Irena Małysz. Perłowy jubileusz Zgody – zwrot.cz

TRZYNIEC-KANADA / Po rozmowie z panią Ireną Małysz z Trzyńca Kanady bardzo poprawiło mi się samopoczucie. Uświadomiłam sobie, jak niewiele potrzeba, by człowiek czuł się szczęśliwym. Szczęście bowiem tkwi w nas samych, należy je tylko odnaleźć.

Jak to się dzieje, że nie traci pani energii, werwy, wigoru, zapału. Istnieje na to jakaś recepta?

Recepty chyba nie ma. Wszakże mogę powiedzieć, że kiedy jestem na emeryturze, to nie goni mnie czas i po prostu zajmuję się tym, co lubię. A lubię ludzi, kontakty ze znajomymi, kolegami, przyjaciółmi, lubię naturę, poznawanie nowych, ciekawych miejsc, kocham muzykę. Wszystko mnie cieszy. Przede wszystkim próby z chórzystami, wspólne wyjazdy, wycieczki, koncerty, spotkania. Raduję się z tego, co mnie otacza, bo właściwie wszyściutko mi się podoba, mam z tego duże zadowolenie i satysfakcję.

Jak rozpoczęła się pani przygoda z muzyką?

Zawsze podobała mi się gra na fortepianie i już jako dziecko chciałam nauczyć się na nim grać. Rodzice mi to umożliwili. Początkowo nie miałam własnego instrumentu, jednak nie trwało to długo, bowiem rodzice kupili stary fortepian wiedeński z Karwiny. Później było również pianino, które jednak nabyliśmy już razem z mężem. Tak samo nasz syn Wiesiek uczył się gry na nim i kształcił w zakresie muzyki w trzynieckiej szkole muzycznej. Dokładnie tam, gdzie ja.

Pani mąż również gra na fortepianie?

Nie. Mąż nie gra na żadnym instrumencie. W młodości uczył się gry na mandolinie, jednak po pewnym czasie mandolina poszła w kąt. Ale śpiewał w chórze kościelnym i po dziś dzień śpiewa w chórze Zgoda.

Przez wiele lat była pani nauczycielką w polskiej podstawówce w Trzyńcu Tarasie, później dyrektorem szkoły. Tam był również „fragment muzyczny“.

Oczywiście. Swoją karierę nauczycielską rozpoczynałam w Bystrzycy, gdzie uczyłam przez dwa lata (1958–60). Wtedy potrzebni byli nauczyciele wychowania muzycznego i tam właśnie rozpoczęłam pierwsze lekcje śpiewu z dziećmi. Nie miałam przygotowania do wychowania muzycznego, bo skończyłam aprobację biologia i geografia dla drugiego stopnia. Chodziłam jednak na różne kursy dyrygenckie, które organizowało Zrzeszenie Śpiewaczo-Muzyczne ZG PZKO w Czeskim Cieszynie, dokształcałam się również samodzielnie i sprostałam wyzwaniom. Kiedy zaczęłam uczyć w Trzyńcu, dyrekcja szkoły zaproponowała mi już lekcje wychowania muzycznego od klasy piątej po dziewiątą. Oczywiście prowadziłam też zespoliki, chóry liczące nawet czterdzieści dzieciaczków, bo wtenczas bardzo lubiły one śpiewać. I tak jakoś się złożyło, że w roku 1986 uproszono mnie, żebym dyrygowała chórem mieszanym, który właśnie założyliśmy u nas w Trzyńcu-Kanadzie. Przyznam, że miałam niemałe obawy, bo dziecięcy chór szkolny to jednak coś całkiem innego, niż chór dorosłych, chór mieszany. Ale nie żałuję.

Emilia Świder

Całą rozmowę z Ireną Małysz można przeczytać w sierpniowym „Zwrocie”.

Tagi: , , , , , ,

Komentarze



CZYTAJ RÓWNIEŻ



 

NAJWAŻNIEJSZE WYDARZENIA NA ZAOLZIU
W TWOJEJ SKRZYNCE!

 

DZIĘKUJEMY!

REKLAMA Reklama

REKLAMA Reklama
Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego