Czesława Rudnik
E-mail: redakcja@zwrot.cz
Od przygodnego czytelnika, a nawet umownego korespondenta, trudno często wymagać poprawności formy. Pisze on, jak umie, jak potrafi. I to jest słuszne. Ale obowiązkiem redakcji jest odpowiednio rękopis przygotować do druku. Nadesłany do redakcji rękopis to zaledwie surowiec, który musi ulec koniecznej przeróbce.
Czasem za taką przeróbką przemawiają konieczności techniczne. W każdym razie rękopis oddany do druku musi być przeanalizowany nie tylko pod względem treści, ale, jak tego uczy przykład prasy radzieckiej, i pod względem formy.
Poza tym materiał pozaredakcyjny, posiadający, według wyrażenia Gorkiego, „nadmiar tłuszczu w stosunku do muskułów”, musi ulec – w miarę potrzeby – i „odtłuszczeniu”, a wreszcie i „wypompowaniu zeń wody”. Woda co prawda orzeźwia, ale gdy jest w hojnym nadmiarze, staje się zgoła nieprzyjemna.
Jakiż jest cel moich rozważań na temat współpracy aktywu pozaredakcyjnego z redakcją? Chodzi o zjednanie sobie tego aktywu, chodzi o to, aby aktyw z tej współpracy miał konkretną korzyść, aby poszerzał swoje wiadomości i doświadczenia, aby po prostu uczył się.
A drugi aspekt (wybaczcie mi cudzoziemskie słowo) tego samego zagadnienia? Chodzi o jednanie gazecie czytelników. Bo wydrukowanie gazety to nie wszystko. Chodzi o to, aby to, co jest wydrukowane w gazecie, było także czytane.
(Rozmowy o języku. O jednaniu. „Głos Ludu” nr 33, 18.3.1952)
Tagi: czytelnik, Gorki, korespondent, Redakcja, Wydziobane