Renata Staszowska
E-mail: renata@zwrot.cz
TRZYNIEC, OLDRZYCHOWICE / Miejscowe Koło PZKO w Oldrzychowicach kontynuuje swój cykl „Szykowne oldrzichowicki rynce”, w ramach którego mieszkańcy uczą się praktycznych umiejętności od siebie nawzajem. Wiosną uczestnicy dekorowali pisanki, a latem przyszedł czas na… spawanie! Warsztaty odbyły się w poniedziałek 14 lipca w Zespole Szkół Zawodowych Huty Trzynieckiej.
– W tym roku jest to już trzecia edycja tego cyklu, którego myślą przewodnią jest to, że zręczni oldrzychowianie przekazują swoje zdolności i umiejętności niemniej zręcznym uczestnikom – oldrzychowianom. Po dwóch edycjach, które spotkały się ze sporym zainteresowaniem, postanowiliśmy kontynuować tę inicjatywę i powstał w ten sposób tradycyjny już cykl warsztatów, kursów i spotkań edukacyjnych – mówi Krzysztof Kokotek, prezes MK PZKO w Oldrzychowicach.
Spawarka zamiast igły
Spotkanie, które odbyło się w poniedziałek 14 lipca w Zespole Szkół Zawodowych Huty Trzynieckiej, skierowane było głównie do mężczyzn. Poprowadził je profesjonalny instruktor René Kajfosz, który wprowadzał uczestników w tajniki spawania.
– To był pomysł grupowy. Chłopcy przy dyskusjach doszli do wniosku, że skoro kobiety mogą się uczyć szyć, haftować, robić ozdoby czy gotować, to oni też chcą opanować coś konkretnego – coś, co przyda się przy pracach wokół domu. Umówiłem więc współpracę z panem Kajfoszem – prawdziwym fachowcem. Uczy nas różnych technik spawania, bo – nie oszukujmy się – prawie w każdym domu stoi jakiś spawacz, a jak to u nas mówimy – każdy już kiedyś coś „smarkał” po kątach. Teraz chcemy robić to porządnie – mówi z uśmiechem Krzysztof Kokotek. – I rzeczywiście, panów nie szło później z tej sali wyciągnąć. Byli jak dzieci w sklepie z zabawkami! – śmiał się Kokotek
Nie tylko dla mężczyzn
Choć warsztaty były pomyślane z myślą o mężczyznach, nie zabrakło również kobiecej reprezentacji. Jedną z uczestniczek była Dagmar Ivanov, która od lat interesuje się technicznymi pracami.

– Mój tata miał kiedyś spawarkę i od zawsze ciekawiło mnie, jak to działa. Kiedy spróbowałam, od razu stwierdziłam, że naprawdę mi to pasuje i całkiem nieźle mi idzie. Najtrudniejsze jest zapalić płomień – jak ręce się pocą, to ciągle gaśnie! Ale w domu zawsze jest coś do naprawienia, więc na pewno będę próbować dalej. Pomysł z warsztatami był świetny. Cieszę się, że mogłam wziąć w nich udział – mówi zadowolona Dagmar.
Zapał, który nie gaśnie
Warsztaty cieszyły się dużym zainteresowaniem – wzięło w nich udział około piętnastu osób. Atmosfera była luźna, ale pełna skupienia i zaangażowania. Uczestnicy uczyli się od podstaw, poznając różne techniki i zasady bezpiecznej pracy ze sprzętem.
Pomysł organizowania zajęć nie tylko artystycznych, ale także praktycznych, okazuje się strzałem w dziesiątkę. Bo jak podkreśla prezes Kokotek – rozwijać się chcą nie tylko panie przy szydełku, ale i panowie przy elektrodach.

































