W miniony czwartek w ośrodku kultury „Strzelnica” odbył się Kwiat Morwy. Charytatywny pokaz mody zorganizowali uczniowie Polskiego Gimnazjum im. J. Słowackiego w Czeskim Cieszynie po dwóch latach przerwy spowodowanej pandemią. Choć nie było to łatwe, udało mi się zajrzeć za kulisy jakieś dwie godziny przed rozpoczęciem spektaklu.

    Do „Strzelnicy” umówiłam się z organizatorkami na godzinę 14.30. O tej porze w sali koncertowej wszystko wyglądało już na dopięte na ostatni guzik. Kilka osób układało jeszcze biżuterię do sprzedaży na stołach przykrytych białymi obrusami, natomiast wybieg czekał już na pierwszą modelkę. Jak się za chwilę okazało, całe zamieszanie związane z organizacją pokazu przeniosło się za kulisy. W drzwiach do największej szatni poznałam Nelę, jedną z organizatorek tegorocznego Kwiatu Morwy, która przeprosiła, że nie może mi udzielić żadnych informacji, ponieważ jest bardzo zajęta.

    Weszłam więc do szatni pełnej młodych ludzi. Większość z nich miała już na sobie kreacje, ale dopinano na ostatni guzik makijaże, fryzury i dodatki.

    Atmosfera przygotowań do pokazu mody ma w sobie jakąś magię

    Nigdy nie interesowałam się jakoś szczególnie modą, więc temat ten jest dla mnie obcy. Muszę jednak przyznać, że atmosfera przygotowań do pokazu mody ma w sobie jakąś magię. Coś w tym chyba jest, że wystarczy założyć buty na wysokim obcasie i zrobić makijaż, aby poczuć się, jak prawdziwa modelka – aura profesjonalizmu emanowała z dziewcząt. Co ciekawe, ani modelki, ani makijażystki, ani projektanci mody nie wyglądali na zestresowanych. Każdy z nich był skupiony na swojej pracy, jednak widać było, że jednocześnie świetnie się przy tym bawi.

    Podeszłam do dwóch dziewczyn siedzących na podłodze i zapytałam, jakie zadania dzisiaj przed nimi stoją. Magdalena i Ema odpowiedziały, że do południa przygotowywały salę, a w czasie przerwy będą podawały napoje i ciasta. Zgodnie stwierdziły też, że są też wsparciem psychicznym dla swoich koleżanek.

    – Pierwszy raz uczestniczymy w Kwiecie Morwy, Ema jest w pierwszej klasie, a ja w drugiej. Kiedy zaczęłyśmy uczęszczać do gimnazjum, Kwiatu Morwy nie było z powodu pandemii. Bardzo się cieszymy, że możemy w końcu uczestniczyć w pokazie. Słyszałyśmy od starszych kolegów, że to świetna impreza, fantastyczne projekty, super tematy. Cieszymy się więc, że mamy tę przyjemność, aby pomagać, ale też popatrzeć na projekty – mówi Magda.

    Tuż obok nas siedzi na ziemi uczennica o twarzy profesjonalnej modelki, która właśnie ma upinane pieczołowicie włosy przez swoją koleżankę. Zagaduję ją, czy pierwszy raz będzie uczestniczyć w pokazie mody i czy się stresuje.

    – Tak, to jest mój pierwszy raz, ale nie stresuję się. Choć wiadomo, że odrobiona niepewności się pojawia, bo jeszcze nigdy nie pokazywałam się przed ludźmi w taki sposób, żeby cała uwaga była skierowana na mnie – wyjaśnia Teresa. Pytam więc, czy umie chodzić na obcasach. Z szerokim uśmiechem i pewnością siebie odpowiada, że tak.

    Mały model jak wyjęty z kadru

    Kręcę się trochę po sali, robiąc zdjęcia. Jest spory ścisk, więc trudno nabrać perspektywy. Nagle dostrzegam siedzącego na dolnym drążku od wieszaka kilkuletniego chłopca w kaszkiecie, który wygląda jak wyjęty z kadru z czarno-białego filmu. Moje zainteresowanie zauważa, jak się później okazuje, jego starsza siostra. Alicja chętnie opowiada mi, jak jej brat znalazł się w tym modowym towarzystwie. Jest również jedną z projektantek – przygotowała kreację z początku XX wieku.

    – Mnie osobiście podobała się bardzo moda chłopięca w tym okresie, który my wylosowałyśmy. A że nie miałam żadnego kolegi, który chciałby uczestniczyć w pokazie, więc wybrałam dziecięcą wersję męskiego stroju i zaangażowałam mojego brata Jasia. I myślę, że wszystko się uda – śmieje się młoda projektantka a Jaś bardzo chętnie mi pozuje.

    Opuszczam na chwilę wielką szatnię z lustrami i idę zajrzeć obok, do dwóch mniejszych pomieszczeń. W jednym z nich przy stole siedzi dziewczyna z dwoma chłopakami, którzy doszlifowują ostatecznie scenariusz. Niestety nie udaje mi się zrobić sensownych zdjęć, ponieważ zostaję bardzo szybko wyproszona. Ocieram łzy na odchodne i idę eksplorować dalej.

    „Inspirowałyśmy się kulturą turecką i naszym sposobem życia”

    Na szczęście okazuje się, że w następnym pokoju są przesympatyczne dziewczyny z Turcji, które przyjechały nad Olzę w ramach programu Erasmus+.

    Właśnie przygotowują na wybieg swoją koleżankę. Opowiadają mi o swoich projekcie.

    – Mamy dwie kreacje, które przygotowałyśmy w pięć osób. Przygotowałyśmy również jeden koc na konkurs. Inspirowałyśmy się kulturą turecką i naszym sposobem życia. Tego rodzaju ubrania możesz zobaczyć na ulicach tureckich miast. Nasze projekty reprezentują lata 2000. Przygotowywałyśmy te kreacje przez trzy tygodnie, uczyłyśmy się szycia, nasi nauczyciele bardzo nam pomogli w tym, więc jest to projekt zespołowy – podsumowuje jedna z modelek, która, jak się okazuje, doskonałą znajomość języka angielskiego wyniosła z domu, ponieważ jej mama jest Angielką, a tata Turkiem.

    Rozmawiamy jeszcze przez krótką chwilę na temat Turcji – o przyrodzie, kulturze i wspaniałych ludziach. Pytam również o to, jak się im podoba Cieszyn i Czeski Cieszyn. – To jest naprawdę ładne miasto pod względem przyrodniczym, jest tu mnóstwo miejsc do spacerowania. Wszystko jest tak inne od Antalyi. Piękne są również budynki, które są historyczne – mówi jedna z dziewczyn.

    – Świetne jest też to, że za każdym razem, gdy idziemy z naszego hotelu w Cieszynie do szkoły w Czeskim Cieszynie, musimy przekraczać granicę. Mamy chyba z dziesięć nagrań wideo zrobionych podczas przekraczania granicy. I za każdym razem, gdy przekraczamy granicę, komentujemy ten fakt – dziewczyny mówią jedna przez drugą, żeby wyrazić swoją ekscytację.

    Na koniec niezmiernie zadowolone z tego, że zainteresowała się nimi przedstawicielka mediów, proszą mnie o wspólne zdjęcie. I to nie byle jakie! Sprawdzają, czy na zdjęciu będzie widać atrybut dziennikarski w postaci aparatu fotograficznego.

    Nawiązanie do historii mody XX wieku i tradycji „Kwiatu Morwy”

    Wychodząc od dziewczynz Turcji, natykam się na Nelę, jedną z koordynatorek pokazu, która znajduje dla mnie trzy minuty. – Razem z koleżankami Magdaleną Fajkus i Zuzką Rusnok próbujemy przywrócić tradycję charytatywnego pokazu mody, jakim jest Kwiat Morwy. Choć każda z nas ma inny styl ubierania, udało nam się stworzyć zgraną paczkę – jedna bardziej lubi modę współczesną, inna interesuje się historią mody, a jeszcze inna lubi być po prostu kreatywna.

    Pytam, dlaczego akurat wybrały taki temat pokazu. – Wybrałyśmy XX wiek. Każdy projektant wylosował jedno dziesięciolecie, do którego musiał stworzyć strój. Projektanci sami zdecydowali, czy chcą pokazać jeden czy więcej strojów. Chciałyśmy zaprezentować historię mody z tego względu, że same poprzez organizację Kwiatu Morwy po dwóch latach również wracamy do tradycji. Mamy też nadzieję, że tym gościom, którzy pamiętają na przykład lata 60. czy 70., nasz pokaz szczególnie się spodoba.

