Beata Tyrna
E-mail: indi@zwrot.cz
CZESKI CIESZYN / Jan Wałach był bohaterem ostatniego wykładu Międzygeneracyjnego Uniwersytetu Regionalnego, który odbył się 4 kwietnia w auli Polskiego Gimnazjum w Czeskim Cieszynie. O życiu i twórczości artysty spod Złotego Gronia mówił dr Michał Kawulok – historyk sztuki, pracownik Muzeum w Wiśle.
Wykład bogato ilustrowany był obrazami artysty wykonanymi w różnych technikach. Wałach urodził się w 1884 roku w Istebnej. Zmarł w 1979 roku. Przyszło mu więc przeżyć obie wojny światowe. Był nie tylko świadkiem, ale i uczestnikiem zmieniającej się historii.
Kawulok omówił ścieżkę edukacji, którą artysta rozpoczął od Polskiego Gimnazjum Macierzy Szkolnej w Cieszynie. Zwrócił uwagę na postać Jerzego Warchałowskiego, który był bardzo ważną osobą w biografii Wałacha. – Być może gdyby nie on, Wałach nie zostałby artystą – stwierdził Kawulok.
To Warchałowski bowiem odkrył utalentowanego górala wśród uczniów cieszyńskiego gimnazjum i wysłał wpierw do szkoły w Zakopanym, a stamtąd, przesyłając jego prace do profesora Józefa Mehoffera (1904-1908), do krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie Wałach ukończył studia. Studiował tam w latach 1903-1908.
Prelegent pokazał prace Wałacha z okresu krakowskiego, w których trudno dziś rozpoznać twórczość artysty. Panowała wówczas moda na nokturny, obrazy malowane nocą, po zmierzchu. Powstało też w okresie krakowskim wiele rysunków w różnych stylach – jedne cieniowane, inne konturowe. Uczył się także przez dwa lata, w latach 1908-1910 w Paryżu w École nationale supérieure des beaux-arts. Tam odszedł od sztuki romantycznej w stronę sztuki dekoracyjnej.
Pomimo tak znakomicie zapowiadającej się kariery wrócił jednak na stałe w Beskidy, by tworzyć w swych rodzinnych stronach. W 1912 roku ożenił się z Teresą z Wisły Łabajowa. Na zdjęciu ślubnym artysta widnieje w garniturze, nie stroju góralskim, a panna młoda w sukni cieszyńskiej. Bruclik artysta założył bodaj raz w życiu – w roku w 1950, kiedy jego syna skazano na trzykrotną karę śmierci za działalność w AK, a ojciec odziany w strój góralski poszedł do Bieruta prosić o łaskę. Udało się, karę śmierci zamieniono na dożywotnie więzienie, z którego po kilku latach wyszedł.
W grudniu 1914 Jan Wałach powołany został do wojska. Jako człowiek zupełnie nieznający rzemiosła wojennego wylądował w Zabrzegu na Morawach w szkole ochotników. Rysował tam kolegów, a kiedy już wysłano go na front, tworzył rysunki z wojennej tułaczki, sceny z walki, architekturę z regionów, w które trafił wraz z pułkiem.
Dowódca, Franciszek Latinik zdecydował, że artysty nie będzie wysyłał na front, by walczył, tylko mianował go malarzem pułkowym. Tak powstawały obrazy bitew, plakiety okolicznościowe dla armii, ale też pejzaże południowej Bukowiny, która przypominała mu krajobraz śląski, i nawet ludzie przypominali mu fizjonomią górali śląskich.
Najbardziej spośród pokazanych przez prelegenta zdjęć obrazów Wałacha słuchaczy MUR zainteresował obraz przedstawiający wiec za polskością w Jabłonkowie oraz parady podczas wjazdu wojsk polskich w 1919 do Cieszyna (zobaczyć je można w Muzeum Śląska Cieszyńskiego).
Przez cały okres swej pracy twórczej Wałach wykonał dużo zamówień dla kościołów. Prelegent pokazywał m.in. witraż Chrystusa Króla w Chybiu, ale też witraż w kościele Jezuitów w Krakowie, obraz olejny Serce Pana Jezusa w kościele parafialnym w Milówce, obraz Dobrego Pasterza w Istebnej i wiele, wiele innych.
– Sztuka Jana Wałacha znalazła swoich zwolenników, ale i wrogów. Zarzucano mu, że nie ma w jego sztuce żadnych poszukiwań artystycznych, żadnej awangardy. Niemniej było o artyście głośno, to miał zamówienia – mówił prelegent, wyjaśniając, że artysta tworzył cały czas – i podczas obu wojen światowych, i w okresie międzywojennym, i już po II Wojnie Światowej.
Z czasem wyspecjalizował się w drzeworytach, z których jest chyba najbardziej znany. Przedstawiał na nich kobiety przy pracy, dzieci, wesela. – Drzeworyty to był strzał w dziesiątkę. W 1937 roku w Paryżu otrzymał 3. miejsce właśnie za drzeworyty. Były one też chętnie kupowane przez ludzi odwiedzających Wisłę – opowiadał prelegent.
II Wojna Światowa była dla artysty trudnym okresem, a pasmo nieszczęść rozpoczęło się dla niego jeszcze przed wybuchem wojny. W 1939 roku jego mecenas Warchałowski zginął w Warszawie w wypadku samochodowym. Gdy wybuchła wojna, jedni synowie poszli do wermachtu, inni do AK. W czasach stalinowskich przeżył wspomniane wcześniej chwile grozy.
Jan Wałach tworzył niemal do końca swego życia, a dożył 95 lat. Rysował chętnie beskidzkie pejzaże i architekturę oraz scenki rodzajowe z życia wsi. A kiedy już nie mógł chodzić, córki znosiły kwiaty i malował martwe natury.
Na koniec prelekcji Kawulok zaprosił na Noc Muzeów w Muzeum im. Artysty Jana Wałacha mieszczącego się w pracowni, którą wybudował w 1922 roku.
(indi)
Tagi: Jan Wałach, MUR
Komentarze