Po 20 latach Muzeum Ziemi Cieszyńskiej wróciło do budynku przy ulicy Głównej. Obejrzeć można w nim ekspozycję stałą „Opowieść o Śląsku Cieszyńskim”. Na pytania dotyczące ekspozycji odpowiedział nam kierownik Działu Nauk Społecznych Muzeum Ziemi Cieszyńskiej i kurator najnowszej wystawy Radim Jež.

    Wywiad

    SYLWIA GRUDZIEŃ: Odkąd pamiętam zastanawiałam się, jakie skarby kryje muzeum w Czeskim Cieszynie. W końcu mogę je zobaczyć (śmiech). Dlaczego tak długo musieliśmy czekać na nową wystawę?

    RADIM JEŽ: Remont budynku muzeum rozpoczął się w 1999 roku, niestety dwa lata później musieliśmy go przerwać ze względu na niewyjaśnioną sytuację prawno-majątkową obiektu. Część tego budynku należała do żydowskich właścicieli, którzy po II wojnie światowej opuścili Czechosłowację. Trzeba więc było znaleźć ich potomków i tę sytuację wyjaśnić. Dopiero później mogliśmy powrócić do prac remontowych.

    Jak powstawał scenariusz wystawy? Jak długo trwało tworzenie koncepcji wystawy i kto był w nią zaangażowany?

    Nową ekspozycją zaczęliśmy się zajmować już w 2012 roku, wtedy zaczęła powstawać podstawowa koncepcja. Projekt zawierał trzy dokumentacje: plany remontowe tego budynku, plany wnętrz – musieliśmy wypracować koncepcję wykorzystania tego obiektu i zaplanować wyposażenie – oraz projekt ekspozycji. To wszystko musieliśmy wymyślić wcześniej, oczywiście teoretycznie, bo cały budynek w środku wyglądał wtedy jak pobojowisko. Firmy zewnętrzne, które wygrały przetarg na realizację wystawy, stworzyły multimedialne rozwiązania na podstawie naszego wstępnego scenariusza.

    To musiało być bardzo trudne…

    Tak, było to bardzo trudne. Musieliśmy wszystko wymyślić w pół roku. Pracowali nad tym wszyscy pracownicy merytoryczni muzeum, w sumie 19 osób. Szczególnie trudne było to z tego względu, że musieliśmy dotrzymywać terminów wyznaczonych w projekcie. Nie było to proste. Niektóre fragmenty wystawy dzisiaj zrobiłbym inaczej, ale przez ściśle określony plan, nie mogliśmy nic zmienić.

    A czy była możliwość dodania, usunięcia lub wymiany eksponatów w trakcie montowania wystawy?

    Nie. Nie mogliśmy nawet zmieniać eksponatów. Techniczny projekt wystawy obejmował również eksponaty, ponieważ wiązał się z nimi zakup witryn, postumentów, całego wyposażenia, itd. Wszystko to było wpisane w scenariusz.

    A jeżeli chodzi o samą koncepcję, czy od razu wiedzieli państwo, że wystawa będzie obejmowała takie ramy czasowe?

    Przede wszystkim chcieliśmy ten region przedstawić jako całość – nie skupiać się tylko na jego czeskiej części. Naszym celem było pokazanie zwiedzającym, że Śląsk Cieszyński przez wieki stanowił całość, podzieloną dopiero w czasach najnowszych. Chcieliśmy również, aby wystawa pokazywała historię od zarania dziejów. Dużą część wystawy poświęciliśmy powstaniu Księstwa Cieszyńskiego, następnie dodaliśmy te fragmenty wystawy, które dotyczą środowiska naturalnego, geologii i wiążącego się z tym tematem górnictwa, a zakończyliśmy opowieść czasami najnowszymi.

    Nasze muzeum ma jeszcze oddział w Żywocicach, prezentujący historię II wojny światowej, park archeologiczny w Kocobędzu, przedstawiający prehistorię i wczesne średniowiecze. Mamy również Chatę Kotuli w Hawierzowie, która prezentuje kulturę ludową. Będziemy mieć również oddział w Jabłonkowie, prezentujący historię osadnictwa w Beskidach. W Żywocicach mamy przedstawioną żywocicką tragedię. Zdecydowaliśmy więc już tych tematów nie powtarzać na stałej ekspozycji. Historię Śląska Cieszyńskiego chcieliśmy pokazać ogólnie, a szczegółowe tematy realizujemy w oddziałach.

    Już na wstępie widać, że pojęliście państwo temat kompleksowo. Ekspozycja rozpoczyna się animacją przedstawiającą mapę Śląska Cieszyńskiego, który zmienia się na przestrzeni 600 lat.

    Mieszkańcy Śląska Cieszyńskiego nie wiedzą, jakie są dzieje tego regionu. Za pomocą filmu przedstawiamy w skrócie 600-letnią historię tego regionu i pokazujemy, dlaczego mówimy o Śląsku Cieszyńskim jako całości, a nie tylko czeskiej części. Teren ten rozwijał się w sąsiedztwie innych krajów. Jednak nie chcieliśmy przeładowywać ekspozycji, żeby zwiedzający nie zgubił się w natłoku faktografii. Dlatego na niektóre zagadnienia położyliśmy większy nacisk, a na inne mniejszy.

    Tak, zauważyłam. Na ekspozycji nie wspomina się o zajęciu Zaolzia, natomiast w animacji wzmiankuje się o nim, ale nie wyjaśnia, że cały Śląsk Cieszyński od października 1938 roku był w granicach Polski. Czy to był celowy zabieg, aby w ogóle pominąć ten trudny temat?

    Tego wątku nie pomijaliśmy celowo. W filmie wydarzenie to jest tylko wzmiankowane z tego względu, że zwiedzający zetknie się na ekspozycji z nazwą ‘Cieszyn Zachodni’. Musieliśmy więc wytłumaczyć, skąd ta nazwa się wzięła. Ma Pani rację, że należałoby to troszkę bardziej zaakcentować, jednak mamy całą tę problematykę przedstawioną w Żywocicach. Ten temat jest skomplikowany i nie chcieliśmy go akcentować, ponieważ wystawa obejmuje 650 lat historii i ktoś mógłby nam zarzucić, dlaczego akurat na tę część historii kładziemy tak wielki nacisk? Zgadzam się, że to wydarzenie zasługuje na podkreślenie, ale potrzebowalibyśmy na to jeszcze jedno piętro.

    W ostatnim dziesięcioleciu możemy zauważyć w muzealnictwie wyraźny trend w tworzeniu wystaw multimedialnych. Widzę jednak, że choć skorzystali państwo z nowoczesnych technologii, postanowili jednak nie iść tą drogą.

    Firma, która przygotowywała wystawę, próbowała przeforsować jak najwięcej tego typu rozwiązań, lecz powiedziałem ‘nie’. Jesteśmy przecież tradycyjnym muzeum. Chcemy, aby na wystawie były przede wszystkim eksponaty, dopełnione projekcjami, monitorami dotykowymi, które są źródłem dodatkowych informacji. Multimedia mają dopełniać to, co my mamy w zbiorach, a nie na odwrót. Zdecydowaliśmy, że będziemy korzystać z nowym technologii w sposób wyważony.

    Myślę, że to się państwu udało, ponieważ po wejściu do pomieszczenia w pierwszym momencie dostrzega się eksponat.

    Taki był właśnie nasz cel. Ekspozycja składa się z trzech elementów: eksponatu, który prezentujemy w witrynach, grafiki z tekstami i projekcji audiowizualnej. Te trzy elementy spełniają jeden cel.

    Zatrzymajmy się na chwilę przy opisach. Ponieważ przygotowali państwo mini przewodniki do wystawy w języku czeskim, polskim i angielskim…

    Przygotowujemy również duży katalog w klasycznej formie z wybranymi eksponatami.

    Język opisów na ekspozycji jest dość specjalistyczny. Choć bardzo się cieszę, że mają państwo mini przewodnik, brakowało mi w nim tłumaczeń opisów z wystawy. Nie znam czeskiego na tyle, aby swobodnie móc obejrzeć wystawę. Wiem, że przygotowują państwo przewodniki audio, czy one będą uwzględniać opisy z wystawy?

    Przewodniki audio raczej będą w podobnym duchu jak papierowa wersja. Pani jest muzealnikiem, więc jest pani bardziej zainteresowana. Zwykły zwiedzający nie potrzebuje tylu informacji, jedynie te podstawowe. Mam również doświadczenia z muzealnikami z Cieszyna i wiem, że oni nie mają problemu z rozumieniem czegokolwiek.

    Ale muzealnicy z Cieszyna są wybitni. Nie jest to reprezentatywna grupa ludzi. Gdyby państwo przygotowali taki przewodniki audio dla mnie, czyli osoby bardziej zainteresowanej tematem, byłabym wdzięczna (śmiech). Po za tym Polacy interesują się historią. Myślę, że byłoby duże zainteresowanie.

