego gniada, nietylko nie obraża polskiej mowy, lecz używa jej z doskonałą, a rozczulającą mnie swobodą. Widzę, że jej piękna strzegą za morzami i niech im Pan Bóg wielkim szczęściem to wynagrodzi!
– Bo też skarbnicą mowy ojczystej jest dla nas młodych, hen na obczyźnie, piękna literatura polska.
– Literatura polska, która zdołała swoją płonącą potęgą rozświetlić „długie narodowe nocy” niewoli, tym łatwiej zdoła utrzymać w napięciu i w normalnym zdrowiu pokolenie żyjące poza ojczystym domem. Przenigdy nie dopuści do skarlenia lub skrzywienia dusz. Należy tez wszystko czynić, aby książka polska, czysta i mądra, nabrzmiała od radości i optymizmu krzepiła polskość na obczyźnie.
– Oddziaływują na nas wpływy obcego środowiska…
– Żyjecie wśród środowisk hucznych i ogarniętych gorączką, żyjących przyśpieszonym tempem, mało sprzyjających duchowemu pogłębieniu. Życie takie, rozmienione na drobną monetę, zjawisk jaskrawych i efektownych, więcej pociąga młodą duszę, niż cicha, głębokim nurtem płynąca książka. Niech jednak wie o tym ta młoda, polska dusza, że na obcej ziemi nikt tak nie pocieszy zasmuconego serca – jak książka z Ojczyzny, nikt tak nie uleczy ciężkiej choroby: melancholii i tęsknoty jak ona. Osłabiony Anteusz dotykał gołej ziemi i odzyskiwał siły. Ten sam cud sprawi książka, przytulona pieściwym ruchem do serca.
– Tak jest w rzeczywistości, ale dlaczego waśnie wśród Polaków odczuwa się brak specjalnej beletrystyki poświęconej zagadnieniom i życiu wychodźców polskich? – pytam.
– My – autorzy mało jeszcze wędrujmy po szerokim świecie. Tyle jest ciężkiej pracy w domu ojczystym, że karygodnie zapomnieliśmy o naszej zamorskiej Ojczyźnie, o dalekich oazach polskości! Czas jednak przyjdzie na wszystko.
– Czy na to wpłynął brak znajomości tego wychodźczego życia, czy też brak zainteresowań? – pytam zaciekawiony.
– Oczywiście, że jedynie brak znajomości! – odpowiada pisarz – Wprawdzie wyobraźnia jest matką poezji, ale także matką łgarstwa. Trzeba być, widzieć, poznać, własnym sercem dotknąć wszystkiego: i waszych zgryzot i waszych radości. Nie wodą pisać, lecz krwią. Wyprawa do dalekich krajów jest sprawą kosztowną. Pisarz pojechałby do was chętnie, na razie nie ma za co… chodzić piechotą. Jestem jednakże nieuleczalnym optymistą.
– Aby zamknąć wywiad prosiłbym bardzo o autograf dla zagranicznej polskiej prasy.
– Z miłą chęcią! – z uśmiechem mówi pisarz i zasiada do napisania kilku słów dla swych nieznanych, dalekich a bliskich kolegów po piórze…
(SG)
Tagi: Kornel Makuszyński, poezja, Polacy za granicą, prasa międzywojenna, Światowy Związek Polaków z Zagranicy, wiadomości z przeszłości, Zakopane