Sylwia Grudzień
E-mail: sylwia@zwrot.cz
Z Magdaleną Wanią, studentką trzeciego roku polonistyki na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Masaryka w Brnie, współtwórczynią podstrony, autorką jednego z tłumaczeń, rozmawia Sylwia Grudzień.
Skąd pomysł, żeby powstała taka strona?
Jest to pomysł pani doktor Renaty Putzlacher-Buchtovej. Co roku organizujemy w ramach Tygodnia Nauk Humanistycznych na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu w Brnie imprezę promującą polską literaturę. Jest to impreza, na którą studenci poszczególnych kierunków przygotowują jakiś program. Na przykład dwa late temu realizowaliśmy program Herbertowski – prezentowaliśmy poezję Zbigniewa Herberta. Przygotowywaliśmy prezentacje, czytaliśmy wiersze w oprawie muzycznej. W tym roku nie było możliwości, żeby zorganizować taką imprezę, na którą studenci innych kierunków mogliby przyjść, popatrzeć i posłuchać. W tym roku tematem przewodnim Tygodnia Nauk Humanistycznych był kryzys związany z pandemią, więc poszliśmy tym tropem i wpadliśmy na pomysł, żeby zaprezentować Olgę Tokarczuk. Polska noblistka wypowiada się bardzo głośno na temat tych problemów, które mamy aktualnie. Pani doktor podsunęła nam pomysł, że można by było zrobić stronę, na której zamieścilibyśmy tłumaczenia wywiadów, felietonów, fragmentów tekstów Olgi Tokarczuk na język czeski. I tak rozpoczęła się praca nad stroną.
Jak wyglądało i jak długo trwało przygotowywanie strony?
Prace na stroną odbywały się wyłącznie online i trwały trzy tygodnie. Przez pierwszy tydzień ustalaliśmy, jak ta strona miałaby wyglądać. Co na niej zamieścimy, co będzie motywem przewodnim, itp. Później rozpoczęły się prace nad tłumaczeniem felietonów, wypowiedzi, wywiadów z polskich stron internetowych albo fragmentów książek Olgi Tokarczuk. Wywiady i felietony zazwyczaj nie są tłumaczone na język czeski, więc wszystko tłumaczyliśmy po raz pierwszy.
O, to zostaliście wrzuceni na głęboką wodę (śmiech). A jak wyglądało sam proces, tłumaczyliście w grupie czy indywidualnie?
Każdy wybierał sobie jakiś fragment tekstu, który go szczególnie zainteresował i tłumaczył. Mogliśmy to robić w dwójkę albo sami. Ja akurat tłumaczyłam z moją koleżanką Ewą tekst „Świat jest mały”.
A ilu studentów było w to zaangażowanych?
Musiałabym policzyć, około dziesięcioro studentów.
Czy ta strona jest już skończona? Czy macie jeszcze jakieś plany?
Strona jest już gotowa. Raczej nie będziemy niczego dodawać. Miała ona działać w ramach Tygodnia Nauk Humanistycznych. Nie wiem, jaki ma pani doktor plan. Zobaczymy, może coś się jeszcze urodzi?
Jak wyglądała zdalna praca? Czy mierzyli się państwo z jakimiś trudnościami?
Było trudniej, bo trudniej omawia się pewne sprawy przez Internet. Czasami lepiej się spotkać i porozmawiać o czymś osobiście. Ale w sumie wydaje mi się, że całkiem nieźle nam się udawała współpraca i jakoś się dogadywaliśmy. Najtrudniejszą pracę do wykonania miał Adam Staszczak, który właściwie zaprojektował próbną stronę. Włożył na nią wszystkie artykuły, dodał obrazki i ona właściwie w niezmienionym kształcie została wrzucona przez administratorów uczelnianych. To, jak wygląda ta strona, jest właściwie jego pomysłem.
Czy lubi pani twórczość Olgi Tokarczuk? Ma pani ulubioną książkę?
Szczerze przyznam, że jeszcze nie czytałam żadnej książki. Ale czytałam dużo wywiadów, felietonów, najbardziej podobają mi się felietony dotyczące obecnej sytuacji, bo lubię czytać o takich tematach i lubię czytać przemyślenia innych ludzi. Olga jako postać jest dla mnie bardzo ciekawa. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się przeczytać, którąś z jej książek.
Czy studiowanie online dla młodych ludzi jest uciążliwe? Dużo się mówi, że jesteście pokoleniem, które czuje się w sieci jak ryba w wodzie? Czy wasze pokolenie odczuwa tę zmianę?
Ja, bo mogę się wypowiadać tylko za siebie, czuję się w studiowaniu zdalnym dobrze. Dla mnie to zaleta, że niektóre zadania mogę wykonywać w innym czasie niż podczas wykładu. Bardziej mi się podobała zeszła, marcowa kwarantanna, bo właściwie nie było wykładów, tylko robiliśmy zadania. A teraz, gdy mamy wykłady, jest trudniej. Czasami słabo słychać, połączenie jest złe lub w ogóle nie ma Internetu. Nie jestem też w domu sama, mam dwie siostry i jednego brata, więc jak wszyscy usiądziemy przed komputerami, jest trochę trudniej, bo brakuje pokoi (śmiech). Na wykłady wolałabym chodzić na uczelnię. I to nie chodzi o to, że te wykłady mi się nie podobają, tylko że nie lubię wykładów w takiej formie. Brna mi też brakuje. Choć tam pracuję, to jednak brakuje mi studenckiego życia, gdy po wykładzie szłyśmy sobie z koleżankami na kawę pogadać. Teraz tego po prostu nie mam.
A są zalety takiego studiowania?
Zaletą jest to, że można być w domu. Mam więcej czasu, bo przecież podróże do Brna zabierały mi sporo czasu, chodzenie z wykładu na wykład też zajmuje sporo czasu. Więc mam go teraz więcej i staram się go lepiej wykorzystywać.
A czy praca nad tłumaczeniami tekstu Olgi Tokarczuk Panią wewnętrznie wzbogaciła?
Na pewno mnie wzbogaciła. Szczególnie współpraca z moją koleżanką Ewą, z którą tłumaczyłam tekst. Tłumaczyłyśmy fragmentami, gdy jedna przetłumaczyła, to przesyłała dany fragment drugiej, a druga z kolei patrzyła na ten tekst i dawała tej drugiej jakieś sugestie czy nanosiła poprawki. Bawiłyśmy się słowem. Cieszył nas sam proces tłumaczenia. To mi się bardzo podobało. Nie było to takie tłumaczenie, jakie robimy w ramach lekcji, czyli tłumaczenie tekstów prawnych czy ekonomicznych. Była to przyjemność.
Link do strony z tłumaczeniami tekstów Olgi Tokarczuk na język czeski
Tagi: Magdalena Wania, Olga Tokarczuk, Renata Putzlacher, Uniwersytet Masaryka w Brnie