Z poczty redakcyjnej
E-mail: info@zwrot.cz
Są to ostatnie dni karnawału przed Środą Popielcową, które zamykają poświąteczny bożonarodzeniowy okres tzw. „zwykły” lub inaczej „mięsopust” czy „przedpoście”.
W ostatki tradycyjnie jadano dużo i tłusto, nie odmawiając sobie ostrzejszych trunków , że nie wspomnimy o piwie. Jadano przede wszystkim wieprzowinę przyrządzaną najprzeróżniejszymi, nawet wymyślnymi sposobami i chyba nie było u nas domu, w którym by brakowało w te dni „kreplików” – pączków z powidłami czy marmoladą.
W okresie tym natomiast urządzano liczne i huczne zabawy oraz bale ostatkowe, często maskowe. Niejako pewien przywilej w urządzaniu zabawy czy balu na ostatki miały kobiety – różne ich związki, stowarzyszenia lub kluby. Popularnie określano je też często babskimi balami. Na takich zabawach tanecznych nigdy nie ogłaszano białych walców, a kobiety bez żenady i skrępowania przez cały czas trwania takiego balu zapraszały mężczyzn tak do tańca, jak do bufetu na wódkę. Niektóre tańczyły same, nie dopuszczając mężczyzn do nich.
Do dzisiaj przetrwało u nas powiedzenie: „Jak ostatki, to ostatki, niech się trzepią babski zadki”.
Podczas ostatków wybija się u nas tzw. bal z pochowanim basy – pogrzebanie basetli, który zawsze obowiązkowo i bezapelacyjnie kończył się o północy. Przypatrzmy się dość ciekawemu zakończeniu: W pewnym momencie przed północą wodzirej wchodził między muzykantów i jednemu z nich z basetli odpinał jedną strunę, po chwili drugą itd. W trakcie tego odpinania strun przestawał także grać jeden z intrumentów. Gdy wodzirej odpiął czwartą strunę, zabierał basiście smyczek. W tej chwili cała kapela przestawała grać, a na salę czterech na czarno ubranych młodzieńców wnosiło mary, na które basista z udawanym płaczem kładł swoją basetlę z odpiętymi strunami. Wodzirej stawał na krześle (lepiej na wtoczonej próżnej beczce od piwa) i wygłaszał tragikomiczną „mowę pogrzebową” na zakończenie mięsopustu, po czym schodził z beczki, skrapiał wódką basetlę i nakrywał ją czarnym płótnem. Stawał nad marami i podnosił smyczek, na którym umocowane były czarne wstążki. To był znak dla muzykantów, aby grali marsza żałobnego. Młodzieńcy podnosili mary z basetlą i w takt marsza obchodzono dookoła salę balową. Na czele kroczył wodzirej z podniesionym smyczkiem, za marami szła na czarno ubrana dziewczyna ze złamaną świecą w ręce. Za nią dołączyła cała reszta balowników.
Tym wydarzeniem kończył się czas karnawałowy, a o północy rozpoczynał się Wielki Post, trwający 40 dni.
(Jan Szymik, Doroczne zwyczaje i obrzędy na Śląsku Cieszyńskim, PZKO w RC, Cz. Cieszyn 2001)
Tagi: Ostatki