Beata Tyrna
E-mail: indi@zwrot.cz
MOSTY KOŁO JABŁONKOWA / Wielki Szaniec w Mostach koło Jabłonkowa to funkcjonująca od XVI do XIX wieku fortyfikacja. Jej zadaniem była obrona granicy wpierw przed zagrożeniem tureckim nadchodzącym od strony Węgier, a następnie, w połowie XVIII wieku, przed najazdami wojsk pruskich.
Jaką rolę mosteckie umocnienia odegrały podczas powstań na Węgrzech w XVII i XVIII można było dowiedzieć się podczas zorganizowanej w centrum dla odwiedzających na Wielkim Szańcu prelekcji.
Prelekcja była wprowadzeniem
Na wstępie Martin Krůl — historyk, autor książki „Szańce w Mostach koło Jabłonkowa. Obrona granicy Śląska na przestrzeni wieków”, wyjaśnił, że prelekcja jest niejako wstępem mającym wprowadzić w tematykę przed planowaną na 22 lipca rekonstrukcją historyczną. Zostanie wówczas przedstawiona inscenizacja ataku węgierskich powstańców na Szaniec.
Według dostępnych źródeł historycznych wiadomo, że w 1645 roku węgierscy powstańcy zdobyli Górny Szaniec. — Nie wiadomo dokładnie, gdzie był Górny Szaniec, ale przypuszczam, że to mógł być dzisiejszy Stary Szaniec w Świerczynowcu — wyjaśnił historyk.
Prelegent przybliżył, jak przebiegały tamte wydarzenia. Wyjaśnił, że węgierscy powstańcy zajęli wówczas szaniec na kilka dni, po czym wygnało ich wojsko cesarskie, czyli austro-węgierskie (Śląsk Cieszyński leżał wówczas w granicach Austro-Węgier). — I właśnie to wydarzenie będziemy prezentować na rekonstrukcji historycznej w lipcu — zapowiedział Krůl.
Kolejne przebudowy Wielkiego Szańca i czemu umocnienia te służyły
Historyk omówił także historię kolejnych przebudów Wielkiego Szańca i rolę tej fortyfikacji w historii.
Zaczął od szerszego nakreślenia kontekstu historycznego tamtej epoki. A były to czasy wojny 30-letniej, zagrożenia ze strony Węgier. — Ma to związek z Turkami, ale Węgrzy często z Turkami współpracowali — przybliżył kontekst historyczny tamtego okresu, kiedy trwał przewlekły konflikt pomiędzy imperiami habsburskim a osmańskim.
Krótko omówił też kolejne powstania węgierskie z lat 1678 – 1685 i 1703 – 1711 oraz bardziej znaczących władców Siedmiogrodu, takich, jak m.in. Jerzy II Rakoczy.
Jakie znaczenie miał Wielki Szaniec dla miejscowej ludności?
Historyk wyjaśnił także, jakie znaczenie miała sama Przełącz Jabłonkowska oraz broniący przejścia przez nią Wielki Szaniec dla miejscowej ludności, której życie z Szańcem było mocno związane.
Jedyna droga z Węgier na Śląsk wiodła bowiem wówczas przez Wielki Szaniec, wszędzie dookoła były trudne do przebycia lasy. Leopold Szersznik — jak zauważył prelegent — powiedział, że droga ta była majstersztykiem, jakiego nie widział ani w Czechach, ani na Morawach, ani na Węgrzech.
Granic bronił tutaj cieszyński książę Adam Wacław. Załogę szańca uzupełniali tak zwani wybrańcy. Pierwsza wzmianka o wybrańcach pochodzi z roku 1621. Obecny na prelekcji prezes Miejscowego Koła w Mostach Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego w RC Andrzej Niedoba znalazł nawet swojego przodka na prezentowanym slajdzie ze spisem wybrańców tworzących załogę Wielkiego Szańca.
Martin Krůl zgromadzonym w sobotę 15 kwietnia w Centrum Zwiedzania Wielkiego Szańca słuchaczom przedstawił także trójwymiarową wizualizację komputerową tego, jak fortyfikacja wyglądała po przebudowie z lat 1664-64.
— Można było ją zrobić na podstawie zachowanego planu szańca. Dokładny rysunek zachował się dzięki temu, że majster budowlany, który wówczas zajmował się rozbudową szańca, stracił lewe oko i wnioskował o wypłacenie mu dwudziestu złotych, a do wniosku dołączono plan, co on tutaj zrobił, co wybudował — wyjaśnił Krůl.
Jak odziany i wyposażony był wybraniec?
Jaroslav Rabajda — historyk, prezes stowarzyszenia „Szansa dla Szańca – Šance pro Šanci” przybliżył natomiast słuchaczom to, jak wyglądało umundurowanie i wyposażenie żołnierzy z połowy XVII wieku. Omówił to na przykładzie slajdów, a wygląd załogi Wielkiego Szańca także na przykładzie ustawionego w Centrum Zwiedzania manekina odzianego w repliki takiego właśnie stroju.
— Jeżeli komuś się wydaje, że poszczególne elementy ówczesnej garderoby nie były praktyczne, to trzeba wiedzieć, że wszystko miało swoje praktyczne zastosowanie. Oni by nie nosili niczego ot tak — stwierdził, omawiając na przykład magierkę, czyli okrągłą czapkę zapożyczoną ze stroju węgierskiego, którą dało się modelować w zależności od potrzeb i pogody. Żołnierz służący na Wielkim Szańcu nosił natomiast na głowie kapelusz, za który zatykał fajkę.
Słuchacze dowiedzieli się, że charakterystyczne drewniane prochowniczki, którymi obwieszony był służący na szańcu muszkieter, służyły do przechowywania poporcjowanego już na jedno ładowanie prochu strzelniczego. Usłyszeli też, dzięki jakim patentom muszkieterowi nie spadały spodnie.
Prelegent zwrócił także uwagę na to, że zwyczajni żołnierze nie wyglądali tak, jak trzej muszkieterowie z filmów. To byli zwyczajni, prości żołnierze, odziani w to, co niezbędne i praktyczne, brudni.
Rabajda omówił także inne przedmioty, bez których ówczesny żołnierze nie mógł się obyć. Na przykład wspomniana fajka. Zademonstrował replikę jednego z dwóch modeli fajek z tamtej epoki, jakich używała załoga Wielkiego Szańca. Podobny model znaleźli bowiem archeologowie w pobliżu Wielkiego Szańca.
Wojaczka była ich sposobem na życie
Rabajda zwrócił także uwagę na fakt, że żołnierze byli werbowani, gdy była taka potrzeba i często szli walczyć tam, gdzie akurat byli potrzebni. I że gdy przychodził pokój, to niekoniecznie byli z tego zadowoleni, bo wojaczka była ich źródłem utrzymania, po prostu ich pracą.
Tak więc gdy nastawał pokój, to rozglądali się, gdzie jest jakiś następny konflikt, wojna i szli się tam zaciągnąć do wojska. Wojaczka była bowiem po prostu ich sposobem na życie. — Dotarłem niedawno do dziennika, który prowadził jeden zwyczajny żołnierz, syn młynarza, który zaciągał się tam, gdzie akurat byli żołnierze potrzebni. Pisał on dziennik przez 20 lat. Przeszedł niemal całą Europę i opisał różne kampanie wojenne — relacjonował Rabajda.
Omówił też specyfikę hajduków — formacji wojskowej znanej z armii węgierskiej, ale także polskiej. — W historii spotkamy ich nie tylko na Węgrzech, a później w Polsce, ale też na przykład na całych Bałkanach. Są to miejscowi tacy, jak nasza wybraniecka piechota, którzy angażują się w obronę przeciwko Turkom i służą tym, którzy akurat tego potrzebują. Uzbrojeni byli w muszkiety albo arkebuzy — wyjaśniał.
Wspomniał także o tym, że książę siedmiogrodzki Stefan Batory stał się także królem Polski, w związku z czym przyprowadził hajduków do Polski. — I od tego czasu hajducy zaczęli funkcjonować w polskiej armii. Ale nie byli jej główną częścią, a oddziałami wspierającymi — wyjaśniał Rabajda.
Zwiedzanie Szańca z wystrzałową atrakcją dodatkową
Po teorii przedstawionej w Centrum Zwiedzania można było zwiedzić fortyfikację z przewodnikami. Martin Krůl i Jaroslav Rabajda omówili w terenie to, o czym była mowa na prelekcji.
Dodatkową atrakcją była prezentacja salwy z repliki broni czarnoprochowej takiej, jaką dysponowali obrońcy Szańca w omawianej epoce.
(indi)