    Muzyka inspiracją do tworzenia

    W sali z lustrami zrobiło się jakby luźniej. Kreacje nabierają coraz wyraźniejszych kształtów. Próbuję zgadnąć, kto wśród tej grupy osób jest projektantem. Nie jest to szczególnie trudne – można ich rozpoznać na przykład po tym, że mają w ręku igłę.

    Podchodzę więc do długowłosej, szczupłej blondynki, która właśnie upina misternie beret na głowie modelki. Okazuje się, że Helena jest jedną z projektantek. Z chęcią opowiada mi o swoich projektach. – Mam przygotowane trzy kreacje: koszulę i spodnie w stylu marynarskim, garsonkę z naszytymi ćwiekami oraz zwiewną sukienkę po kolana, wszystkie są inspirowane latami 40.

    Pytam, czy wszystkie elementy garderoby przygotowała sama. – Tak. Jedynie z prasowaniem pomogła mi mama. Ale tak poza tym wszystko uszyłam sama. Szyję od dwóch lat, ale raczej na siebie. Moja mama co prawda nie jest krawcową, ale też szyła dla siebie ubrania na podstawie wykrojów z „Burdy”, jak była młodsza. Nauczyła mnie trochę szyć na maszynie, ale teraz szyję już o wiele więcej niż ona. Przy powstawaniu tych projektów inspiracji szukałam w internecie, oglądałam filmy. Bardzo inspiruje mnie muzyka – słuchałam muzyki z lat 40. i przy niej tworzyłam te projekty.

    Jestem pod wrażeniem jej kreacji i umiejętności, pytam więc, czy z projektowaniem wiąże swoją przyszłość. – Tak. Chciałabym zostać projektantką mody. Raczej nie inspiruję się żadnymi znanymi projektantami, ponieważ nie chcę ich kopiować. Wiele moich projektów wcześniejszych powstało z myślą o treningach tanecznych, ponieważ sama tańczę. Były to ubrania bardziej kostiumowe. Ale podoba mi się wszystko, na razie nie potrafię zdecydować, co chciałabym robić najbardziej – podsumowuje Helena.

    „Świat mody mnie zawsze pociągał”

    Wśród projektantów mody jest jeden chłopak, Jakub, uczeń trzeciej klasy. Pytam go, jak się czuje, będąc jedynym męskim przedstawicielem gimnazjalnego świata mody. – Czuję się dobrze. Chciałem spróbować swoich sił w projektowaniu i szyciu. Tworzymy z koleżanką parę projektantów. Wcześniej nigdy tego nie robiłem. I chyba się udało. Jak na razie wszystko się trzyma razem, nic się nie pruje – śmieje się Jakub.

    Pytam Jakuba, czy interesuje go świat mody. – Nie wiem, czy aż tak bardzo interesuje, ale na pewno świat mody mnie zawsze pociągał. Chciałem spróbować, czy się sprawdzę w roli projektanta. Jestem bardzo zadowolony. I już czekamy z niecierpliwością, aż dziewczyny wyjdą na wybieg.

    Choć trudno mi opuścić kulisy, ponieważ panująca atmosfera jest wciągająca, decyduję, że czas znaleźć miejsce na widowni. Okazuje się, że nie jest to zły pomysł, ponieważ tuż przed rozpoczęciem pokazu udaje mi się jeszcze zamienić słowo z Julią Polok-Szurman, która wymyśliła nazwę imprezy. Okazuje się, że ta poetycka nazwa wzięła się ze skojarzenia morwy z jedwabiem oraz kwiatu jako symbolu daru dla potrzebujących.

    Pytam jeszcze Julię, jak wspomina organizację pierwszych pokazów. -Wspominam ten czas bardzo miło. To była impreza, na którą cieszyliśmy się przez cały rok – wymyślałyśmy z dziewczynami kreacje już dużo wcześniej. Bardzo się cieszę, że impreza żyje własnym życiem i jest kontynuowana. Cieszę się, że to przetrwało tyle lat. Gimnazjum skończyłam dziesięć lat temu, a Kwiat Morwy ciągle istnieje. Julia ledwo kończy zdanie i w tym momencie zapalają się reflektory, a na scenie pojawiają się konferansjerzy.

    Tagi:

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama

      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego