CZESKI CIESZYN / W czwartkowe popołudnie 24 marca w kawiarni Avion w ramach cyklu „Podróże bliskie i dalekie”wysłuchać można było prelekcji Roksany Waraksy. Słuchacze poznali ją w zupełnie odmiennej niż na co dzień odsłonie. Opowiadała bowiem o dwóch swych wyprawach rowerowych, podczas których dziennie przemierzała około 150 km.

    Na swą pierwszą wyprawę Roksana Waraksa wyjechała w 2019. W 6 dni przejechała wówczas 860 km Wschodnim Szlakiem Rowerowym Green Velo. W kolejnym, 2020 roku w 6 dni przejechała 580 km wzdłuż Bałtyku.

    W wywiadzie dla naszej redakcji podpowiada chcącym rozpocząć przygodę z turystyką kolarską, jak się do tego zabrać, by z wyprawy mieć jak najwięcej satysfakcji.

    Czy wcześniej, nim wybrałaś się na tę pierwszą wyprawę, jeździłaś na rowerze na tak długich dystansach?

    Tak naprawdę to dłuższy niż 20 km wyjazd miałam pierwszy raz w życiu gdzieś tak miesiąc przed wyjazdem na pierwszą wyprawę. Rozjeżdżałam się trochę – z Cieszyna do Karwiny i z powrotem. Jakiś tydzień przed wyjazdem pojechałam do Bogumina i z powrotem, czyli jakieś 80 km, a dzień później coś krótszego, żeby spróbować jechać dzień po dniu. A oprócz tego to raczej specjalnie się nie przygotowywałam.

    Konieczny ekwipunek

    Co z rowerowego ekwipunku jest na taką długą wyprawę absolutnie niezbędne?

    Na pewno zapasowe dętki i wszystko, co potrzebne, żeby sobie je powymieniać na trasie, pompka.

    Czyli na sprzęcie do naprawy roweru miejsca w bagażu nie należy oszczędzać. A trudno jest z takimi naprawami poradzić sobie samemu?

    Przyznaję, że się na tym za bardzo nie znam. Może nie idzie mi to najlepiej, ale dętkę wymienić czy pokleić potrafię. Natomiast z jakimiś większymi naprawami, jak by się coś innego popsuło, byłoby już ciężko.

    Czy ktoś, kto z każdą usterką leci do serwisu, przed taką dłuższą wyprawą powinien zrobić przeszkolenie z drobnych napraw?

    Warto się tych podstawowych rzeczy nauczyć, by później nie pchać roweru wiele kilometrów do najbliższej miejscowości. No i na pewno przed wyjazdem zrobić serwis roweru.

    Najlepiej zabrać spodenki w dwu rozmiarach

    A odzież? Co z tak zwanej profesjonalnej odzieży rowerowej jest na taką wyprawę naprawdę potrzebne, a bez czego można się z powodzeniem obejść?

    Ja z odzieży rowerowej miałam tylko spodenki z taką specjalną wkładką i rękawiczki. Poza tym nic więcej, resztę ubrań to miałam jakieś zwykłe sportowe koszulki, bluzę, kurtkę.

    Przy czym spodenki są naprawdę niezbędne. Nie mówię, że jak jedzie się w specjalnych spodenkach, to wcale koniec pleców nie boli, jednak jest wielka różnica. Natomiast co mnie zaskoczyło, to kwestia rozmiaru. Kupiłam sobie takie, że akurat w sam raz pasowały. A po trzecim dniu spuchły mi uda i musiałam spodenki porozcinać, by móc w nich jechać.

    Tak więc kolejna rada dla nowicjuszy jest taka, by spodenki zabierać o rozmiar większe…

    Albo dwie pary w dwóch różnych rozmiarach.

    Mówimy o tym, co niezbędne na taką wyprawę. A co okazało się zbędne?

    Chyba nie miałam nic takiego. Jedynie za pierwszym razem namiot.

    Kwestia noclegów

    Ale to wniknęło ze zmiany organizacji noclegów już w trakcie wyjazdu.

    No tak. Po pierwszym dniu jazdy i spaniu w namiocie doszłam do wniosku, że jednak prysznic po takim dniu jest absolutną koniecznością. Odtąd więc zamawiałam sobie noclegi.

    Ale, rozumiem, że – zwłaszcza dla kogoś jadącego na taką wyprawę po raz pierwszy, a więc nie znającego swych możliwości – zamawianie noclegów na cały wyjazd z wyprzedzeniem nie byłoby dobrym rozwiązaniem?

    Absolutnie nie. Ja też nawet podczas drugiej wyprawy, kiedy miałam już pewne doświadczenia, noclegi zamawiałam tylko z jednodniowym wyprzedzeniem.

    Podczas pierwszego wyjazdu szukałam noclegów na ten sam dzień. W tamtych terenach jest więcej agroturystyki i mniej ludzi, więc i większa szansa na znalezienie czegoś sensownego.

    Jak jechałam wybrzeżem, to zamawiałam dzień w przód, bo bałam się, że może być pełno, albo będę się musiała decydować na droższy nocleg. Bo tam już były jednak tłumy turystów.

    Natomiast konieczność dotarcia do z góry zaplanowanych na cały wyjazd celów każdego dnia nie byłaby fajna. Można mieć różne dni, raz jedzie się lepiej, a raz gorzej, a więc wolniej. Tempo jazdy zależy też od pogody. Jeśli też nie stawia się na wyczyn, a na rekreację, turystykę, to kiedy ma się gorszy dzień, można nieco odpuścić, przejechać mniej kilometrów.

    Albo jeśli napotka się ciekawe miejsca warte zwiedzenia.

    Właśnie. Zresztą wcale nie jest powiedziane, że trzeba robić po sto pięćdziesiąt kilometrów dziennie. Ktoś może robić po pięćdziesiąt kilometrów i więcej zwiedzać po drodze.

    Podczas prelekcji opowiadałaś, że miejsc wyjątkowo turystycznych unikałaś…

    Tak, zdecydowanie. Nie mówię, że nie lubię ludzi. Na co dzień pracuję z ludźmi i lubię to. Na urlopie chciałam jednak odpocząć. Bardziej odpoczywałam sama w otoczeniu natury, niż w zgiełku zatłoczonych kurortów. Te starałam się przejechać jak najszybciej albo jak najwcześniej rano, kiedy nie ma jeszcze turystów. A zatrzymywałam się w miejscowościach mniej popularnych turystycznie. Było tam i taniej, i spokojniej, ciszej.

    Zalety wyprawy w pojedynkę

    Właśnie. Pojechałaś sama. Jakie są, twoim zdaniem, zalety samotnej wyprawy?

    Nie musisz się do nikogo dostosowywać, na nikogo oglądać. Miałam też na przykład taki moment bezsilności, kiedy położyłam się na przystanku i na przemian płakałam i miotałam przekleństwami. Na takie odreagowanie trudów wyprawy można sobie pozwolić, kiedy jedzie się samemu.

    A wady samotnej wyprawy?

    Ceny noclegów. Bywało, że musiałam płacić za pokój, w którym było więcej łóżek i jadąc w grupie, cena na osobę wychodziłaby taniej.

    Rady dla nowicjuszy

    To wróćmy do rad dla nowicjuszy. Jakby ktoś z naszych czytelników chciał wybrać się po raz pierwszy na taką wyprawę, to co byś mu doradziła?

    Na pewno wcześniej spróbować kilka razy taką dłuższą trasę. I koniecznie dzień po dniu. Żeby poczuć ten ból i zobaczyć, czy się będzie chciało na drugi dzień dalej jechać. Bo zupełnie czym innym jest przejechanie bardzo długiej nawet trasy i odpoczywanie następnego dnia, a czym innym, kiedy następnego dnia wstaje się i siada na rower.

    Mówiłaś, że dzień zaczynałaś wcześnie, już o 6 rano. Jechałaś latem, kiedy dni są długie, nie trzeba było więc wyjeżdżać aż tak wcześnie…

    Ja jednak polecam wyjeżdżać jak najwcześniej. Z własnego doświadczenia wiem, że po przerwie obiadowej już się zdecydowanie mniej chce pedałować, „połykać kilometry”. Dlatego wolałam większość planowanego na ten dzień odcinka pokonać przed obiadem.

    Komu byś poleciła taką wyprawę, a komu nie?

    Na pewno nie jest to urlop dla kogoś, komu przeszkadzałoby, że jest spocony, że śmierdzi. Nie jest to wypoczynek dla tych, którzy lubią zawsze ładnie wyglądać, ładnie pachnieć.

    O nie wyobrażających sobie swej twarzy bez makijażu nie wspominając…

    Zdecydowanie. Ja to z oszczędności miejsca nawet szczotki do włosów nie zabrałam, tylko grzebień. Ogólnie to miejsce w bagażu oszczędza się na wszystkim. Ubrania przepierałam i suszyłam później przywiązane do roweru, miałam trzy bluzki. No i nie jest to też urlop dla kogoś, dla kogo odpoczynek to leżenie na plaży.

    No to na koniec zdradź jeszcze, skąd miałaś pomysł, by tak właśnie spędzić urlop?

    Wcześniej myślałam, że pójdę jakąś dłuższą trasę na piechotę. Myślałam o Szumawie. Ale w końcu jakoś wpadłam na pomysł roweru. Zachęciły mnie chyba reklamy tego szlaku w telewizji.

    Tagi: , ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama

      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego