W ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin dojdzie do nietypowego wydarzenia. W ziemską atmosferę wejdzie niesprawna radziecka sonda kosmiczna Kosmos 482 i z bardzo dużym prawdopodobieństwem dotrze aż do powierzchni. To ponad 50-letnia sonda, której celem była misja na Wenus. Krótko po starcie w 1972 roku utracono nad nią kontrolę. W wyniku awarii silników pozostała na orbicie okołoziemskiej i jako kosmiczny śmieć do dziś krąży wokół naszej planety. Teraz, po dekadach powolnego obniżania orbity, zbliża się jej nieunikniony powrót.
W lutym 2025 na terenie Polski spadły szczątki rakiety Falcon 9 firmy SpaceX. Wywołało to aferę medialną i skutkowało zmianami we władzach Polskiej Agencji Kosmicznej POLSA. Teraz pojawiło się kolejne zagrożenie spadkiem sztucznego obiektu. Polska Agencja Kosmiczna wydała ostrzegawczy komunikat, który aktualizuje na bieżąco. Chodzi o starą radziecką sondę kosmiczną Kosmos 482 (Cosmos 482), która już jutro 10 maja 2025 wejdzie w ziemską atmosferą.
Program Wenera
Związek Radziecki w lutym 1961 rozpoczął program Wenera, którego celem było wysyłanie automatycznych bezzałogowych sond na Wenus. Chodziło o przeloty sond kosmicznych obok planety oraz misje z lądownikiem i orbiterem. Program Wenera to jak na tamte czasy był bardzo ambitny i przyniósł dużo cennych informacji na temat drugiej od Słońca planety. Ostatnią misją w ramach tego programu były sondy Wenera 15 i Wenera 16 wysłane w czerwcu 1983.
W 1972 roku Związek Radziecki wysłał w stronę Wenus dwie bliźniacze sondy: Wenerę 8 oraz właśnie Kosmos 482. Wenera 8 wykonała swoje zadanie – dotarła do Wenus, lądownik miękko wylądował i przez ponad godzinę przesyłał dane o tamtejszej temperaturze, ciśnieniu i świetle. Kosmos 482 miał podążyć za Wenerą 8 jednak z powodu awarii górnego stopnia rakiety, sonda nie osiągnęła planowanej trajektorii międzyplanetarnej i zamiast tego została uwięziona przez pole grawitacyjne Ziemi. Trafiła na bardzo wydłużoną, eliptyczną okołoziemską orbitę. Gdyby ta sonda dotarła do Wenus, nazywalibyśmy ja dziś najprawdopodobniej Wenera 9. Jednak po utknięciu na orbicie okołoziemskiej Rosjanie nadali jej oznaczenie typowe dla takich orbitujących wokół Ziemi obiektów, czyli Kosmos z numerem 482.
Kosmos 482
Od tego czasu Kosmos 482 porusza się po stopniowo obniżającej się orbicie i po 53 latach zbliża się do decydującego spotkania z Ziemią. Powrót sondy jest wyjątkowo interesujący, ponieważ Kosmos 482 zawiera moduł lądownika, który pierwotnie miał przetrwać wejście w atmosferę Wenus – środowisko o temperaturze ponad 460 °C, ekstremalnym ciśnieniu prawie stokrotnie przekraczającym to na Ziemi (jest takie, jak u nas na głębokości kilometra pod powierzchnią oceanów) i gęstej atmosferze. Moduł jest chroniony półkulistą tytanową osłoną termiczną, zaprojektowaną tak, aby wytrzymać właśnie takie warunki. Dzięki temu możliwe jest, że właśnie ta część sondy przetrwa przelot przez ziemską atmosferę i spadnie na powierzchnię niemal nienaruszona.
Lądownik waży około 495 kilogramów i ma średnicę około jednego metra. Oznacza to, że nie jest to obiekt mogący spowodować rozległe szkody. Ciekawostką jest, że Kosmos 482 jest wyposażony w system spadochronowy. Miał on służyć do miękkiego lądowania na Wenus, jednak po ponad 50 latach w przestrzeni kosmicznej jego sprawność jest najprawdopodobniej zerowa. A więc lądownik spadnie na Ziemię bez wyhamowania – jedynie z ochroną, jaką zapewnia jego pancerz.

