Z poczty redakcyjnej
E-mail: info@zwrot.cz
Zbliżający się jubileusz sześćdziesięciolecia Zespołu Pieśni i Tańca „Olza” był okazją do spotkania długoletniej kierowniczki artystycznej zespołu Janiny Ferfeckiej i Renaty Putzlacher, która przed laty śpiewała i tańczyła w zespole, a obecnie układa scenariusz programu jubileuszowego i współredaguje biuletyn pełen olziańskich zdjęć i archiwalnych dokumentów.
Renata Putzlacher pamięta Janinę Ferfecką jeszcze jako znakomitą nauczycielkę chemii w szkole podstawowej w Czeskim Cieszynie. – Miałam bardzo dobre podstawy i przez całe gimnazjum czerpałam z tego, czego nauczyłam się w podstawówce – wspomina. – Akurat zaczęłam uczyć – dołącza do wspomnień Ferfecka – kiedy Zarząd Powiatowy PZKO w Czeskim Cieszynie organizował kurs, który prowadziła Janeczka Marcinkowa. Nie brałam w nim udziału, ponieważ jako początkująca nauczycielka miałam bardzo dużo pracy. Ale do tańca zawsze miałam blisko, od dziecka brałam udział w zajęciach tanecznych prowadzonych w różnych kółkach, po prostu kochałam taniec. Wiosną 1954 roku dołączyłam do „Olzy”. Były to czasy tuż po reformie szkolnictwa, wprowadzono jedenastoletnie szkoły średnie, musiałam mieć zgodę dyrektorów. Moim pierwszym partnerem był mój uczeń klasy maturalnej Stasiek Franek. Pierwszy partner olziański późniejszej kierowniczki zespołu to brat nauczyciela gimnazjum Wilhelma Franka, który też zresztą tańczył w „Olzie”. Uczennicą, a jednocześnie tancerką, była też siostra Bronisława Liberdy. Razem z koleżankami usprawiedliwiały się na lekcji, że nie są przygotowane, bo poprzedniego dnia był występ „Olzy”. – Dobrze – odpowiadałam wtedy, wiedząc, że wracali przecież do domu o trzeciej nad ranem – dodaje Ferfecka.
Janina Marcinkowa była kierownikiem artystycznym ZPiT Olza, a Janina Ferfecka przez kilka lat jej asystentką. – Ale po pięciu latach to „spadło” na mnie – wyjaśnia, w jaki sposób doszło do jej awansu. Marcinkowa miała swój Zespół Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej i nie starczało jej czasu dla dwóch zespołów.
– Fach pedagoga bardzo mi pomagał, no i dużo nauczyłam się od pani Janeczki – dodaje. – Mąż mój pracował w ZG PZKO, przez jakiś czas prowadził też dział taneczny, organizowano wtedy wiele kursów tańca, zarówno dla dzieci w ówczesnym Domu Pioniera w Czeskim Cieszynie, jak i w terenie. Musiałam się przygotować teoretycznie, ale bardzo ważna była też praktyka. Bo tańczyć samemu a uczyć kogoś, to są dwie różne sprawy. Uczyłam się, gdzie tylko mogłam.
– Pani Marcinkowa wszystko pokazywała sama, sama zatańczyła, sama choreografię układała na próbach – wyjaśnia. – Potem mieliśmy w „Olzie” różnych choreografów, m.in. Zdenę Kyselą, która prowadziła zespół Hlubina z Ostrawy i miała inną teorię nauki tańca. Nie pokazywała, lecz tłumaczyła, że tancerz musi najpierw zrozumieć, a potem dopiero przetransponować. Ja musiałam mieć wszystko przygotowane w domu, całą choreografię dokładnie zapisaną, nie umiałam na próbie improwizować.
CR
Cały artykuł o spotkaniu i wspomnieniach Janiny Ferfeckiej i Renaty Putzlacher nt. zespołu można przeczytać we wrześniowym numerze „Zwrotu„.
Czytaj również: Do jubileuszu ZPiT „Olza” pozostał… , „Olza” ma przed sobą „wielki rok”, Święta zawitały do Trzyńca
Tagi: Janina Ferfecka, Janina Marcinkowa, Renata Putzlacher, Zespół Pieśni i Tańca "Olza"