Halina Szczotka
E-mail: halina.szczotka@zwrot.cz
Według ostatniego spisu ludności z 2011 roku w Jabłonkowie mieszkało 902 osób polskiej narodowości, 3 546 czeskiej narodowości, 90 osób podało w spisie śląską narodowość, 80 słowacką. Narodowości nie podało w spisie 880 osób.
O tym, w jaki sposób miasto korzysta z tego, że mieszka w nim duża polska społeczność, rozmawialiśmy z burmistrzem Jiřím Hamrozim.
Największą mniejszością w Jabłonkowie jest mniejszość polska. Czy dla pana, jako burmistrza oznacza to więcej problemów, czy też jest to zaleta?
Jestem przekonany, że to jest zaleta. Każda kultura ma swoje tradycje, im więcej mamy tradycji, tym bardziej się uzupełniają i tworzą dziedzictwo niematerialne całego regionu. Mówimy tutaj gwarą, z której jestem dumny. Gdyby w mieście żyła tylko jedna narodowość, byłoby to dla mnie dość smutne i monotonne. Cieszę się, że mieszkają tu Polacy. Mam wielu przyjaciół różnych narodowości, nie rozróżniamy, czy ktoś jest Czechem, czy Polakiem. Wychowaliśmy się razem. Jako dziecko byłem ministrantem i nie rozróżniałem, czy idę na polską, czy czeską mszę świętą. Graliśmy razem w piłkę nożną, mieliśmy własny klub, Montanus, co tłumaczy się jako Gorole. Nigdy nie tworzyliśmy podziałów ze względu na narodowość.
Z którą polską organizacją ratusz najczęściej współpracuje?
Z pewnością jest to Polski Związek Kulturalno-Oświatowy oraz jego zespoły regionalne. Współpracują ze sobą np. Zaolzi i Jacki. A potem, oczywiście, mamy bardzo aktywną polską szkołę i przedszkole. Ogólnie rzecz biorąc, uważam, że nasze miejskie organizacje również są skierowane do mniejszości polskiej. Na przykład centrum informacyjne JACKI wydaje obecnie czasopismo w czterech językach – czeskim, polskim, słowackim, a także w gwarze. Tradycyjnie nasze szkoły podstawowe realizują wspólny projekt z Kysuckim Nowym Miastem, pt. „Mieszkamy na Trójstyku”, w ramach którego dzieci przygotowują program i występują na imprezach organizowanych przez miasto. Ten projekt jest bardzo pozytywnie oceniany przez wszystkich, a dzieci nierzadko dziwią się, jak wiele mają ze sobą wspólnego.
W Jabłonkowie znajdują się dwa kościoły katolickie.
Żyje tutaj również wielu ewangelików, znam nawet wielu adwentystów, jest duża grupa wiernych z Kościoła Braterskiego. Co miesiąc mamy spotkania ekumeniczne w ratuszu. To znaczy, mieliśmy w czasach, kiedy można było się spotykać. Przychodzą na nie przedstawiciele różnych kościołów, przyjeżdżał też Pavol Strežo ze Słowacji. A że schodziło się nas nawet trzynastu, musieliśmy przerwać nasze spotkania z powodu obostrzeń pandemicznych. Wierzę jednak, że kiedy pandemia się skończy, wznowimy te spotkania.
Gdyby polska mniejszość tutaj nie żyła, czego najbardziej by panu brakowało?
Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić i nie chcę sobie tego wyobrażać. Nie jest dobrze, kiedy patrzymy na siebie tylko z perspektywy narodowości. Wychowaliśmy się i tworzyli tutaj razem. Jeśli ktoś chce, żeby żyła tutaj tylko czeska, albo tylko polska narodowość, to nie dobrze. Wiele byśmy przez to stracili. Kiedy Niemcy zostali wysiedleni po wojnie, zostały po nich puste domy. Na szczęście sytuacja nie była u nas tak tragiczna, jak np. w regionie Hulczyna. Tego naprawdę nie chciałbym doświadczyć.
Przyznaję, że myślałam, że mi pan powie, że najbardziej brakowałoby panu Gorolskigo Święta.
Na pewno, brakowałoby mi Gorolskigo Święta, bo to największe wydarzenie kulturalne w regionie. Ale gdyby nie było polskiej mniejszości, nie byłoby nawet Blafu, panowie nie śpiewaliby po naszymu i nie wyróżnialiby się. Nie byłoby też zespołu Zaolzi. Nasz region, kultura niesamowicie by zubożały. Brakowałoby mi również ewangelików, wśród których jest wielu przedstawicieli mniejszości polskiej. Uważam, że nie powinniśmy miejscowych Polaków nazywać mniejszością, tylko po prostu polską częścią naszego społeczeństwa.
Cieszę się, że nie ma już „ortodoksyjnych”, zamkniętych tylko na siebie polskich i czeskich rodzin. Są też Czesi w Jabłonkowie, którzy wysyłają dzieci do polskiego przedszkola i szkoły podstawowej. Nie robią już tego rozróżnienia, zrozumieli, że dziecko może nauczyć się dodatkowego języka.
Jeśli Czesi, Słowacy, Polacy będą współpracować, będziemy widoczni w Europie. Kiedy Cyryl i Metody przybyli na Morawy, przywieźli tu pismo. Od nas z Jabłonkowa prowadzi szlak Cyryla i Metodego do Velehradu. Cyryl i Metody byli nie tylko chrześcijańskimi świętymi, ale także uczonymi. I na pewno nie przyszli tu, aby nauczyć Czechów czy Polaków tylko pisania. Myślę również, że dzięki Unii Europejskiej nasze społeczeństwo jest coraz bardziej tolerancyjne.
Kiedy przyjechaliśmy do obwodu zakarpackiego, zapytali nas, jak wygląda u nas współżycie mniejszości. Nasze partnerskie miasto Tiacziw jest miastem przygranicznym, jak Cieszyn, i jest podzielone przez rzekę Cisę. Jest most, ale prowadzi tylko do połowy, ponieważ Rumuni oddzielili drugą część i nie chcą już mieć nic wspólnego z Ukrainą. Co, oczywiście, jest dla nich bardzo przykre. I właśnie o to chodzi, że powinniśmy być zjednoczeni i nie patrzeć przez tę rzekę na to, jak innym się powodzi, ale pomagać sobie.
Przystąpienie do Unii Europejskiej otworzyło nam niesamowite możliwości podróżowania, nie musimy czekać w upokarzających warunkach na granicy. Teraz sytuacja wygląda nieco inaczej w związku z koronawirusem, ale mam nadzieję, że szybko minie. Zauważyłem, że tęsknimy za sobą, brakuje nam relacji biznesowych, kultury i kontaktów społecznych.
Może pan więc polecić wszystkim mieszkańcom nie tylko Jabłonkowa, aby wypełnili rubryki narodowość i wyznanie w formularzach spisowych?
Na pewno tak. Po to, by wynik spisu był jak najbardziej prawdziwy. Jeśli ktoś jest katolikiem, niech wpisze, że jest katolikiem. Jeśli ktoś ma polską narodowość, niech ją wpisze, nie wstydzi się, nie czuje się gorszy, nie boi się. Ludzie powinni być dumni z tego, jakiej są narodowości, w co wierzą.
Tagi: Jiří Hamrozi
Komentarze