CZESKI CIESZYN / Prelegentem ostatniego w tym roku wykładu Międzygeneracyjnego Uniwersytetu Regionalnego PZKO był etnograf z Muzeum Śląska Cieszyńskiego oraz nauczyciel akademicki na kierunku etnologia Uniwersytetu Ślaskiego Grzegorz Studnicki. Mówił o zwyczajach bożonarodzeniowych na Śląsku Cieszyńskim. Ten sam temat poruszyliśmy w wywiadzie przeprowadzonym specjalnie dla naszej redakcji.

    Na ostatnim wykładzie MUR mówiłeś o zwyczajach świątecznych. Co najważniejszego umknęło tym naszym czytelnikom, którzy na prelekcji nie byli?

    Nie tylko o zwyczajach związanych z samym Bożym Narodzeniem. Także szerzej, o całym okresie poprzedzającym Boże Narodzenie. Czyli o adwencie, o historii świąt, ale też o tym, jak współcześnie wygląda okres adwentowy, bożonarodzeniowy. Więc nie tylko o tradycji, pamięci świąt w minionych czasach, ale również o współczesności.

    No tak, twoim zainteresowaniem jako etnografa zawsze była chyba bardziej współczesność.

    I tak i nie. Żeby poznać teraźniejszość, muszę sięgnąć nieraz do tego, co dawne. Żeby zobaczyć, co znikło, co się zmieniło, albo co nowego się pojawiło. Podczas prelekcji próbowałem zasygnalizować, jak Covid-19 zmienił nasze funkcjonowanie szczególnie w tym okołoświątecznym czasie.

    Czyli zmiany ostatnich dwóch lat.

    Zgadza się. Między innymi, w wielu miejscach na świecie odwoływane są targi świąteczne mające swoją długą tradycję – a były one i są przecież istotnym elementem okresu adwentowego i specyfiki lokalnej.

    Zastanawiam się, czy nie jest tak, że dawniej był dłuższy i z większą nabożnością obchodzony czas od początku adwentu. Tymczasem obecnie świętowanie zostało zawężone do trzech dni świąt. A czas przedświąteczny właściwie do sfery handlowo-dekoracyjnej jak wspomniane jarmarki?

    Zależy, jak się na to spojrzy. Być może nasza wiedza (lub niewiedza) wynika z tego, że badaczom ciężko jest dociec, jak dawniej przeżywano święta. Możemy tylko wnioskować na podstawie wspomnień, spisywanych pamiętników czy opracowań etnograficznych. Te ostatnie raczej skupiają się na opisywaniu zwyczajów i obrzędów, nie zaś na tym, co przeżywał lub odczuwał w rzeczywistości „lud”.

    Niemniej można przypuszczać, że dawne święta miały bardziej magiczny i oddziałujący na emocje charakter. Na pewno więcej było działań osadzonych w kategoriach myślenia magicznego, a te z kolei odnosiły się do praktyk życia codziennego, sięgających poza czas świętowania.

    Wspomnieliśmy o adwencie. Dawniej ten okres był pełen takich praktyk: a to Barbary, a to Mikołaja, a to Łucji itd. Na pewno dla osób o odpowiedniej wrażliwości jest to czas niezwykły, mający swój początek na przełomie listopada i grudnia. Ale ma również swoje świeckie odpowiedniki.

    Wyjdźmy na chwilę poza Śląsk Cieszyński. Na przykład Weihnachtsstollen, czyli świąteczne ciasto sprzedawane w Saksonii przez cały adwent – sytuuje się ono na przecięciu tradycji i tego, co komercyjne oraz co buduje jakąś specyfikę miejsca.

    Nieco podobnie jest z naszymi cieszyńskim ciasteczkami. Zresztą śledząc ogłoszenia prasowe, które pojawiały się m.in. w „Gwiazdce Cieszyńskiej” pod koniec XIX wieku, można zauważyć, że już na kilka tygodni przed świętami reklamy zachęcały do kupowania kolorowych papierowych lub tekturowych szopek, papieru pakunkowego itd.

    Rynek odpowiada na potrzeby, uwzględnia w jakimś sensie tradycje lub chęć jej posiadania, nostalgię za tym, co minione, ale także wychodzi naprzeciw naszej potrzebie obdarowywania się prezentami.

    Inną kwestią pozostaje to, jakie ma to skutki dla nas, dla przyrody itd. Niemniej w sposobie przeżywania okresu świątecznego swój ślad odciskają laicyzacja, zmiany społeczne i kulturowe, szczególnie te związane ze sposobem zdobywania środków do życia czy zmianą miejsca zamieszkania. To bardzo złożony proces.

    Właśnie. Czy nie jest tak, że kiedyś świętom towarzyszyły działania, zachowania i obrzędy oparte na kwestiach duchowych, a teraz przeżywanie świąt zostało bardziej skomercjalizowane i opiera się głównie na dekoracji i szale w handlu?

    Za tym też przecież stoi jakaś symbolika. Nawet jeśli nie do końca zdajemy sobie z niej sprawę. I nasuwa mi się w tym miejscu pytanie, jak dalece kiedyś ludzie zdawali sobie sprawę z tej symboliki, o której etnografowie, folkloryści tyle piszą. Czasami za wieloma działaniami stała prosta, tłumacząca wszystko zasada: „bo tak trzeba”, albo „zawsze tak się robiło”.

    Niewątpliwie zmieniła się rzeczywistość. Ile osób żyje w tej chwili z rolnictwa? Wiele praktyk związanych z życiem na roli znikło. Podobnie jak związane z jej uprawą słowa czy zwroty gwarowe. Sporo dawnych czynności obrzędowych czy zwyczajów okołoświątecznych odnosiło się do uprawy roślin i hodowli zwierząt – czyli życia na gospodarstwie rolnym. Jeśli te drugie znikają, to te pierwsze mogą stracić znaczenie oraz sens ich praktykowania.

    Przykładem choćby kolorowy opłatek zanoszony dawniej zwierzętom hodowanym i trzymanym w oborze. Dziś większość ludzi mieszka w blokach, a nawet ci, którzy mają swój dom poza miastem, nie mają obory ze zwierzętami. Jest jeszcze postęp wiedzy, który „odczarował” świat.

    Teraz w większości mamy co najwyżej zwierzęta będące domowymi pupilami…

    No tak, ale… nasi czworonożni milusińscy raczej nie są źródłem pożywienia i utrzymania rodziny, jak miało to miejsce dawniej. W dzisiejszych czasach mamy pewnego rodzaju swobodę w tym, czy podejmujemy się, czy też nie, pewnych praktyk, które miały zapewnić nam szczęście. Niektóre są już zapomniane i „żyją” w pamiętnikach lub pracach etnograficznych i folklorystycznych bądź jako estradowa inscenizacja, mająca walor już wyłącznie estetyczny.

    Oczywiście upraszczam. Niemniej w dużej mierze pracujemy inaczej, odmiennie spędzamy czas wolny od pracy, inaczej świętujemy i konsumujemy, niż czynili to nasi przodkowie. Nadal jednak można znaleźć pewne wspólne elementy między przeszłością i teraźniejszością: dla wielu osób okres świąteczny ma być czasem obfitości, stanem szczęśliwości, przyjemności i czasem spotkań z osobami, które obdarzamy pozytywnymi uczuciami.

    Wskazałeś więc na to, co łączy czasy dawne i współczesne. A jakbyś miał, z punktu widzenia etnografa, wskazać na największe różnice pomiędzy tym, co znasz ze starszych badań etnograficznych, a tym, co zaobserwowałeś współcześnie?

    Kilka, czy już może kilkanaście lat temu pojawiły się jasełka bajkowe.

    Jasełka bajkowe? Cóż to takiego?

    W Jasełkach występują postacie z bajek. I to jest coś, co mnie zaskoczyło i w tym stanie zaskoczenia tkwię nadal. W Internecie można znaleźć scenariusze takich jasełek.

    Czyli całkowite novum… Choć może wpisuje się to poniekąd w to, by zachować w jakiś sposób tradycję, jednocześnie uwspółcześniając ją…

    Tak. Ludzie narzekają, że nie mają czasu, są zmęczeni, mają dużo różnego rodzaju obowiązków. Ale jeszcze starają się gdzieś tam zachować coś, co pamiętają z dzieciństwa. Przywołać poprzez swoje działania, poprzez zwyczaje kulinarne coś, co pamiętają z przeszłości, co kojarzy się im z czymś przyjemnym. To jest obecne.

    I mam wrażenie, że jest to nadal ważne dla wielu żyjących współcześnie. Mimo tego tempa życia. Oczywiście są też tacy, których to nie interesuje. Uważają, że zabiera im to czas. Próbuję to zrozumieć w kontekście współczesnej kultury, tempa życia. Coraz częściej można spotkać ofertę wyjazdów świątecznych. Niektórzy wybierają wyjazd świąteczny z rodziną poza miejsce zamieszkania, bo chcą odpocząć od pracy, od zgiełku świątecznych przygotowań…

    I nie zajmować się pucowaniem okien, wymiataniem wszystkich kątów i staniem przy garach, by ugotować dwanaście potraw…

    Właśnie. Chcą odpocząć. A może właśnie wtedy mogą pobyć naprawdę z bliskimi, bo nie odciągają ich od wspólnie spędzonego czasu żadne obowiązki. To jest bardzo złożony proces, który należy rozpatrywać pod kątem zmian kulturowych, ról społecznych, bogactwa stylów życia, ale także wymiaru klasowego. Tak się dzieje – niektórzy dostrzegą w tym pozytywne strony, a innych to przeraża.

    Patrząc w ten sposób, to taki wyjazd świąteczny może być czasem bardziej spędzonym z rodziną, niż zostanie w domu, gdzie każdy ma swoje obowiązki i do stołu siada jeszcze bardziej zmęczony, niż po codziennej pracy zawodowej… Niemniej jest to zmiana zdecydowanie odbiegająca od dawnych zwyczajów, które nakazywały spędzanie niektórych dni świątecznych w domu, wyłącznie w gronie najbliższej rodziny, domowników.

    Myślę, że w jakimś sensie tak jest, albo potencjalnie tak może być. Musimy też pamiętać, że ludoznawcy dziewiętnastowieczni, jak i ci z pierwszych dekad XX wieku, też trafiali na jakiś fragment przeobrażającej się od dawien dawna kultury. Nie mamy informacji o tym, jak to wyglądało dokładnie w XVII czy XVI wieku.

    Jak już wspomniałem, mało wiemy, jak przeżywano ten czas naprawdę na poziomie odczuć jednostki. Oraz czy powszechnie towarzyszyła temu świątecznemu okresowi jakaś głębsza refleksja.

    Warto pamiętać, że do XIX wieku mało kto interesował się kulturą ludu. Twórcami opisów byli reprezentanci grupy społecznej zewnętrznej w stosunku do opisywanego ludu wiejskiego. Dopiero w XIX wieku nastąpiła zmiana i zaczęto dostrzegać kulturę ludzi, którzy w rzeczywistości stanowili liczebnie zdecydowaną większość społeczeństwa. Takim momentem była epoka romantyzmu, ale także upowszechnianie się i umasowienie idei narodu.

    Można też zastanowić się, czy w tych opisach ludu nie zwracano za bardzo uwagi na to, co było odmienne w doświadczeniu czy odbiegało znacznie od tego, co było udziałem codziennego życia ludoznawców – dlatego przykuwało ich uwagę to, co egzotyczne, niezwykłe – aż korci, żeby zapytać, czy przypadkiem tylko to chciano dostrzec w tzw. ludzie.

    Zwykle dawne prace ludoznawcze, to wypisy i opisy zwyczajów, praktyk, pieśni, w których nie odnajdziemy zdania nosicieli opisywanych zwyczajów na ten temat… Stąd niedaleko do stworzenia mitycznego obrazu „wsi spokojna, wsi wesoła”.

    Troszkę ta sytuacja wyglądała inaczej na Śląsku Cieszyńskim, gdzie miejscowi ludoznawcy byli przedstawicielami inteligencji o korzeniach plebejskich, ale zapewne i w ich przypadku dochodziło do „ubarwiania” wizerunku ludu. Niemniej wracając do kwestii, że uczestniczymy tylko w niewielkim wycinku rozciągniętego w czasie procesu, warto pochylić się nad choinką świąteczną, która współcześnie zajmuje zacne miejsce, stojąc koło telewizora.

    Dawniej wisiała koło „świętego kąta”…

    Dla nas współczesnych ta forma świątecznego drzewka jest czymś oczywistym. Jednak kiedy ludoznawcy zaczęli się tym interesować w XIX wieku, to zielone drzewko funkcjonowało w nieco innej formie – było zawieszone pod powałą. Choć już od połowy dziewiętnastego stulecia można obserwować, że współczesna forma świątecznego drzewka powoli „wchodziła” do wiejskich izb.

    W dawnych opisach etnograficznych jest zwykle bardzo ogólna wzmianka, jak to drzewko wyglądało, czym było zdobione, w której części izby się znajdowało itd. Tylko bardziej ambitne i rzetelniejsze prace etnograficzne czy folklorystyczne odwoływały się do jego symboliki, ale raczej w kategoriach metaanalizy tego fenomenu.

    Niemniej, mimo iż forma drzewka ulega zmianom – a w obecnych czasach już nawet nie zawsze jest ono zielone – to jego symbolika jest nadal obecna. Przynajmniej na poziomie bardzo prostego symbolu świątecznego czasu. Bo większość z nas, świadoma lub nieświadoma jego złożonej symboliki, stawia je na świąteczny czas.

    Właśnie. Kiedyś choinkę przynoszono do domu i strojono dopiero w Wigilię, bo wszystko miało swoją symbolikę. A teraz stoi już od listopada jako element komercyjnej dekoracji w przestrzeniach publicznych, w sklepach…

    Zgadza się. Być może ktoś może dostrzegać „inflację” tego typu symboli. Natomiast jest jeszcze inny wątek, na który warto zwrócić uwagę. Nadal jest obecna praktyka, że w święta Bożego Narodzenia składamy sobie życzenia. Medium jest inne, ale zwyczaj pozostał. Inna kwestia, czy zdajemy sobie sprawę ze znaczenia życzeń. Oczywiście mogą być też sytuacje, w których jest to uciążliwe.

    Ja kiedyś stwierdziłam, że Sylwester i Nowy Rok to jest genialny moment do odtworzenia listy kontaktów, jak się zgubiło telefon…

    Dla części osób ten czas świąteczny może stracił jakąś magię. Ale pytanie, czy on miał zawsze jakąś magię. Czy przypadkiem my nie patrzymy na przeszłość jako na coś idealnego – w tym tkwi siła nostalgii. Należy zapytać osoby 70+, jak one wspominają swoje święta sprzed 20, 30, 40 czy 50 lat, a jak te, kiedy mieli plus minus 10 lat.

    Będą je wspominać jako najwspanialszy czas, bo wtedy byli młodzi…

    Tak. Ale jakbyśmy ich zapytali, jak oni przeżywali ten czas, mając lat trzydzieści, czterdzieści, to okaże się, że już tej magii świątecznej może nie jest tak wiele. Dla dzieci pewnie nadal jest to jakiś element niezwykłości. Być może, gdyby zapytać za pięćdziesiąt lat dzisiejsze dzieci, jak wspominają swoje święta z 2021 roku, to może odpowiedzą, że był to czas wyjątkowy i magiczny, że było w nich coś, czego nie ma w 2071 roku.

    Jak się jest dorosłym, to optyka zmienia się, bo inne sprawy, problemy, obowiązki zaprzątają nasze głowy. Jedno wydaje się widoczne: że współczesne praktyki świąteczne oderwały się w znacznym stopniu od życia związanego z gospodarstwem rolnym, a jeśli takie elementy są obecne, to są one pewnym sensie reliktem rozumianym w kategoriach opisowych.

    Bo nie ma gospodarstwa rolnego…

    Właśnie. Ale ciągle są to święta obudowane różnymi przedmiotami, praktykami, dyskursami, które na pierwszy rzut oka wydają się nie być ze sobą połączone. Kończąc, można zapytać: „czy nasza rozmowa nie wpisuje się w jakąś tradycję świąteczną?”, „czy opowiadanie o dawnych tradycjach nie jest już samą tradycją?”, „czy to, że w okresie poprzedzającym święta dziennikarze i dziennikarki udają się na wywiad do osób, które jawią się im jako kompetentne w materii tradycji świątecznych, samo nie wpisuje się w jakąś tam tradycję świąteczną?”. Odpowiedzi na powyższe pytania pozostawiam Czytelnikom.

    (indi)

    Tagi: , ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama

      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego