Bal Gorolski cieszy się od lat nieprzerwaną popularnością. Tańcząc, trzeba uważać, żeby nie nadepnąć obcasem (jeśli, owszem, jest się w stroju wałaskim, bo przytup góralskim kierpcem z reguły aż tak nie boli), nie uderzyć rozhuśtaną torebką lub łokciem opartym o męskie ramiona.

    Należy też wystrzegać się rozhuśtanych babskich warkoczy, gdyż zdzielenie takowym, wbrew pozorom, nie należy do rzeczy przyjemnych.

    Węgierscy muzycy wydawali się nad wyraz zadowoleni, kiedy ze zwrotki na zwrotkę, stopniowo przyśpieszając rytm, zmuszali tańczących do coraz szybszego ruchu, aż do granic wytrzymałości. Mimo tych wszystkich niebezpieczeństw czyhających na uczestników balu, chętnych do zabawy jest z roku na rok coraz więcej, choć ceny biletów szybują w górę.

    Na Balu Gorolskim obowiązują stroje ludowe, a patrząc na zgromadzone kobiety odnosi się wrażenie, że strój to rodzaj uniformu, munduru, fartuszka szkolnego, gdzie wszyscy powinni wyglądać identycznie.

    No może poza podziałem na stroje góralskie i śląskie, bo stroju jackowskiego było niewiele. Poza tą jedną wyraźną różnicą, a także różnymi kolorami haftu sukien oraz przepasek – kobiety ubrane były tak samo.

    Ciekawa jestem, czy nasze babcie, gdyby miały możliwość uczestnictwa dzisiaj w takim balu, nie zdziwiłyby się jednakowym wyglądem sąsiadek. A przecież panie kiedyś też chciały się wyróżniać, tak jak na dzisiejszych balach – jeśli już znajdą się dwie kobiety w tej samej kreacji, to różnią się przynajmniej dodatkami, biżuterią lub fryzurą.

    A na Balu Gorolskim? W imię zasady – strój to świętość i nie należy go zmieniać – wszystkie ubrane są na jedną modłę. Moja babcia, której suknię zakładam na bal, nie nosiła do stroju wykrochmalonego kabotka, tylko zwykłą różową, koronkową bluzkę. Nie chciało jej się krochmalić ani prasować.

    Kiedy strój funkcjonował jako rodzaj wyjściowego, eleganckiego ubrania, panie mogły pozwolić sobie na jego modyfikację. A skoro dzisiaj nie wolno go nijak zmieniać, to pozostał zwykły relikt pozbawiony życia.

    Powiem więcej: na Balu Gorolskim najbardziej podobały mi się kreacje zainspirowane ludowością, nie trzymające się kurczowo utrwalonego wyglądu strojów ludowych – rozkloszowana czarna spódnica z pasami łowickimi, sięgająca do połowy łydek w komplecie ze zwykłym czarnym podkoszulkiem, lub suknia cieszyńska z białym t-shirtem pod spodem.

    Te stroje wydawały się mniej sztuczne, bo zakładały możliwość innowacji, która z całą pewnością miała miejsce na naszych wsiach góralskich.

    A tymczasem w kolejce do toalety zawiązała się krótka rozmowa:

    Skąd jesteś? – pyta dziewczyna z polskiej, sąsiedniej wsi.
    Stąd – odpowiadam.
    Czyli jesteś Czeszką?
    Nie, Polką.
    A jakie masz obywatelstwo?
    Czeskie.
    Czyli jesteś Czeszką?!
    Nie. Polką. – odpowiadam uparcie.
    A to tutaj żyją Polacy???

    Taaa… Bal Górolski to manifestacja regionalizmu – nikt nie powiedział, że dotyczy Polaków.

    (EC)

    Artykuły w kategorii Blogi prezentują poglądy autorów i nie mogą być interpretowane w żaden inny sposób.

    Tagi: , , , ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama

      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego