KOSZARZYSKA / Zuchy z gromad zuchowych Koniki Morskie, Wilczęta i Irbisy wyjechały na obóz na Kiczerę w Koszarzyskach. Zuchy z Cieszyna, Karwiny i Trzyńca na Kiczerze spędziły tydzień pełen wspaniałych wrażeń, ruchu na świeżym powietrzu i zdobywania zuchowych sprawności.

    O tym, jak spędziły tam czas, rozmawiamy z głównym programowym Filipem Tomankiem prowadzącym Gromadę Zuchową Wilczęta.


    To nie jest pierwszy taki wyjazd. Kolonie zuchowe organizujecie już od kilku lat?

    Tak. Od ośmiu. A do chaty na Kiczerze wyjechaliśmy już drugi raz.

    W jakim wieku są uczestnicy zuchowego obozu?

    Od drugiej do piątej klasy. Czyli siedem do jedenastu lat.

    Ilu uczestników jest na tegorocznej kolonii zuchowej?

    Aż czterdzieści osiem dzieci. Poprzednio zajmowaliśmy tylko jedną chatę, teraz potrzebowaliśmy aż dwóch.

    To nie jest jedna gromada zuchowa?

    Nie. Aż trzy. Wilczęta z Karwiny i Koniki Morskie z Cieszyna wyjeżdżają wspólnie na obozy już od ośmiu lat. Wtedy na zlocie poobozowym stwierdziliśmy, że w Karwinie i w Czeskim Cieszynie znowu powstała gromada zuchowa. I zdecydowaliśmy się, że wyjedziemy wspólnie. Razem jest nam prościej wszystko zorganizować i ogarnąć już w trakcie obozu

    Mamy więcej dzieci, łatwiej jest więc realizować program. Mogą się też nawzajem poznać, bo w ciągu roku szkolnego nie spotykają się w większym gronie, poza swoją gromadą. No i kolejną zaletą wspólnych wyjazdów jest to, że mamy dzięki temu na obozie więcej kadry do dyspozycji. Dzięki temu można przygotować lepsze gry. A w tym roku mamy dodatkowo kilkoro uczestników z gromady zuchowej Irbisy z Trzyńca.

    Jeśli wyjeżdżacie na kolonie zuchowe od ośmiu lat, to zuchy – uczestnicy pierwszej kolonii są już harcerzami. A może jeżdżą teraz już jako kadra?

    Owszem. Pięciu spośród piętnastu naszych kadrowiczów to są dawne zuchy, które z nami wtedy wyjechały na pierwszy obóz. Dzięki temu, że przeżyli fajną przygodę z nami, to jak wyrośli, zdecydowali się pomagać nam w organizacji. I to nie tylko letniej kolonii zuchowej, ale przez cały rok pomagają w przygotowaniu zbiórek zuchowych. Teraz wyjeżdżają na obozy harcerskie. A wyjazdy na kolonie zuchowe są o tyle inne, że sami pomagają w ich przygotowaniu. Są w kadrze programowej, są drużynkowymi albo programowcami.

    Drużynkowy? Co to za funkcja?

    W harcerstwie są drużynowi i zastępowi. Gromada zuchowa natomiast też ma drużynowego, ale podzielona jest nie na zastępy, a na szóstki. W gromadach zuchowych są więc szóstkowi. Ale oni tutaj podzieleni są na ósemki, a nie na szóstki, więc nie mogliśmy nazwać tego szóstkami. No to nazwaliśmy drużynkami. Tak więc są drużynkowi.

    Jak wygląda życie obozu zuchowego? Jaki jest program i plan dnia?

    Podstawą jest program ułożony wokół jakiegoś konkretnego tematu przewodniego. Staramy się wybierać bajki, opowieści, książki, które dzieci znają, żeby były trochę zaznajomione z tym, co ma się wydarzyć na obozie. W tym roku wybraliśmy „Narnię”. Konkretnie odcinek „Lew, czarownica i stara szafa”.

    Zuchy przyjechały więc z nami do naszej „Małej Narnii” w Koszarzyskach. Przeszły przez szafę wraz z rodzeństwem – Edmundem, Lucką, Zuzką i Piotrem. Stwierdziły, że istnieje inny świat od tego, w którym na co dzień mieszkają…

    Tak więc wszystkie gry i zabawy przygotowujecie w oparciu o ten temat?

    Tak. Większości gier towarzysza scenka, która fabularnie „rzuca” uczestników do jakiejś sytuacji. Program układamy tak, by każdego dnia były gry różnego typu. Są więc gry kreatywne, w których coś tworzą, gry ruchowe, gry w które muszą włączyć też swój umysł.

    Życie obozowe jest czymś zupełnie innym, niż to, co dzieci znają na co dzień z domu. Być może też część z nich pierwszy raz w życiu wyjechała bez rodziców. Jak sobie z tym radzą?

    Dzieci radzą sobie z tym bardzo dobrze. A może nawet te młodsze, radzą sobie lepiej, niż te starsze.

    W domu w czasie wakacji wstają, kiedy chcą, często późno, robią, co chcą, często oglądają bajki czy też nie robią nic konkretnego. A tutaj jest harmonogram dnia: pobudka o konkretnej porze, rozgrzewka, której chyba nie robią w domu. Wszystkie posiłki spożywamy wspólnie. Wychodzimy też w góry. Dzień kończymy wspólnym albo ogniskiem, albo świeczkowiskiem – zależnie od pogody. Na takim ognisku czy świeczkowisku śpiewamy, pląsamy i opowiadamy dzieciom gawędy. Gawęda to takie krótkie opowiadanie z życia wzięte.

    Która ma cel edukacyjny

    Dokładnie. I staramy się, by dotyczyła jakiejś sytuacji, która już im się wydarzyła, albo może się wydarzyć. Ma ich przygotować na te sytuacje.

    I jak dzieci odnajdują się w tej dyscyplinie harcerskiej?

    Dobrze. Przez pierwsze dwa dni chyba im trudno przywyknąć do tego, że trzeba słuchać oboźnego. Bo komendant obozu, który jest głównym organizatorem obozu, ma swoją prawą rękę. A tą jest druh oboźny. W tym roku Jakub Zemene. Jak ktoś nie słucha, to może otrzymać karę.

    Jaka to jest kara?

    Przysiady. Jak przewinienie jest większe, to są to specjalne zuchowe przysiady. Jest do tego całe opowiadanie i jeden porządny przysiad zuchowy składa się z siedmiu przysiadów. Liczba tych przysiadów za niesubordynację z każdym dniem się zwiększa. Ma to motywować wszystkich do stosowania się do reguł. Oczywiście reguły są dla wszystkich. Tak więc kadra tak samo robi karne przysiady.

    Zdarza się, że kadra coś „przeskrobie”? I wówczas musi na oczach całego obozu robić karne przysiady?

    Oczywiście. Zawsze wieczorem mamy apel i czytamy rozkaz. Z tego rozkazu dowiadujemy się, co się wydarzy następnego dnia, by móc się do tego przygotować, na przykład do wyjścia w góry. I na takim apelu oprócz podania programu na następny dzień jest też podsumowanie mijającego dnia. Są pochwały i ewentualne nagany. Podczas apelu też rozdajemy listy. I zguby, które ci, którzy coś zgubili, muszą drobnymi ćwiczeniami wykupić.

    Zdradzisz, za co kadrze zdarza się otrzymywać karę?

    Choćby zdarza się, że kadrowicz coś zgubi i musi podczas apelu tak, jak wszyscy, wykupić zgubę ćwiczeniami. Kary są także za używanie zabronionych słów. I nie chodzi tutaj tylko o wulgaryzmy. Jeśli jest jakieś słowo, które jest nadużywane, to wtedy oboźny zarządza zakaz używania tego słowa. Kadrze też zdarza się użycie słowa, którego ma się nie używać.

    To na koniec wymień, kto w tym roku należy do kadry, która dba o to, by na obozie było przyjemnie, bezpiecznie i edukacyjnie

    Komendant Joanna Mitura, oboźny Jakub Zemene, kadra programowa, która realizuje program i zarazem pełni funkcję drużynkowego, to piętnaście osób. Ja wraz z Anią Santarius jesteśmy głównymi programowymi. Naszym zadaniem jest dbanie o to, by program został zrealizowany. A jeśli przykładowo pogoda nie dopisuje, to naszym zadaniem jest zmiana całego programu. No i bardzo ważna funkcja na obozie: Agata Śmiłowska, która zajmuje się opieką zdrowotną.

    (indi)

    Tagi:

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama

      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego