Wczoraj Mariusz Szczygieł otrzymał Nagrodę Literacką Nike za tom reportaży „Nie ma”, których głównym tematem jest śmierć i żałoba. Został też laureatem Nagrody Nike Czytelników „Gazety Wyborczej” i Wyborcza.pl .

– Przyszedł moment w moim życiu, kiedy pomyślałem sobie, że nie piszę reportaży tylko dla czytelników, nie tylko piszę dla bohaterek i dla bohaterów, którym te reportaże też coś dają w ich życiu, ale że mogę pisać reportaż dla siebie. Wspaniali pisarze fikcji mogą swoje sprawy pozałatwiać swoimi powieściami, jak to mówią Czesi, wywentylować pewne problemy, to pomyślałem, że można to też robić reportażami – powiedział, odbierając nagrodę.

Książka „Nie ma” została też wydana po czesku w tłumaczeniu Hany Stachovej. Wydało ją wydawnictwo Dokořán. Jej promocja miała miejsce w środę. Instytut Polski w Pradze zapowiada, że autor w przyszłym roku będzie gościem na Międzynarodowych Targach Książki i Festiwalu Literackim „Svět knihy” w stolicy Czech.

A my przytaczamy tekst Daniela Puszkina, który w roku 2012 pojawił się na łamach miesięcznika „Zwrot” w związku z ukazaniem się jego książki „Láska nebeská”.

Literatura czeska to moja láska nebeská

Nowa książka Mariusza Szczygła

Literatura czeska to moja láska nebeská

– Czesi na mnie mówią „Pan spisovatel“. Ale ja nie uważam siebie za pisarza. Jestem bardziej reporterem – opisuje siebie Mariusz Szczygieł. To chyba najbardziej znany Polak z tak dużym zamiłowaniem do wszystkiego co czeskie, z Czechami związane i o Czechach.

Tylko nie o Zaolziu

Kiedy podaję dłoń, przedstawiam się i mówię, skąd pochodzę, Szczygieł szybko i bardzo cichutko, by nikt nas nie usłyszał, reaguje. – Żebym tylko o Zaolziu nie musiał mówić, bo się na tym kompletnie nie znam – prosi.

I jego, i czytelników, również siebie zapewniam, nie będzie ani słowa o Zaolziu, a limit użycia słowa „Zaolzie“ właśnie został wyczerpany.

Po książkach „Gottland“ oraz „Zrób sobie raj“ Szczygieł po raz trzeci wypuszcza publikację, w której przybliża swym rodakom kraj południowych sąsiadów. Na półkach księgarni ukazała się pod koniec lutego „Láska nebeská”.

Ale jak sam zaznacza, tym razem nie planował napisać książki. – Tak po prostu wyszło. Ja muszę mieć zaplanowane pierwsze i ostatnie zdanie. Jak nie mam tych zdań w głowie, to nie siadam do pisania. Pisząc wypełniam przygotowany schemat – stwierdził. A jednak udało się, bez pierwszego i ostatniego zdania.

Przystawka lub deser

Genezą publikacji „Láska nebeská“ była wydana przez wydawnictwo Agora kolekcja 17 książek zatytułowana „Literatura czeska XX wieku“. Znalazły się tam pozycje takich autorów jak Bohumil Hrabal, Ota Pavel, Vladislav Vančura czy Milan Kundera.

– Agora zaproponowała mi eksperyment. Do każdej książki miałem napisać tekst, który może być o książce, może być o autorze, o czym tylko chce. To miały być teksty, które przybliżą czytelnikom Czechy i wspomniane książki. Ale czasami inspiracją dla felietonu było jedno zdanie i wcale nie pisałem o danej książce. Czasami życiorys autora był źródłem felietonu, a czasami film, bo do każdej pozycji książkowej dołączano film. I szybko złapałem się na tym, że jakiekolwiek zdanie z czeskiej literatury od razu otwiera mi moje skojarzenia, wyobraźnie, coś mi się przypomina z mojej historii z Czechami. Ta książka może posłużyć, jako przystawka przed daniem głównym (17 tomami czeskiej literaury – przyp. aut.), a można ją użyć jako deser po daniu głównym – zachęca autor.

I tyle metafory słowem wstępu z warszawskiej premiery książki, gdzie autor spotkał się z czytelnikami i miłośnikami swych tekstów. Miał zamiar wyłącznie przyjść i złożyć autografy. Szybko jednak okazało się, że nie tylko dziennikarze mają apetyt na trochę więcej.

Zaczęło się od Vondračkovej

Jego historia zamiłowania do Czech rozpoczęła się ponad 10 lat temu. A początki były banalne, jak sam określa. – Zaczęło się, kiedy po raz pierwszy pojechałem z wizytą do Heleny Vondráčkovej. Chciałem zrobić wywiad dla polskiego dwutygodnika Viva. Vondráčková miała mówić po polsku, więc zapowiadała się łatwa rozmowa. Oczywiście mówiła po polsku, ale jak był bardziej skomplikowany wyraz, to odpowiadała po czesku. I to mnie zainteresowało, jak świetnie brzmi ten język. Potem opowiedziała mi o swej koleżance, z którą śpiewała w latach 60-tych, o Marcie Kubišovej, która była zakazaną piosenkarką w Czechosłowacji. I pomyślałem – to jest dopiero temat na reportaż. No, ale jak z nią rozmawiać, kiedy w przeciwieństwie do Vondráčkovej nie zna ani słowa po polsku. Więc pomyślałem, nauczę się czeskiego. I już po roku porozumiewałem się w tym języku – opisuje Szczygieł. Był to dla niego zwiastun nadchodzącej pierwszej publikacji o Czechach pt. „Gottland“.

Nieznany Bata

– Później miałem zajęcia ze studentami i pewnego razu z ciekawości zapytałem ich, jakiego pochodzenia jest firma Bata. Odpowiadali, że niemiecka, austriacka, francuska, południowo-amerykańska, ale nikt nie powiedział, że czeska. I tak mnie to wkurzyło, że pomyślałem sobie – ja wam opiszę historię Baty.

Kupiłem wszystkie książki o Batach, jakie tylko wyszły przed wojną i po wojnie, chyba nikt nie ma większych zbiorów, postanowiłem je przeczytać i napisać po swojemu – opisuje początki miłości do „ojczyzny Krecika i Muchomorka“.

– Czeska kultura to kultura, która według mnie nie napina się. Młode pokolenie ma dosyć naszego polskiego „swędzenia“, naszej powagi, naszego naburmuszenia, chcieliby czegoś innego i czeska kultura im to daje – kontynuował. W tym momencie oczywistym było, że pojawi się przykład.

– Czy ktoś z was wie, jak wyglądały pierwsze banknoty po powstaniu Czechosłowacji w 1918 roku? Nie było tam wielkich postaci historycznych, nie było królów, nie było znanych pisarzy. Kogo umieścił na nich Alfons Mucha? Swoją córkę i swoją żonę. I to jest dla mnie przykład, nie napinania się – tłumaczył.

Alkohol nie da Ci odpowiedzi, ale pozwoli zapomnieć pytanie“

Temat czeskiej kultury i jej „nie napinania się“ zepchnął na dalszy plan książkę „Láska nebeská“. W zamian otrzymaliśmy kilkuminutową zabawę słowną polskich i czeskich skojarzeń. Szczygieł zaczął od przytoczenia „popularnych w Czechach“, jak sam je nazwał, „napisów klozetowych“. I tak na przykład w jednym z szaletów miejskich w Czeskich Budziejowicach znalazł napis: „ Szanowne Panie, nie wyrzucajcie tamponów przez okno, duszą się nimi nasze kaczki“. Lub inny z przystanku autobusowego w pewnej wiosce. Jak sam dodał, z bardzo głębokim przesłaniem. „Alkohol nie da Ci odpowiedzi, ale pozwoli zapomnieć pytanie“.

Nie zabrakło tradycyjnego już w takich okolicznościach polskiego tłumaczenia czeskiego „szukać“, bo okazało się, że w Warszawie nie każdy wie, co to znaczy. A za przykład posłużyła Opera Halka, która pewnego razu była wystawiana w Pradze. – Jak Jontek wyszedł na scenę i zaśpiewał „Halino szukam Cię“, reakcja publiczności była wiadoma. Następnego dnia odbyło się powtórne przedstawienie, gdzie zaśpiewano „Halino wołam Cię“. Ale „volat“ po czesku to telefonować, a Halka jest z XIX wieku i telefonów wtedy nie było. I takie są te czeskie skojarzenia- tłumaczył autor czytelnikom zgromadzonym na warszawskiej premierze książki.

Pornogaficzno-zwierzęcy kawałek“

Ale powróćmy do „Lásky nebeské“. – Pisząc, najczęściej pamiętałem jedno zdanie z książki, do której miałem stworzyć tekst. Zostawało mi w głowie, ono się tam zadomowiło i zaczynało żyć swoim życiem. I tak stworzyła się nowa opowieść o czeskiej kulturze. A zestawienie słów „ Láska nebeská“ odpowiada mi, ponieważ reklamuje książkę – „literatura czeska to moja láska nebeská“.

Po drugie „láska nebeská“ w Polsce wywołuje pozytywne skojarzenia i czytelnik w księgarni widząc tytuł od razu rozweseli się. Zresztą po przeczytaniu wielu czeskich książek doszedłem do wniosku, że po to właśnie zostali wymyśleni Czesi, żeby wprowadzać Polaków w dobry nastrój. Jeśli Bóg istnieje, to po to ich wymyślił – stwierdził Szczygieł.

Nieprzekonanych autor namawiał do zakupu metodami rodem z agencji reklamowej. „Tam jest jeden pornograficzny kawałek, taki pornograficzno-zwierzęcy“. Ale nie zdradził szczegółów i zaprosił do lektury. Sam też nie będę zdradzał.

Warto dodać, iż w książce znalazły się po raz pierwszy opublikowane w Polsce zdjęcia czeskiego fotografa, Františka Dostala. – To artysta, który fotografuje absurdy codzienności wyłapywane na ulicy. Poza tym Dostal był pierwszym czeskim fotografem, z którego twórczością się zapoznałem. Przyjechałem do Pragi, wszedłem do księgarni i zobaczyłem album z jego zdjęciami. Do głowy mi wtedy nie przyszło, że 12 lat później zilustruje moją książkę – powiedział Szczygieł.

Pod koniec spotkania autor przyznał, że pracuje nad kolejną książką. Tym razem jednak nie będzie się skupiał na Czechach. – Mam już trzy powieści z innych krajów niż Czechy i na pewno chcę, by tym razem publikacja była poważniejsza – zdradził. Dopytywany o kolejne pozycje dotyczące Czechów odparł – Czasem wydaje mi się, że już przejadły mi się te Czechy, ale później okazuje się, że czymś tak nowym mnie potrafią zaskoczyć, że pobudzają, by coś napisać.

Daniel Puszkiewicz

Tagi: ,

Komentarze



CZYTAJ RÓWNIEŻ



REKLAMA Gorolskiswieto.cz
REKLAMA
Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023-2024.
Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego.