Beata Tyrna
E-mail: indi@zwrot.cz
CIESZYN / Odtwarzając prastarą tradycję nad Olzą w ostatnią noc karnawału – przed Środą Popielcową – zorganizowano „Pogrzeb basów”. Kulminacyjnym momentem zabawy ostatkowej była oczywiście inscenizacja pogrzebu instrumentu basowego, będącego symbolem hucznej zabawy. I tak o północy obwieszczono koniec karnawału i nadejście Wielkiego Postu.
Nim to jednak nastąpiło bawiono się hucznie, skocznie i radośnie. Oczywiście na ludową, góralską nutę. Zagrała Torka, której nie mogłoby na tej imprezie zabraknąć. Wszak to jej lider śp. Kazo „Nędza” Urbaś przed prawie trzydziestoma laty wspólnie z Aliną Bańczyk wskrzesił znany niegdyś w Beskidzie Śląskim zwyczaj grzebania basów.
W tym roku imprezę zorganizowano w Otwartym Klubie Browaru Zamkowego Cieszyn. Oprócz nowego miejsca (choć w przeszłości „pogrzeby” już się tam odbywały) wszystko było po staremu.
Zabawę poprzedziła msza góralska odprawiona w kościele św. Marii Magdaleny. Zjechali muzycy z bliższych i dalszych partii Karpat – przyjaciele Torki, Kaza, Tadzia Kuzyka, który, jak i Urszula Gruszka oraz Wielki Zbójnik Jan Sztefek, odszedł tego roku na wieczne muzykowanie. W ich intencji modlono się podczas mszy.
Muzykanci, przyjaciele Torki na scenie zmieniali się, muzyka nie ustawała. – Bo Torka to jak jedna wielka rodzina. Gramy razem, przyjaźnimy się, a duch Kazka ciągle jest wśród nas, bo to on stworzył fenomen tej kapeli – powiedziała „Zwrotowi” Teresa (Terka) Kowalowska. Oprócz ducha Kazka, którego obecność jego przyjaciele czuli na imprezie, przy scenie były też ustawione jego zdjęcia.
Gdy o północy basy złożono na marach, a kondukt pogrzebowy wśród płaczów i lamentów odprowadził je po zamkowym dziedzińcu, część uczestników imprezy rozeszła się już do domów, część wróciła jeszcze na salę, by już w ciszy zjeść postny żur.
(indi)
Tagi: Pochowanie basów, Torka