    (śmiech) Dobrze. Pomyślimy o tym. Ma pani rację, że im dalej od granicy, tym jest większy problem, żeby się dogadać. Znam to z konferencji organizowanych w Polsce, gdzie okazuje się, że nas, Czechów, nikt nie rozumie.

    Który eksponat prezentowany na wystawie jest najcenniejszy i dlaczego?

    Najcenniejszy eksponatem jest Madonna z Cierlicka. Jest to unikatowy obraz. Przez całe stulecia wisiał w kościele pw. św. Wawrzyńca w Cierlicku-Kościelcu, ale miał na sobie kilka warstw farby, ostatnią z XIX wieku. Dopiero w trakcie konserwacji odkryto, że pod nimi znajduje się obraz z drugiej połowy XV w. Tego typu odkrycia są na Śląsku Cieszyńskim sporadyczne. Pani Romana Balcarová, konserwatorka, otrzymała państwową nagrodę (Národní památkový ústav) za odkrycie roku. Dlatego Madonna z Cierlicka jest dla nas tak cenna.

    Radim Jež

    Zauważyłam, że w sali dotyczącej historii pasterstwa na jednej z grafik z opisami pojawia się zdjęcie z 1937 roku przedstawiające górala na tle Kozubowej z widoczną kaplicą św. Anny na horyzoncie. Nie ukrywam, że byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam je w tym kontekście. Czy umieścili je państwo świadomie? Kozubowa w pamięci zbiorowej polskiej mniejszości uchodzi niemal za „świętą górę”, a na pewno ma wartość symboliczną.

    Tak, wiem o tym. Ale ja tego tak nie odbieram, ja to widzę jako całość, nie chcemy ani specjalnie zwracać na coś uwagi, ani nikogo niczym drażnić. Nawet teraz, gdy wyjaśniła mi pani swój punkt widzenia, nadal tego tak nie odbieram. Dla mnie Kozubowa jest nieodłączną część historii tego regionu. W moim odczuciu nie jest to nic dziwnego. Równie dobrze mogłoby tu być zdjęcie np. niemieckiej chaty na Jaworowym.

    Dla pana to zdjęcie oznacza właśnie to, o czym pan mówi, a dla polskiej mniejszości coś zupełnie innego. Czy właśnie ta wielość narracji nie jest istotna w całej historii Śląska Cieszyńskiego?

    Oczywiście. Dokładnie tak. Wyjątkowość tego regionu polega na tym, że tutaj ścierały się języki, kultury i wynikiem tego starcia jest narodowy tygiel, ale nie chcemy na tej wystawie niczego specjalnie akcentować. Może to, w jaki sposób ja to odbieram, wiąże się z tym, że jestem stąd. Ale ma pani rację, że ktoś inny może to inaczej zinterpretować.

    W gablocie dotyczącej drukarni Karola Prochaski również widzimy polskie akcenty, na przykład kartkę pocztową przedstawiającą schronisko na Ropiczce…

    Tak. Są również polskie książki, ale i niemieckie. To wszystko wychodziło w cieszyńskiej drukarni. Dlaczego tego nie pokazywać? Niech sobie ludzie uświadomią, że w Cieszynie ukazywały się publikacje w różnych językach.

    Mam tylko taką obawę, że społeczeństwo czeskie nie zna historii tego regionu i nie będzie potrafiło tych eksponatów zinterpretować. Brakuje mi na tej wystawie Wiosny Ludów i opowieści o rodzeniu się narodów. Nie chodzi tylko o Polaków, ale i o Niemców, czy też Żydów. Sama jestem dzieckiem Śląska Cieszyńskiego, moimi przodkami byli Polacy i Niemcy, gdzieś tam pojawia się praprababka Czeszka z Morawskiej Ostrawy. I choć jestem Polką, to świadomość mojego pochodzenia zmieniła moje podejście do historii. Chciałam więc zapytać, dlaczego nie podjęli państwo tematu budzenia się świadomości narodowej na Śląsku Cieszyńskim i roli jaką odegrały poszczególne narodowości w budowaniu tego regionu?

    Tak, zgadzam się z panią. W tym przypadku ogromną rolę odgrywa przewodnik. Założyliśmy, że zrobimy wystawę, na której będą akcenty czeskie, polskie i niemieckie, jest też parę eksponatów żydowskich, ale nie chcieliśmy rozbudowywać opisów, bo i tak wiemy z doświadczenia, że mało kto je czyta (może jedna trzecia zwiedzających). Dlatego w tym przypadku ogromną rolę odgrywają przewodnicy, którzy mają za zdanie odpowiadać na pytania.

