Zespół Bartnicky w tym roku obchodzi dziesięciolecie swego istnienia. Najbliższy koncert odbędzie się w niedzielę 29 sierpnia o 20:00 na Rynku w Cieszynie. Z założycielem i liderem zespołu Bogdanem Bartnickim rozmawiamy o początkach grupy, jej historii, a także planach na przyszłość.

    Dziesięć lat to kawał czasu. Od czego zaczynaliście?

    Od tworzenia nowego składu. Bo poprzednie 5 lat byłem frontmanem zespołu Folkoperacja, z którego się później, mówiąc kolokwialnie, wymiksowałem. I postanowiłem już działać bardziej pod swoim nazwiskiem. Co nie oznacza, że jestem tylko ja. Cały czas jesteśmy zespołem, to nie jestem ja Bogdan Bartnicki, ale to jest zespół Bartnicky.

    Ale jednak nazwa jest od twojego nazwiska.

    Mój dawny menadżer to wymyślił. Nawet obgadał sprawę z członkami za moimi plecami jeszcze w pierwszym składzie naszego zespołu Bartnicky. Nikt z tym nie miał problemu. I tak zaczęła się nazwa Bartnicky kojarzyć z całym naszym zespołem.

    Ilu zespół ma członków?

    Obecnie gramy w szóstkę.

    Często dochodzi w składzie zespołu do zmian?

    Od pięciu lat skład jest niezmienny. Czasem są jakieś zastępstwa, ale od pięciu lat już gramy w tym jednym zestawie. Wcześniej miałam muzyków, którzy byli rozchwytywani i z tym wiązało się dużo zastępstw. Nie do końca mi to pasowało. I teraz mam skład taki bardziej rodzinny. Oczywiście są osoby, które więcej grają, albo mniej. Ale większa część zespołu to są osoby, które pracują na różnych stanowiskach i grają tylko i wyłącznie z nami, z naszym zespołem. To mi bardzo odpowiada z racji tego, że też mam dużo innych swoich zajęć. I nie jest tak, że mamy grać koncert, a tu w tym terminie ten nie może, bo wtedy gra z tym, tamten nie może, bo śpiewa tam… Tak że teraz mamy bardzo fajny skład.

    A co gracie?

    Jak można wywnioskować już z faktu, że się wymiksowałem z Folkoperacji, to pierwsze dwa lata to była jakby kontynuacja Folkoperacji, tylko że już pod nazwą Bartnicky. I docieranie się w nowym składzie. Przeważała jeszcze w dużej ilości muzyka folkowa, typowo beskidzka, tylko w naszych aranżacjach. Później doszedł do naszego zespołu współtwórca Formacji Nieżywych Schabuff klawiszowiec Jacek Otręba i zaczęliśmy tworzyć też jeszcze w oparciu o beskidzki folk nowe utwory autorskie. Jacek z racji tego, że jest rozchwytywany, niestety po jakimś czasie nie mógł z nami grać na stałe. I te pięć lat temu stworzyła się taka nowa paczka. Teraz mamy repertuar podzielony. Mamy ten repertuar taki bardziej folkowy, beskidzki i mamy też repertuar stricte autorski.

    Jaki jest ten repertuar autorski?

    Idziemy w stronę takiego bardzo szeroko pojętego folku. Powiedziałbym zachodniego.

    Czyli ten repertuar autorski też w jakiś sposób nawiązuje do folku?

    Czerpie w dużej mierze z folku. Ale w moim wypadku zawsze jest tak, że kiedy biorę do ręki skrzypce, to piszę jakiś bardziej folkowy utwór. A jak biorę na przykład fortepian albo gitarę, to automatycznie jakoś dobieram inne akordy i wychodzi muzyka bardziej popowa.

    Jeśli chodzi o folk, to chyba nie tylko na beskidzkim folklorze się opieracie. Na ostatnim waszym koncercie słyszałam na przykład coś z Podhala.

    Tak, jak powiedziałem – folk szeroko pojęty. Wychowałem się w zespole Bystrzyca, gdzie poznałem folklor słowacki, morawski, węgierski, z Podhala. Wszystko to się miesza w naszej twórczości. A że żyjemy w czasach takich, a nie innych — kiedy króluje na scenie muzyka elektroniczna, to siłą rzeczy i ją gdzieś tam wprowadzamy.

    Elektronikę wplatacie w folk?

    Tak. Niekoniecznie chodzi o to, żeby mieć muzykę całą elektroniczną i do tego na przykład tylko skrzypce ludowe, ale żeby to było po prostu trendy. No i gramy wszystko na żywo. Nie wspomagamy się jakimiś innymi maszynkami, komputerami.

