Z poczty redakcyjnej
E-mail: info@zwrot.cz
KONIAKÓW / Niewiele jest dziś na Śląsku Cieszyńskim osób, które szyją tradycyjne stroje regionalne, pielęgnując od pokoleń ten zwyczaj dokładnie tak, jak robili to ich przodkowie. Do tych nielicznych należy Janina Kukuczka z Koniakowa, która w szycie strojów ludowych wkłada serce i duszę.
Wystarczy przekroczyć próg jej pracowni i od razu da się odczuć, że to, co robi, bardzo kocha. Tradycyjne ubiory górali śląskich, te noszone na co dzień i te odświętne, prezentuje na licznych imprezach folklorystycznych. Od lat nie może jej zabraknąć na Gorolskim Święcie w Jabłonkowie.
Szyjąc stroje ludowe, podtrzymuje pani tradycje rodzinne. Jak to się zaczęło?
Pierwsze brucliki czyli kamizelki uszyłam dla Regionalnego Zespołu Koniaków. Było to z potrzeby regionu. Taki był początek, a od tego czasu minęło już ponad ćwierć wieku. W naszej rodzinie od zawsze zajmowano się rękodziełem. Szanuję te tradycje. Stroje regionalne wykonywała już moja prababcia, babcia, mama i cioteczki, które były pierwszymi zbieraczkami fartuchów i od nich chyba najwięcej się nauczyłam. W zakładzie doskonalenia zawodowego w Cieszynie, w którym pobierałam naukę, szyliśmy tylko takie zwykłe, normalne rzeczy. Kiedy miałam lat bodajże siedemnaście, zaczęłam u nas w domu podpatrywać szycie strojów regionalnych. Prułam stare, głównie nogawice, koszule, brucliki, i podglądałam, jak są zrobione. Jednak było trzeba dużo czasu, żeby czegoś się nauczyć.
W pracowni rękodzieła oglądać możemy nie tylko kompletne stroje, ale też dużo ich części, haftów, materiałów. To umacnia mnie w przekonaniu, iż ludzie coraz bardziej zaczynają sobie cenić dawne ubiory i że strój ludowy przeżywa odrodzenie.
Tak, to racja. Zapotrzebowanie jest duże i widać, że ludzie wracają do tradycji. Zapanowała moda na stroje ludowe i zainteresowanie folklorem rośnie, co mnie bardzo cieszy. Stroje zamawiają tak osoby prywatne, jak zespoły ludowe. Powody, dla których ludzie poszukują dziś starych strojów ludowych, są różne. Być może to nostalgia za minionymi czasami, a być może niektórzy, mając już dosłownie wszystko, pragną posiadać jeszcze coś odmiennego, oryginalnego, więc zamawiają taki strój. Mam tak dużo roboty, że często trzeba już prosić o pomoc.
Szycie tych pięknych strojów stało się dla pani pasją, która przerodziła się w sposób na życie.
Można to tak powiedzieć. Bardzo kocham stroje. Tę miłość do tradycji wszczepili mi moi pradziadkowie, dziadkowie, mama, ciotki. Jestem im za to niezmiernie wdzięczna. Pomimo tego, iż w swojej pracowni spędzam nieraz czas od rana do wieczora, mówię, że nie bywam w pracy w myśl starego porzekadła: „Jak się robi, co się lubi, to się nigdy nie jest w pracy”. To pocieszające, że coraz więcej ludzi chce mieć i nosić stroje.
…
Emilia Świder
Całą rozmowę z Janiną Kukuczką można przeczytać w lipcowym „Zwrocie”.
Tagi: Gorolski Święto, Janina Kukuczka, Koniaków, stroje ludowe, stroje regionalne