    Na witrynie księgarni zainstalowanej w tej części ekspozycji mamy napisy w trzech językach. Dlaczego? Na pewno ludzie będą się o to pytać. Jesteśmy tego świadomi, że musimy to jeszcze zwiedzającym objaśnić w sposób werbalny. Podczas montażu ekspozycji widzieliśmy, że są w niej takie fragmenty, w których trzeba będzie coś dopowiedzieć.

    Przykładem miejsca, które rodzi wiele pytań, jest słup z ogłoszeniami z wycinkami prasowymi, plakatami, zaproszeniami w różnych językach. Również uważam, że należy dyskutować o historii. Mamy faktografię, ale reszta to wyjaśnienia, interpretacja. Zawsze będzie interpretacja niemiecka, interpretacja czeska i interpretacja polska. Nie da się inaczej, to jest nasza natura.

    Rozumiem. Jednak mało kto wynajmuje przewodnika. Co z indywidualnymi zwiedzającymi?

    Oprócz przewodników mamy również opiekunów ekspozycji, którzy mogą odpowiedzieć na pytania zwiedzających. Opiekun wyjaśni wszystko, tak samo, jak ja. Opiekunowie są instruowani przez autorów ekspozycji, czytają zaleconą literaturę. Oprowadzamy ich, zwracając uwagę na szczegóły. Mamy również dwie panie przewodnik, które mogą oprowadzić w języku polskim.

    Ekspozycja kończy się nastrojem euforii związanej z powstaniem Pierwszej Republiki. Przyznam, że miałam mieszane odczucia. Miałam wrażenie, że zabrakło empatii w stosunku do tych Polaków, którzy znaleźli się w Pierwszej Republice i stali się polską mniejszością. Znamy historię, Polacy walczyli w legionach, czekali na niepodległą Polskę i podział Śląska Cieszyńskiego był dramatem nie tylko dla polskich polityków, ale przede wszystkim zwykłych ludzi. Brakowało mi również zwrócenia uwagi na to, że polska mniejszość po podziale w 1920 roku znalazła się między młotem i kowadłem.

    Zgadzam się z panią, że może mieć pani takie odczucia, jeżeli spojrzymy na to z takiego punktu widzenia, ale my nie skupiamy się szczególnie na żadnej narodowości. Na wystawie nie są w żaden sposób zaakcentowani Niemcy, właściwie nie mamy tam nawet Czechów. My tylko podajemy faktografię, aby zwiedzający sam stworzył sobie obraz przeszłości. Nie możemy też do wydarzeń sprzed 100 lat podchodzić emocjonalnie. To się stało już dawno i musimy pogodzić się z faktami.

    Jeżeli dla kogoś sytuacja polskiej mniejszości po 1920 roku nie jest zaakcentowana dostatecznie, może zwrócić się z dodatkowymi pytaniami do opiekunów ekspozycji. Zachęcamy wszystkich zwiedzających do tego, żeby w przypadku niejasnych lub kontrowersyjnych tematów dopytywali.

    Na czym polegała współpraca z Muzeum Śląska Cieszyńskiego w trakcie realizacji wystawy?

    Nasza współpraca trwa już dłuższy czas. Przykładem na to jak jest owocna i bogata jest Těšínský muzejní sborník – to jest piękny przykład na to, jak dwa muzea z różnych krajów potrafią ze sobą współpracować, wydać zbiorowe dzieło: są w nim autorzy Polacy, Czesi i Niemcy. To jest naprawdę skomplikowane, a udaje się nam to i ta współpraca trwa już od 2003 roku. Wiele rzeczy konsultujemy z pracownikami Muzeum Śląska Cieszyńskiego. Muzeum ma bogaty zbiór fotografii, z którego korzystaliśmy przy tworzeniu ekspozycji. Ta współpraca jest wzorowa.

    A czy mają państwo w planach zrobić wystawę dotyczącą polskiej mniejszości, prezentującą jej punkt widzenia?

    Nie widzimy w tym żadnego problemu. Już robiliśmy raz we współpracy z Kongresem Polaków wielką wystawę o polskiej mniejszości w Żywocicach.

    Czyli są państwo otwarci na wszelkie propozycje?

    Oczywiście. Ten temat również trzeba prezentować. Dlaczego nie?

    Tagi:

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama

      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego