Czesława Rudnik
E-mail: redakcja@zwrot.cz
Przy wolnym czasie w Święta Wielkanocne miałem sposobność uczynić niektóre spostrzeżenia i posyłam wam takowe do umieszczenia w „Gwiazdce”. Mianowicie dotyczą one języka polskiego, którego nauka coraz więcej uznawaną tu bywa za koniecznie potrzebną.
Jak wiadomo, dziekanat karwiński, do którego i Sucha się liczy, figuruje w szematyzmach jako czeski, lubo lud tem samem narzeczem polskiem mówi jak około Cieszyna. Stąd to tu ta śmieszność, że w szkołach katolickich i w kościele używanym jest dotąd język czeski, podczas gdy ewangieliccy współmieszkańcy uczą się po polsku i kazania polskie w kościele miewają.
Choć to język czeski jest nam pobratymczy i dlatego go też szanować powinniśmy, to przecież nauka i słowo Boże w nim nie są dla nas tak zrozumiałe, jak w przyrodzonej polskiej mowie. Otoż wam na to udzielę niektórych szczegółów.
Od paru miesięcy urzęduje tu ksiądz Kawka jako administrator parafii. Przed nim ksiądz F. miewał kazania w czeskim języku; teraźniejszy zaś każe polskim językiem. Lud, ciesząc się, nie może się go nachwalić, że tak zrozumiale i jędrnie każe.
Otoż w tem dowód, jaki jest język ludu tutejszego. Gdy ksiądz K. miał pierwsze, wstępne kazanie, pewna staruszka, wychodząc po nabożeństwie z kościoła, rzekła: To było dziś mądre kazanie, temu zrozumiałam po pierwszy raz doskonale!
(Ze Suchej. „Gwiazdka Cieszyńska”, nr 14, 2 kwietnia 1864)
Tagi: Wydziobane