Jego powrót to niecodzienne zdarzenie
Podobne przypadki deorbitacji niesprawnych kosmicznych sond nie są wyjątkowe, ale Kosmos 482 wyróżnia się swoją ciekawą historią i głównie konstrukcją oraz wysoką potencjalną odpornością. To nie jest kolejny kawałek starego satelity czy kosmicznego śmiecia. To pancerny lądownik, który miał wylądować na Wenus – planecie o ciśnieniu 90 atmosfer i temperaturze 470 stopni. Skoro miał poradzić sobie tam, nie powinien mieć większego problemu z ziemską atmosferą. Nie ma więc raczej wątpliwości, że przeleci przez nią w całości i dotrze do powierzchni. To nie powód do paniki, ale warto być czujnym.
Aktualne położenie sondy Kosmos 482 (COSMOS 482) nad powierzchnią Ziemi możemy sprawdzić tutaj.
Zgodnie z prawem międzynarodowym Rosja – jako prawny następca Związku Radzieckiego – pozostaje właścicielem i stroną odpowiedzialną za Kosmos 482, zgodnie z Traktatem o przestrzeni kosmicznej z 1967 roku.
Kiedy i gdzie?
Przez ostatnie dni obserwatoria na całym świecie z dużą uwagą śledzą zmiany orbity Kosmosu 482. Początkowe prognozy wskazywały na deorbitację między 8 a 13 maja 2025. Udało się znacząco zawęzić okno niepewności, które w chwili pisania artykułu wynosi już „tylko” około 7,5 godzin. Najnowsze informacje wskazują, że wejście w atmosferę nastąpi w sobotę 10 maja 2025 około godziny 7:16 czasu środkowoeuropejskiego letniego (CEST) z niepewnością +/- 7,5 godzin.

W tym oknie czasowym dojdzie do dwóch przelotów sondy Kosmos 482 bezpośrednio nad terytorium Polski:
- pierwszy w godzinach 06:38 – 06:39 CEST w pasie Jelenia Góra – Biała Podlaska,
- drugi w godzinach 08:09 – 08:10 CEST w pasie Zielona Góra – Lublin.
Środek okna niepewności, będący najbardziej prawdopodobnym momentem wejścia sondy w ziemską atmosferę, przypada obecnie na godzinę 07:16 CEST, czyli w momencie, kiedy sonda nie znajduje się nad Polską.
Wejście sondy Kosmos 482 w ziemską atmosferę nie jest kontrolowane, a w dodatku liczba zmiennych wpływających na ruch sondy jest bardzo duża. Jego orbita nieustannie się zmienia, wyłącznie pod wpływem naturalnych czynników – głównie oporu atmosferycznego. Przy każdym okrążeniu Ziemi sonda jest stopniowo wyhamowywana w sposób chaotyczny i trudny do przewidzenia. Na podstawie obserwacji można reagować i wprowadzać nowe modele orbity, które jednak po kilku godzinach znów przestają działać. To wszystko nie pozwala na precyzyjne wyliczenie czasu i miejsca przyziemienia.
Pół sposobu jak tanio ocalić świat
Książka Pół sposobu jak tanio ocalić świat. autorstwa Filipa Topolewskiego to debiutancka powieść z pogranicza science fiction, groteski i powieści noir, wydana we wrześniu 2024 roku przez wydawnictwo BookEdit.
Fabuła powieści opiera się o radziecką sondę, która zamiast wylądować na Wenus w latach 70. ubiegłego stulecia, spada na Polskę (do Zatoki Gdańskiej) w czasach obecnych.
Czytelnicy teraz pytają autora, skąd wiedział? Filip Topolewski na Instagramie odpowiada: Kto zapomniał, ten zapomniał. Dla jednych to ledwie ciekawostka, dla innych powód do spoglądania ze strachem w niebo, a dla nas, Czytelników „Pół sposobu” to nieomylny znak. My wiemy, że tu nie ma żadnych zbiegów okoliczności.
Źródło: POLSA.
Zdjęcie tytułowe: Deorbitacja satelity z okołoziemskiej orbity. Wizja artystyczna. Źródło: ESA/David Ducross.