    Czyli jak ktoś przyjdzie na wasz koncert, to ma pewne, że nie usłyszy muzyki z playbacku. Wszystko jest na żywo.

    Jak najbardziej. Wszystko jest na żywo. Czasami by to może było i lepsze, bo wtedy brzmienie jest pełniejsze. Ale jednak chcemy grać na żywo. Bo jesteśmy na tyle zgrani, że na jakiś mój gest od razu wszyscy wiedzą – wydłużamy, skracamy, dodajemy. Wtedy grając bez tych maszynek, wspomagaczy, gdzie wszystko musi być od A do Z zaplanowane, mamy taką swobodę.

    I pewnie dzięki temu potraficie się elastycznie dopasować do reakcji publiki.

    Tak. Jak trzeba powtórzyć refren szesnaście razy, to tak zrobimy, nie ogranicza nas w tym urządzenie elektroniczne.

    Wróćmy do repertuaru. Kto pisze muzykę, kto teksty?

    Ja się za teksy nigdy nie zabieram, bo mi to wychodzi jak sześciolatkowi w pierwszej klasie, który jakieś rymy sobie dopasowuje. A więc teksty raczej zawsze pisze ktoś z zewnątrz. Mam zaufanych, zaprzyjaźnionych ludzi. A jeżeli chodzi o muzykę, to można powiedzieć, że tych nowych rzeczy mniej więcej połowa jest moja, a połowa reszty zespołu. Każdy sobie w domu wieczorami coś tworzy. Jak człowiek ma wenę, to budzi się o drugiej w nocy, zapisuje to na kartce, albo bierze telefon i sobie tę melodię szybko musi nagrać, żeby jej do rana nie zapomnieć.

    Muzykę komponujecie do tekstów, które ktoś wam napisze, czy odwrotnie?

    Bardziej odwrotnie. Muzyka jest, robimy linię melodyczną „la, la, la, la, la” i to zostaje wysyłane tekściarzowi.

    Uzgadniacie z nim, jaka to ma być tematyka, o czym byście chcieli śpiewać?

    Nieraz jest tak, że ja na przykład wymyślę linię melodyczną i w zależności, czy jest to utwór szybszy, czy bardziej melancholijny, to mam jakiś zarys scenariusza, o czym chciałbym zaśpiewać. Albo na przykład mam jedną linię refrenu i proszę, żeby do tego dopisać zwrotki. Proces tworzenia jest u nas ciekawy i różnorodny. Czasem siadamy na próbie i wymyślamy coś wspólnie.

    Wracając do najbliższego planowanego koncertu jubileuszowego. Co na nim będzie można usłyszeć?

    Na pewno nie usłyszycie „Bystrej wody” czy „Za górami”. Chyba że ktoś tego będzie wielce chciał.

    Zdradzisz plany na przyszłość?

    Pięć lat temu nagraliśmy materiał na nową płytę. Ale wtedy nastąpiła zmiana Jacka Otręby z „Formacji” i niektóre utwory były pozmieniane. Tak więc jest mnóstwo nowych utworów, które nie są skończone. Mam nadzieję, że się w końcu uda ten materiał do końca roku zgrać i może nawet wydać.

    Teraz zaczynamy koncerty pod hasłem dziesięciolecia naszego zespołu. I od paru miesięcy pracujemy już nad płytą, żeby te utwory skończyć. Bo jako tako zostały nagrane. Ale, jak mówiłem, zostały nagrane pięć lat temu. Od tego czasu trendy poszły trochę w inną stronę, tak więc zmieniamy, dogrywamy, domiksowujemy, uzupełniamy. Tak, żeby zimą ten materiał zamknąć.

    No i o ile sytuacja pozwoli, chcielibyśmy zrobić jakąś trasę koncertową. Oczywiście z gośćmi. Ale sygnowane dziesięcioleciem naszego zespołu.

    Właśnie. À propos gości. Chyba takim największym, a na pewno ostatnio najbardziej znanym wspólnym przedsięwzięciem waszego zespołu z innym był „Ogród dwóch Brzegów” z Izabel.

    To na pewno.

    A czy na tym najbliższym koncercie, w niedzielę 29 sierpnia będziecie to grali? Będzie też Izabel?

    Zobaczymy. Iza na pewno będzie. Nie wiem natomiast, czy będzie cały zespół Izabel.

    (indi)

    Tagi: , , ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Gorolskiswieto.cz
      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023-2024.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego.