Dzień dobry Państwu, nazywam się Mateusz Lipowski i w tym cyklu reportaży postaram się przedstawić życie w Korei. Najpierw jednak opowiem, jak się tutaj znalazłem.

    Otóż kończąc przygodę z cieszyńskim gimnazjum, postanowiłem kontynuować studia na Wydziale Studiów Azjatyckich Uniwersytetu Palackiego w Ołomuńcu. Wybrałem kierunek Koreański w praktyce gospodarczej (Korejština pro hospodářskou praxi). W trakcie drugiego roku zgłosiłem się na wymianę studencką, wypełniłem parę formularzy, zdobyłem wizę i poleciałem do Korei, aby poszerzyć swoje umiejętności władania tym językiem.

    Ostatni obiad w Czechach przed wyjazdem do Korei

    Czechy opuściłem pod koniec sierpnia. Razem z rodzicami i rodzeństwem zjedliśmy ostatni wspólny obiad w pewnej praskiej restauracji koreańskiej i pojechaliśmy na lotnisko. Po smutnym pożegnaniu udałem się szukać mojego samolotu.

    Jedenastogodzinny lot

    Lot był naprawdę wyczerpujący, trwał bowiem jedenaście godzin. Warto jednak zaznaczyć, że lepszego serwisu w samolocie nigdy nie doświadczyłem. Darmowa kolacja, śniadanie i napoje długą podróż znacznie umiliły. Jeżeli ktoś z Państwa planuje w przyszłości odwiedzić Koreę, zdecydowanie polecam skorzystać z linii lotniczych Korean Air.

    Trasa lotu

    Kiedy w końcu wylądowaliśmy na seulskim lotnisku, ucieszyłem się jak dziecko. Teraz już tylko znaleźć pana Kima, pracownika Uniwersytetu Semyunga, na którym spędzę nadchodzący rok szkolny. Nie trwało to długo. Po przywitaniu się pan Kim poprosił mnie, bym na niego chwilę poczekał, musi bowiem jeszcze odebrać chińskich studentów z innego terminalu.

    Zamieszanie z reporterami

    Położyłem się więc na niedalekiej ławce, żeby trochę odpocząć. Ledwo zamknąłem oczy, w sali rozległa się głośna muzyka. Rozejrzałem się koło siebie i ze zdziwieniem odkryłem, że zaraz obok mej ławeczki pojawiła się jakby znikąd armia dziennikarzy, fotografów i kamerzystów. Zapytałem jednego z nich, co się dzieje. Ponoć właśnie przyleciała grupa chińskich turystów, pierwsza oficjalna, przez agencję zorganizowana wycieczka od wybuchu koronawirusa.

    Przywitano ich na czerwonym dywanie, obdarowano kwiatami i innymi prezentami, zrobiono parę szybkich zdjęć oraz wywiadów. Potem, tak samo szybko i niespodziewanie jak się pojawili, wszyscy zniknęli.

    Wreszcie w akademiku

    Chwilę po tym widowisku wrócił pan Kim z grupką chińskich studentów, zaprowadził nas do szkolnego mikrobusu i trzy godziny później mogłem w końcu odpocząć na akademiku.

    Dosyć szybko, bo dosłownie chwilę po dotarciu do akademika, udało mi się zaprzyjaźnić z trzema Chińczykami. Dwaj z nich już od paru lat studiują na tym uniwersytecie i dobrze znają okolicę kampusu. Poszliśmy razem na kolację do niedalekiej restauracji.

    Do restauracji można wejść jedynie bez butów

    To było samo w sobie ciekawym przeżyciem. Jeszcze przed wejściem do środka trzeba było zdjąć buty, a kolacja była gotowana na palniku zabudowanym w naszym stole. Pomimo bariery językowej, która trochę utrudniała konwersację – ludzie tutaj nie mówią zbytnio po angielsku, a poziom mojego koreańskiego ciągle pozostawia wiele do życzenia, jakoś daliśmy radę porozumieć się za pomocą mieszanki różnych języków, rąk i nóg oraz tłumacza. Był to bardzo miło spędzony wieczór.

    Pierwsza kolacja w Korei

    W dodatku wydaje mi się trochę zabawne, że moja długa podróż na drugą stronę świata zakończyła się tak samo, jak się zaczęła – w restauracji koreańskiej.

    Tagi: , ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Walizki
      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023-2024.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego.