Z poczty redakcyjnej
E-mail: info@zwrot.cz
JABŁONKÓW / Już niebawem, 12 sierpnia rozpocznie się 69. Gorolski Święto. O tym, co nowego organizatorzy przygotowali i ile pracy co roku muszą włożyć w przygotowanie imprezy, rozmawiamy z Janem Ryłką, prezesem MK PZKO Jabłonków.
W tym roku mamy 69. edycję imprezy. Co nowego przygotowujecie dla osób, które odwiedzą Lasek Miejski?
W tym roku przymierzamy się tak naprawdę do przyszłorocznego Gorolskigo Święta, które będzie jubileuszowe. Jedną z tych przymiarek jest gazeta, jednodniówka, która będzie dystrybuowana w regionie. Zobaczymy, jaki to będzie miało wydźwięk, czy się sprawdzi, czy informacja o tym, co robi polska mniejszość na Zaolziu dotrze do społeczeństwa większościowego, również tego, które tak naprawdę nie ma styczności z Zaolziem, z Polakami, którzy tutaj żyją. Chcemy, by dotarła do nich informacja o tym, że tutaj jesteśmy i że naszym wkładem w kulturę tego regionu jest m.in. właśnie Gorolski Święto, które prezentuje i promuje przede wszystkim polską i góralską tradycję.
Rozumiem, że jednodniówka będzie dystrybuowana na naszym terenie jeszcze przed samym Gorolskim Świętem.
Nie tylko w naszym regionie. Chcemy ją umieścić w centrach informacji, prowadzimy też rozmowy, by umieścić ją w pociągach i autobusach należących do Student Agency. Dlatego też gazeta jest dwujęzyczna – czesko-polska.
Będzie można również w tym roku oglądać Gorolski Święto na żywo w Internecie?
Oczywiście. Zresztą byliśmy pierwszym festiwalem folklorystycznym w Republice Czeskiej, który wprowadził właśnie taką relację. Również w tym roku będzie można więc oglądać, co dzieje się w Lasku Miejskim. Będą dwie kamery – jedna skierowana na widownię i jedna skierowana na scenę.
Relację oglądają ludzie na całym świecie. ale też wiele osób przyjeżdża do Jabłonkowa z zagranicy. Niestety zmarł już nasz długoletni sponsor i przyjaciel z Seszelów pan Pindór, więc on już niestety nie przyjedzie do Jabłonkowa. Ale przyjeżdżają ludzie z całej Europy i nie tylko. W Lasku Miejskim pojawiają się na przykład ludzie ze Stanów Zjednoczonych, którzy spędzają wakacje w Polsce. W ubiegłym roku przyjechała pani Helena Miziniak, prezes Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych, był też Tadeusz Pilat ze Szwecji.
A zespoły zagraniczne?
W tym roku będzie ich, jak zawsze, sporo – z Czarnogóry, Rumunii, Chorwacji, Meksyku, Węgier, Albanii. Przyjadą też zespoły z Polski i Słowacji. Tak więc również podczas tej edycji Gorolskigo Święta będzie można obejrzeć bardzo ekspresyjne występy. Oprócz tego na scenie wystąpią nasze zespoły. Chcemy pokazać to, co mamy najlepszego w Polsce, w Czechach, na Morawach i na Słowacji.
Gorolski Święto to też olbrzymi wysiłek osób, które pracują przy jego organizacji społecznie. Ile ich tak naprawdę jest?
Kiedyś było tak, że dyrektor Huty Trzynieckiej dawał tydzień płatnego urlopu tym, którzy pracowali przy przygotowaniach Gorolskigo Święta. Wtedy przygotowania Lasku Miejskiego zajmowały około tygodnia. Jednak w związku z tym, że staramy się zawsze znaleźć jakieś rozwiązania, które nam usprawnią pracę, ten czas się skrócił. Teraz już rozpoczynamy przygotowania w środę, w czwartek ustawiamy ławki i robimy nagłośnienie. W czwartek po południu już cały Lasek Miejski jest przygotowany do imprezy. Tak więc teraz w zasadzie mamy dwa dni na przygotowanie i udaje nam się to w te dwa dni zrobić.
Ile osób pracuje społecznie podczas organizacji imprezy?
Bezpośrednio przy przygotowaniach pracuje około 140 osób. Mówimy w tym wypadku nie tylko o samym Gorolskim Święcie i przygotowaniu Lasku, ale też o imprezach towarzyszących. Ktoś to musi wszystko przygotować, przeprowadzić i potem posprzątać. Zmienił się też profil tych, którzy przy Gorolskim Święcie pomagają. Jeśli chodzi o wiek, to podejrzewam, że jest tak, jak było kiedyś – od dzieciaków, które z rodzicami przychodzą pomagać, po seniorów. Jednak w związku z nasilającą się asymilacją mamy małżeństwa mieszane, często jest tak, że jeden z małżonków jest członkiem PZKO, drugi nie jest, ponieważ np. jest czeskiej narodowości, ale pomagają obaj w przygotowaniach GŚ, z czego my się oczywiście bardzo cieszymy. A że się znajdą wśród nas tacy szaleńcy, którym przeszkadza, że w stoisku ktoś do nich mówi po czesku, a nie po polsku? Co na to poradzić. Najczęściej jednak jest tak, że krytykują ci, którzy nie pracują społecznie. Zapraszam więc ich do współpracy, niech sami popracują w stoiskach.
Próbowaliście kiedyś podliczyć, ile kosztowałaby organizacja Gorolskigo Święta, gdyby zapłacić wszystkim osobom, które pracują społecznie?
Raz zrobiliśmy takie rozpoznanie. Samego mnie to bardzo interesowało. Do tego, by zorganizować Gorolski Święto, musimy odpracować co najmniej 4500 godzin. Teraz wystarczy sobie policzyć, ile to wychodzi, jakbyśmy ludziom płacili np. 60, czy 100 koron za godzinę. Po podliczeniu wyjdzie kwota, którą każdorocznie wkładamy w to Gorolski Święto. I to jest wkład Miejscowego Koła PZKO w Jabłonkowie.
Z jakim największym problemem jako organizatorzy musieliście się uporać?
Pytanie, co to jest duży problem. Problemem było znalezienie szefa komisji technicznej. Pan, który zajmował się tym dotychczas, ze względów zdrowotnych już nie może tego robić. Co roku problemem okazuje się znalezienie środków finansowych na organizację imprezy. Ponieważ jednak ten problem ciągnie się przez przynajmniej ostatnich 25 lat mojej kadencji, to nie uważam go już za największy problem, tylko jeden z wielu, które trzeba rozwiązać. Generalnie muszę powiedzieć, że takich dużych problemów nie mamy. Przez te lata już zdobyliśmy sporo doświadczeń, każdy wie, co powinien zrobić, by zapiąć wszystko na ostatni guzik. Nie ma co narzekać, bo to narzekanie jeszcze nam w niczym nie pomogło. Trzeba zakasać rękawy i zabrać się za rozwiązywanie problemów.
Nie obawia się pan tego, że w przyszłym roku wejdzie obowiązek prowadzenia elektronicznej ewidencji podatkowej i będzie ona obowiązywała również Koła PZKO?
Nie obawiam się, ponieważ wszystko robimy legalnie, nie mamy żadnych nielegalnych, lewych transakcji. Nie produkujemy też nielegalnych wyrobów. Kas fiskalnych się nie boję, ale nie potrafię sobie wyobrazić, by każdy placek, który sprzedamy na Gorolskim Święcie, musiał przechodzić przez kasę fiskalną. To jest jakieś szaleństwo, które moim zdaniem nie powinno mieć miejsca. Rozumiem, że intencją ustawodawcy było to, by ukrócić szarą strefę, ale przecież nie tutaj. Pszczelarze, działkowcy, czy PZKO, którzy starają się robić to z dobrej chęci i w zasadzie bez zysku (wystarczy spojrzeć na ceny, za które sprzedajemy nasze jedzenie i porównać je z cenami na imprezach w Ostrawie czy Pradze), nie są tymi, którzy okradają państwo. Mam nadzieję, że do końca roku ustawodawcy to zrozumieją i zapadnie decyzja, by elektroniczna ewidencja nas nie obowiązywała.
Jak nie, to będziecie się musieli dostosować, tak jak kilka lat temu po aferze alkoholowej, kiedy nagle nie można było przygotowywać bez odpowiednich licencji mioduli i warzónki.
To były nasze tradycyjne trunki. I to niestety jest likwidacją naszej spuścizny, ponieważ za parę lat nikt już nie będzie wiedział, jak smakowała prawdziwa miodula i prawdziwa warzónka. A szkoda.
Ale podtrzymujecie zwyczaje kulinarne.
Wiadomo, nikt u nas nie kupi hamburgera, czy hot doga. Nie sprzedajemy fast foodów, wręcz przeciwnie, promujemy jedzenie, które się teraz tak pięknie w Ameryce nazywa slow food. Staramy się też dopilnować, by Miejscowe Koła, które w Lasku sprzedają, proponowały też tylko swoje wyroby, by na przykład nie zamówiły sobie „cateringu”. Choć były już sygnały, że i to się zdarzało. Sprawdzamy wszystkie takie informacje i gdyby miało się w przyszłości okazać, że ktoś w ten sposób załatwia sobie swoje problemy z zapewnieniem wyżywienia na Gorolskim Święcie, to mu podziękujemy i nie będzie mógł u nas sprzedawać. Nie chcemy podróbek.
Tagi: 69. Gorolski Święto, Gorolski Święto
Komentarze