Halina Szczotka
E-mail: halina.szczotka@zwrot.cz
SIBICA / – Czy przynieśliście nam pogodę? – to pierwsze pytanie, jakie organizatorzy tradycyjnego „Kobzol Szoł” czyli Święta Ziemniaka na Sibicy zadawali w ostatnią sobotę wszystkim przychodzącym. Pytanie nie bez kozery, bo tym razem deszczowe chmury zakryły wrześniowe słoneczko, które zwykle przyglądało się zmaganiom sibiczaków z trzycieliną.
– Ej, to wczoraj nagrzeszyliście – skomentowała to dziewczyna z Zespołu Ludowego „Dudaski” z Jasienicy, która przywiozła ze sobą pogodę ducha. Jednak członkowie MK PZKO nie dali poznać po sobie, że przeskrobali coś poprzedniego dnia. No może poza ziemniakami, bo zapach pieczonych na blasze placków i pławiących się w oleju stryków roznosił się po całym Domu PZKO, do którego przeniosło się tegoroczne „Szoł”.
Ale ponieważ było dość ciepło (czyja to zasługa – niech pozostanie tajemnicą), tak dla palaczy, a także dla amatorów rześkiego sibickiego powietrza pozostawiono kilka ław przed wejściem schowanych pod dachem namiotu imprezowego.
Jednak co najważniejsze działo się wewnątrz. I nie chodzi tu tylko o ziemniaczane kulinaria. Z trudem można było się pomieścić na sali, kiedy uczniowie z sibickiej podstawówki zaprezentowali taniec marynarzy – a trzeba pamiętać, że pierwsze ziemniaki trafiły do Europy właśnie drogą morską.
Wspomniane już „Dudoski”, bez których, jak to stwierdziła prezes MK Irena Kołek, „nie możemy sobie nawet wyobrazić naszej imprezy” odtańczyły wiązankę tańców górali śląskich i żywieckich. A Tadeusz Szkucik z zaprzyjaźnionego koła w Lesznej Dolnej podarował własnoręcznie wykonany herb Sibicy, który ma zostać umieszczony na honorowym miejscu.
Nie zabrakło również loterii produktów domowych. Tym razem można było wygrać chleb własnego wypieku, dżemy, orzechy, cukinie o dziwacznych kształtach, monstrualnych rozmiarów dynie oraz buteleczkę z tajemniczą cieczą dla obłożnie chorych – umieszczona na niej etykieta głosiła, że w środku znajduje się „Lekarstwo na wszystko. Jeden kieliszek dziennie”. Medykament trafił w dobre ręce.
A na Sibicę trafili też, poza członkami miejscowego koła i jego sympatykami, prezes PZKO Jan Ryłko z małżonką oraz pełnomocnik Rządu Republiki Czeskiej ds. województw usteckiego i morawsko-śląskiego Jerzy Cieńciała.
– Dostałem to zaproszeni i czytam: „Kobzol Szoł” – mówił Cieńciała. – Kobzol to zimiok, ale jaki szoł? Szeł! I normalnie my się zastanawiali z moją sekretarką we werku, kaj ten kobzol idzie?!
A do Sibicy, a bo kaj? A że w tym roku poza kobzolem doszeł na Sibicę także i „rejn”? Nic nie szkodzi. Kobzole też wymagają podlewania.
(ÿ)
Tagi: Jan Ryłko, Jerzy Cienciała, Kobzol Szoł, MK PZKO Sibica, Sibica, Tadeusz Szkucik
Komentarze