Wiele ciekawych przeżyć, przyjaciele na całe życie. Tak wspominają lata w Optach nieaktywni członkowie – zwrot.cz

    CZESKI CIESZYN / Dwa tygodnie temu nad Cieszyńską Zaporą swoje 50. urodziny obchodziła Harcerska Drużyna Wodna „Opty”. Pięćdziesiąt lat to spory kawał czasu. Przez drużynę przewinęła się ogromna liczba osób. Niektórzy spędzili tutaj krótki okres, inni prawie połowę swojego życia. Zapytaliśmy tzw. dinozaury, czyli nieaktywnych członków drużyny, jak wspominają lata spędzone w Optach.

    Zadaliśmy im dwa pytania: Czym są albo były dla ciebie Opty? Jakie jest twoje najciekawsze wspomnienie związane z drużyną?


    Bronisław Byrtus (red. – Drużyna na początku działała jako drużyna pionierska. Pod komendą druha Władysława Byrtusa, ojca Bronisława, drużyna nabrała charakteru harcerskiej drużyny wodnej).

    Opty to najlepsze wspomnienia z dzieciństwa. To były lata, kiedy uczęszczałem do szkoły podstawowej i szkoły średniej. Bardzo się cieszyłem na obozy z harcerzami, szczególnie spływy odrzańskie, które organizował mój tata. To była taka impreza, o której nie da się zapomnieć. Odnoszę wrażenie, że w porównaniu z dzisiejszym pokoleniem, które jest generacją komputerową i komórkową, my mieliśmy szczęśliwe dzieciństwo.

    Moim ciekawym wspomnieniem była tzw. bitwa o przeżycie. Jeżeli kojarzysz z TV programy survivalowe, to ja właśnie przeżyłem coś takiego, mając dziesięć lat. Na spływie na Morawie, gdzie spędziliśmy dwa tygodnie, z tego chyba pięć albo cztery dni świeciło słońce, a przez resztę dni padał deszcz. Mieliśmy co najmniej jedną wywrotkę dziennie. To było dla nas bardzo trudne przeżycie, którego do końca życia nie zapomnimy.

    Pamiętam, że było tak bardzo mokro, że załatwili nam tymczasowe zakwaterowanie w kinie pod sceną. Podczas ostatniej nocy spaliśmy pod namiotami. Padało tak mocno, że przyszła powódź – poziom wody podniósł się na wysokość łodzi. Zaczęło nam zalewać namioty. Dzieci płakały. Były to trudne warunki, ale nikomu nic się nie stało. Od tego czasu mówię, że dla tego, kto doświadczył obozu na Morawie, już nic w życiu nie będzie trudne.

    Karolina Wojtek:

    Opty były dla mnie pierwszym spotkaniem z rówieśnikami w innym środowisku niż tym kontrolowanym przez rodziców i nauczycieli. Tutaj mogliśmy się przygotować do dorosłego życia poprzez gry i inną aktywność. Podczas obozów i spływów sprawdzaliśmy, co jeszcze możemy osiągnąć i uczyliśmy się na własnych błędach.  

    Nie da się wybrać jednego wspomnienia. Myślę, że naszą zażyłość widać podczas kolejnych ślubów. Kiedy ktoś z Optów bierze ślub, przed kościołem można zobaczyć nawet pięćdziesiąt ludzi z drużyny. Na tym przykładzie widać, że Opty to nie jest tylko jakieś kółko zainteresowań, na które przychodzisz w piątek, a później wracasz do domu, ale że jest to styl życia.

     Eliáš Tomáš Paseka:

    Każdy, kto raz został członkiem Optów, zostaje nim na całe życie. Czyli jeżeli drużyna będzie cały czas działała, to zawsze będę mógł powiedzieć, że wciąż czuję się wodniakiem.

    Spędziłem w Optach prawie połowę swojego życia, więc to jest bardzo dużo wspomnień. Trudno mi wybrać, jakieś konkretne wspomnienie. Ale przede wszystkim Opty to przyjaźń, praca grupowa i poleganie na drugim. Było dużo takich sytuacji, w których naprawdę jeden dla drugiego byliśmy ostoją. Myślę, że do dziś tak jest, niektóre przyjaźnie zostały na całe życie.

    Władysław Byrtus:

    Można powiedzieć, że prawie wszyscy moi przyjaciele są jednocześnie w Optach. I jestem za to bardzo wdzięczny. Nadal się często spotykamy. W drużynie poznałem również moją żonę. Zresztą myślę, że takich osób, które w drużynie poznały swojego życiowego partnera, jest tutaj bardzo dużo i to jest po prostu wspaniałe.

    Trudno wybrać jedno konkretne przeżycie. Bardzo fajne były zawsze spływy i ogólnie spędzanie czasu na wodzie. Jazy, rzeki, adrenalina – to wszystko jest częścią przeżyć i zawsze było to super.

    Eva Byrtus:

    Opty to przede wszystkim koledzy, przyjaciele i przeżycia.

    Bardzo fajne były na przykład gry nocne na piaskowni w Suchodolu. A później obozy, na których gotowałam – to były trzy kolejne obozy, które lubię wspominać.  Było to dla mnie bardzo satysfakcjonujące i cieszyłam się z tego.

    Roman Sekula:

    Opty to dla mnie większa część mojego życia. To dwadzieścia lat obozów, biwaków, zbiórek. Co jest najważniejsze, to niesamowita liczba świetnych ludzi, którzy w ciągu lat przewinęli się przez tę drużynę.

    Wspomnień jest dużo, ale najważniejszym wspomnieniem jest oczywiście pierwszy obóz. Człowiek jedzie zestresowany, mamusia pakuje plecak, naszykuje trzydzieści koszulek, żeby nie było synusiowi zimno i nie chodził brudny… A potem, wyjeżdżając na czwarty obóz, już wiesz, że ci wystarczą cztery koszulki i koszulka drużynowa. Miło wspominam chrzest, gry nocne, było dużo takich wspaniałych momentów.

    Roman Wirth:

    Opty dały mi szkołę życia. Przygotowały mnie do pokonywania różnych trudności. Gdy teraz pojawia się jakieś wyzwanie, to sobie radzę. To nie były łatwe obozy. To był „hardcore”. Opty nas zahartowały. Zauważyłem też, że harcerze i byli harcerze potrafią się bardzo szybko zmobilizować – jak coś się dzieje, to bardzo szybko potrafimy się zorganizować.

    Moje najfajniejsze i zarazem najwcześniejsze wspomnienie jest z 1993 roku. To był mój pierwszy wodniacki obóz na Lužnicy. Wtedy płynąłem z komendantem Witoldem Štěrbą – płynęliśmy jako pierwsi. Jest taka zasada, że komendant musi jako pierwszy pokonać jaz. Jeżeli stwierdzi, że jest on niebezpieczny, to reszta przenosi kanadyjki. Pod Taborem spływaliśmy więc z Witoldem jeden dość niebezpieczny jaz. I Witold do mnie mówi: – Załóż kapok! A ja na to: Nie wygłupiaj się, Witold! A on na to: – Ja sam zakładam! Jak to usłyszałem, to mi się nogi ugięły. Witold był dla mnie jak bohater, był po szkole marynarskiej, ja sam wtedy byłem dzieckiem i jak ci ktoś taki, który niczego się nie boi, mówi, że sam zakład kapok, to robi to na tobie wrażenie. Więc założyliśmy te kapoki i spływamy. Ale nie długo, bo zaraz na początku mieliśmy wywrotkę. Miałem wtedy nieźle obity tyłek od kamieni.

    Tomasz Walach:

    Opty to dla mnie druga rodzina, mnóstwo kolegów i wspaniałe wspomnienia.

    Moje największe wspomnienie dotyczy obozu na Ohrzi – to był chyba rok 2009 – gdy zostaliśmy ewakuowani przez straż pożarną. Nagle przyszła powódź, musieliśmy opuścić obozowisko. Na szczęście niedaleko była szkoła, w której znaleźliśmy tymczasowe zakwaterowanie. Drzwi szkoły przyszedł nam otworzyć sam burmistrz miasta. Na drugi dzień już mogliśmy wrócić do naszych namiotów. O tym wydarzeniu mówili też w wiadomościach, więc byliśmy w telewizji.

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



       

      NAJWAŻNIEJSZE WYDARZENIA NA ZAOLZIU
      W TWOJEJ SKRZYNCE!

       

      DZIĘKUJEMY!

      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego