REGION / Dzisiaj w Polskim Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego w Czeskim Cieszynie rozpoczęły się matury ustne. Z tej okazji poprosiliśmy kilka osób o podzielenie się wspomnieniami ze swojej matury. Zapraszamy do lektury!

    Wiesława Branna:

    Do matury uczyłam się z koleżanką u nas w ogrodzie, śpiąc w namiocie, mama nam donosiła jedzenie. A przed ustnym egzaminem rano dostałam histerii i powiedziałam mamie, że nigdzie nie jadę i zostaję w domu. Mama mnie jakoś przekonała i osobiście wiozła do Cieszyna. Gdzieś w Kocobędzu zapytała mnie, czy umiem Rotę. Znałam tylko początek, wiec ona douczyła mnie resztę. A jaki temat wylosowałam? Nr. 1- hymny polskie. Przydała mi się ta Rota, wypełniłam nią czas przeznaczony na odpowiedź. A moje córki bliźniaczki zdawały każda w inny dzień. A że stało się tak w okolicy ich urodzin, to jedna zdawała, mając jeszcze lat 17, a druga już miała 18.

    Aurelia Siwa:

    Maturę miałam w 1965 roku w Gimplu w Czeskim Cieszynie. Dużo lat upłynęło, ale coś niecoś wspomnień jeszcze zostało. Przede wszystkim po maturze zostało mi to, że do dzisiaj jestem z moim mężem, z którym zdawałam maturę. Było fajnie. Maturę sobie zawsze przypominam, gdy kasztany kwitną. Nie ma roku, żeby oko mi nie poleciało w górę na kasztany i nie pomyślałam o tym, że uczniowie zdają maturę. Chodziłam do klasy z mężem już nawet w podstawówce, ale wtedy mi się wcale nie podobał. Koleżanka mnie też przed nim ostrzegała. Ale w trzeciej klasie liceum zaczęliśmy się więcej kolegować i tak się złożyło, że został moim mężem. Zdawałam maturę z języka polskiego, matematyki i języka rosyjskiego. Rosyjski u pani Katarzyny Siwej – taki zbieg okoliczności, że ja też teraz mam na nazwisko Siwa. Rosyjski mi poszedł dobrze – tematem był Puszkin. Więc rozpływałam się nad wierszami Puszkina i jakoś to poszło.

    Ewa Sikora:

    Matura… Chociaż od tego czasu minęło niemal pół wieku, kiedy poproszono mnie o spisanie wspomnień z tamtych dni, od razu zaczął się gdzieś w tyle głowy przewijać film o tym, jak to było.

    1. Jest połowa lutego, prof. Kisza pyta, kto wybrał historię. Zgłasza się kolega siedzący za mną.
    – No i co, Roman, jak daleko jesteś z powtórką materiału?
    – Przy drugiej wojnie światowej.
    – Oooo…
    – Ale ja to powtarzam od końca…
    – Całe szczęście, że mamy rok przestępny – podsumowuje profesor.

    2. Nasza 4. klasa była „za rogiem“, na samym końcu korytarza. A obok – bo chyba na parterze brakło miejsca – mieliśmy po sąsiedzku pierwszą klasę podstawówki. Maluchy od czasu do czasu na przerwach nas odwiedzały. Więc kiedy nadszedł czas pożegnania, odwiedziliśmy je z programem jako pierwszych.

    Byli mocno zaskoczeni, kiedy „starszyzna“ zza ściany zaczęła śpiewać (na melodie z granego wówczas przez Scenę Polską spektaklu Na szkle malowane K.Gärtner i E.Brylla).:

    Czas szybko ucieka, nie ma się co chować,
    Czwarta A za tydzień będzie maturować.
    Więc przyszliśmy do was pośpiewać chwileczkę.
    Byście wspominali nas chociaż troszeczkę.
    /: Hej, belfrzy, belfrzy nad belframi :/
    Już nie będziecie panować nad nami!

    albo:

    Nie zmogła go kula ani banda wrogów,
    łatwo to uczyni grono pedagogów.
    Ach, ci straszni ludzie gnębią nas czasami,
    niszczą klasówkami, ścigają wzorami.
    Wielka dla nich rozkosz, ale dla nas męka,
    widzieć jak się uczeń czerwieni i stęka.
    Czy to jest możliwe tak męczyć człowieka,
    choć wszystko wykute, profesor przypieka.
    Niech sobie przypomni profesorskie grono,
    że je przed X laty podobnie męczono.

    Za cierpliwe wysłuchanie naszego programu pierwszacy dostali po cukierku 🙂

    3. Zdawałam maturę w pierwszym dniu przed południem. Polski, czeski, matematyka… Przygotowuję się do odpowiedzi, a tu nagle pustka. Wiem, że podobny przykład rozwiązałam kilka dni wcześniej bez problemu, a teraz nic a nic sobie nie potrafię przypomnieć… Zauważyła to prof. Śliż, nie wiem, czy pod stołem trąciła prof. Kufę w kostkę, w każdym razie on znacząco spojrzał na zegarek i zaprosił przewodniczącego komisji na przedpołudniową kawę. A nasza ostra, ale zawsze sprawiedliwa Hilda szepcze – Ewa, szybko do tablicy i zacznij od tego, co nie wiesz. No i w tym momencie mnie olśniło i już bez problemu rozwiązałam zadanie. Chwilę potem panowie wrócili z drugiego śniadania.

    4. Codziennie przychodziłam do szkoły podtrzymywać na duchu koleżanki i kolegów, czekających na swoją kolej. A potem było trzeba jakoś to uczcić. W ostatnim dniu poszliśmy po południu „do Żyda“. I po raz pierwszy zdarzyło mi się wypić o 2 dl wina za dużo. Jak dziś pamiętam, jak potem leżałam w łóżku, świat koło mnie lekko się kołysał, a ja wymyślałam tekst podziękowania, jakie miałam następnego dnia wygłosić na uroczystym zakończeniu matur. Chyba Muza też lubi wino, bo mnie nie opuściła, a przemówienie wypadło podobno całkiem dobrze. Aż się naszemu wychowawcy prof. Morawcowi, spociły oczy. A na zakończenie zaśpiewaliśmy tak:

    Żegnał student swoją szkołę
    idąc w świat daleki,
    bywaj zdrowa, luba budo,
    żegnam cię na wieki.
    Nigdy więcej nie wrócimy
    do twej szkolnej ławy,
    jeden pójdzie do Krakowa,
    drugi do Ostrawy.
    We wspomnieniach pozostaną
    wspólne cztery lata,
    chociaż nas los porozrzuca
    w różne strony świata.

    5. Byliśmy pierwszą klasą młodej anglistki prof. Suchoniowej. Bardzo zależało jej na tym, by ktoś zdawał maturę z języka angielskiego. Ponieważ bardzo ją lubiliśmy, kilkoro z nas się zgodziło. No i zdaliśmy. Kilka lat temu spotkałam się z panią profesor na zebraniu zarządu MK PZKO Czeski Cieszyn-Centrum. Z tajemniczą miną podaje mi kopertę. otwieram, a tam….. moje wypracowanie maturyczne z angielskiego! Nie mam pojęcia, gdzie się przez tych ponad 40 lat uchowało 🙂

    6. Minęło sporo lat i znów jestem w Gimplu, tym razem jako mama maturzystki przygotowująca kanapki dla mocno zdenerwowanych uczniów. Jeden chodzi tam i z powrotem i powtarza: Żeromski napisał Popioły… Popioły… Popioły… No to podpowiadam mu – Ludzie bezdomni, Syzyfowe prace, Przedwiośnie, Dzieje grzechu… Zatrzymuje się zaskoczony – a skąd to pani wie??? (oj, gybyś chodził do biblioteki, to też byś wiedział 😉 )

    7. Jest połowa maja 2010, młodsza córka przygotowuje się do matury. A tu akurat ulewy w całej Europie Środkowej i wielka powódź, również na Śląsku Cieszyńskim. Wylały rzeki, pełne zwierza bory i pełno zbójców… a nie, to nie to pytanie maturyczne… W każdym razie gorole nie mieli jak dotrzeć do Cieszyna, dolanie też mieli kłopoty, a przejście pod torami w Czeskim Cieszynie było całkowicie zalane. No i matury zostały przesunięte bodajże o tydzień. To było bardzo nieprzyjemne i denerwujące jak dla młodych, tak dla rodziców. Potem woda opadła, emocje też i wszystko poszło gładko.

    Danuta Chwajol

    Pamiętam, jak w złotym tygodniu przed maturą brat kupił sobie gramofon i parę nowych płyt. Aby mieć spokój do nauki, znalazłam sobie oazę spokoju na ławeczce nad brzegiem Olzy. Właśnie tam najlepiej mi sie uczyło. Maturę zdawałam z czterech przedmiotów – języka polskiego, języka czeskiego, matematyki i chemii. W każdym wybrałam sobie dobre pytanie oprócz języka polskiego. Na polskim trafiło mi się pytanie – Jan Chryzostom Pasek, Julian Ursyn Niemcewicz i ich twórczość. W pierwszej chwili myślałam, że wstanę i odejdę, ale zostałam i dobrze sie stało.

    Bogusław Chwajol

    W 11-letniej szkole średniej mieliśmy w naszej klasie zespół pt. Młodość. Z zespołem wyjeżdżaliśmy do kół PZKO z programami tanecznymi, śpiewaczymi, skeczami, wierszami itp. W niedzielę, dzień przed maturą, mieliśmy występ w Karwinie Starym Mieście. Dojazd do domu był skomplikowany, więc po występie poszedłem piechotą do domu, do Lutyni Górnej. Wróciłem koło północy. W poniedziałek musiałem się rankiem zgłosić jako rezerwowy do grupy czterech osób, które zdawały przed południem. Przyszli wszyscy. Ja czekałem całe przedpołudnie niewyspany na korytarzu w Gimnazjum. W rozpisie byłem jako pierwszy w grupie popołudniowej. Zdawałem maturę z języka polskiego, czeskiego, matematyki i chemii. Z języka czeskiego wybrałem pytanie 1. z polskiego pytanie ostatnie. Bardzo chciałem, żeby z polskiego trafiło mi się pytanie z okresu romantyzmu. Niestety, ostatnim pytaniem był – Władysław Broniewski – poezja rewolucyjna. Właśnie to pytanie marzyło mi się najmniej.

    Jolanta Iwanuszek

    Z matury pamiętam, jak siedzieliśmy z klasą w bufeciku maturalnym i jeszcze powtarzaliśmy różne pytania. Ja akurat powtarzałam te pytania z biologii, które chciałam wylosować najbardziej. Zauważyła nas wtedy nasza nauczycielka z języka czeskiego i podeszła do nas. Żebyśmy się nie stresowali, postanowiła nam opowiedzieć przygodę, jak była z koleżanką na grzybach. Jedno pytanie z biologii też dotyczyło grzybów, to było pytanie, którego akurat wylosować nie chciałam. Po przyjściu do zielonego stołu wylosowałam właśnie to pytanie. Wszystko jednak poszło sprawnie i maturę zdałam.

    Andrea Szymeczek:

    Na maturę włożyłam nowe buty i nie potrafiłam w nich wytrzymać do popołudnia, wiec zdawałam maturę na bosaka a pani profesor, jak to widziała, to pożyczyła mi swoje kapcie, żebym obchodów zdania matury nie musiała robić też na bosaka. Dozgonna wdzięczność dla pani profesor.

    Adam Biernat:

    (Zaolziak zdający maturę w 1996 w Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika w Cieszynie)

    Matury akurat słabo mi się zapisały w pamięci. Było i przeszło, może poza tym, że z historii żaden temat mi nie podszedł i nie pozostało nic innego niż lać wodę na dostateczny. Z zaolziańskiej perspektywy najciekawsze były środy, jak był targ i kolejka do granicy aż do Piasta, ale to już z maturą nie ma wiele wspólnego. Ogólnie najtrudniejszą rzeczą były różnice programowe. Nie wiem, jak jest teraz, ale wtedy nauczanie przedmiotów ścisłych w ogóle się rozjeżdżało pomiędzy Polską a Republiką Czeską. I w sumie to do końca szkoły średniej nie udało mi się tego nadrobić. My w Czechach zdążyliśmy omówić sinus i to pod sam koniec roku szkolnego, to akurat pamiętam. Polacy funkcje trygonometryczne mieliście wcześniej. Na początku też niczego nie rozumiałem z chemii, ale tu mieliśmy dobrego profesora, w odróżnieniu od matmy. Całkiem inny był też poziom polskiego, ale to raczej naturalne, po czeskiej stronie niektórzy języka literackiego uczą się w szkole i tylko na lekcjach go używają.

    Anna Pilatova (za panny Raszyk)

    Zdawałam egzamin maturalny w 1966 roku w polskiej klasie średniej Szkole Ekonomicznej w Czeskim Cieszynie. Po pisemnych egzaminach byłam zadowolona. Z polskiego otrzymałam jedynkę. Z języka czeskiego zdałam tak samo na jedynkę. Profesor mnie pochwalił. Te pięć stron napisałam bez jednego błędu. Najbardziej bałam się ekonomiki, z której nie było pisemnego egzaminu, a ustny. A tego się bałam. Ostatnim przed tą ekonomiką był ustny język czeski, po nim została mi już tylko ta ekonomika. Jak wyszłam z klasy po języku czeskim zadowolona, że dobrze mi poszło, to uderzyłam sobą o ścianę na korytarzu i z zadowoleniem powiedziałem „uffffff”. Okazało się, że pan profesor mnie widział przez otwarte drzwi. Źle to zrozumiał, myślał, że się wyśmiałam z języka czeskiego i obniżył mi ocenę na 3. Przez to nie otrzymałam świadectwa z wyróżnieniem, jakie bym dostała, gdyby nie to. I tak z wszystkiego dostałam jedynki, tylko z czeskiego dostałam tróję. Profesor powiedział, że musiał mnie ukarać, bo się śmiałam. Było mi strasznie przykro. Zwłaszcza że przez całą szkołę byłam z czeskiego bardzo dobra. Do tej pory mam to w pamięci i wspominam to jako krzywdę.

    Maria Owczarzy:

    Też robiłam „Handlówkę”, ale w Orłowej. Nauczyciel z czeskiego powiedział, że na trójkę to umie on. I całą szkołę tak nas szkolił, że jak wyszłam ze szkoły i poszłam do pracy, to się okazało, że umiem czeski lepiej, niż Czesi. Czy stresowałam się przed maturą? No jasne! Ale nie aż tak bardzo. Powtarzałam sobie, że przecież coś umiem.

    Tata po Oświęcimiu (podczas II wojny światowej w obozie koncentracyjnym) był na rencie, mama nie pracowała. I jak kończyliśmy podstawówkę, to po egzaminach końcowych pytano, kto gdzie się zgłosił. Wtedy szkoła ekonomiczna w Orłowej była dwu albo czteroletnia. Ja się zgłosiłam do tej dwuletniej. I jak zapytano mnie na egzaminach, czemu zgłosiłam się na dwuletnią, a nie na czteroletnią. Na co ja odpowiedziałam, że mama nie pracuje, tata po Oświęcimiu choruje i że nie mogę tyle lat chodzić do szkoły, bo muszę przecież zarabiać. A później i tak dorobiłam sobie te dwa lata. W między czasie moje dwie starsze siostry pokończyły szkoły i poszły do pracy.

    Karol Cieślar:

    Zdawałem maturę w 1969 roku w ostrawskim Technikum Budowlanym. Robiłem maturę z czterech przedmiotów: czeski, rosyjski, materiały budowlane i konstrukcja budowlana. Który utkwił mi najbardziej w pamięci? Ruski, bo musiałem ze ściągi odpisać. Nie bardzo chcieliśmy się go uczyć, a musieliśmy. A terminologia fachowa po rosyjsku była dość ciężka. Nawet nie pamiętam, jakie dostałem oceny. Ale z przedmiotów fachowych miałem celujący, a języków już nie pamiętam. A że w zeszły poniedziałek miałem siedemdziesiątkę, to z tej okazji narysowałem przez całą swoją dwa metry długą deskę kreślarską kreskę, na której mam zaznaczone różne wydarzenia z życia. Są tam urodziny dzieci, studia, ogólnie ważniejsze daty. Matura tam oczywiście też jest.

    Karol Tyrna:

    Konsekwencje zdanej matury 04.06.1970 roku. Zdanej dzięki dyrektorowi Zahrajowi, który dał mi łączną ocenę z matematyki na świadectwie oraz na maturze trochę poniżej 2, oraz naszej uwielbianej przez nas pani wychowawczyni, która uratowała mnie przed kompletną klapą z języka czeskiego, co pozwoliło mi obronić egzamin maturalny z oceną bardzo dobry (prospěl velmi dobře). Zostałem przyjęty na Wydział Architektury w Krakowie, ale do tego potrzebowałem zgody Ministerstwa Szkolnictwa w Pradze. Zgodę owszem dostałem, ale dopiero w styczniu 1971 r. Tymczasem pobór do zasadniczej 2-letniej służby wojskowej jest na jesień! W ostatniej chwili dzięki ocenie na maturze mogłem rozpocząć studia w Brnie na VUT wydziale budownictwa bez egzaminów wstępnych. Studia w Krakowie rozpocząłem w 1971 r i tak się potoczyły moje dalsze losy, dzięki którym na świat przyszła również współautorka niniejszego artykułu

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Walizki
      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023-2024.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego.