Jagodz + Vrba (49)

    CZESKI CIESZYN / W ubiegły piątek ruszyła trzecia seria spotkań „Bez stereotypów. Czesi i Polacy o sobie nawzajem”. Gośćmi salonu dyskusyjnego byli Andrzej Jagodziński – dyrektor Instytutu Polskiego w Bratysławie, dziennikarz, tłumacz literatury czeskiej, czołowy przedstawiciel polsko-czesko-słowackiej solidarności oraz Tomáš Vrba-dziennikarz, publicysta, prof. New York University w Pradze, były wiceprezes Asocjacji Dziennikarzy Europejskich, współpracownik Biblioteki Václava Havla  oraz sygnatariusz „Charty 77”.

     – Mity, to są pewne zafałszowane nasze wyobrażenia o sobie samych. Samo słowo mit nie jest niczym złym – mówi Jagodziński. Jednak z fałszywymi mitami powinniśmy według niego walczyć, bowiem „taka walka jest oznaką dojrzałości społecznej czy narodowej”.

    Tomáš Vrba podkreślał podstawowe reguły walki z mitami – czyli starać się widzieć samego siebie oczyma drugich, co ma zabronić nacjonalistycznym tendencjom. Za powstawanie mitów jesteśmy odpowiedzialni sami. Vrba uważa też, że często właśnie intelektualiści rozprzestrzeniają uprzedzenia, wywołując tym trudne do przewidzenia skutki.

    Niewinny jak baranek

    Polacy i Czesi mają niektóre cechy wspólne. Mit o niewinności, jest jedną z nich. – My jesteśmy z definicji niewinni. Zawsze byliśmy ofiarami, nigdy nie byliśmy napastnikami, agresorami, jesteśmy zawsze pokrzywdzeni, poszkodowani, to inni nas napadali i robili krzywdę – mówi Jagodziński. Ale czy naprawdę sumienia polskie i czeskie są czyste jak łza?

    – Oczywiście to nie jest tak, że my Polacy byliśmy aniołami. – Warto przypomnieć zajęcie Zaolzia przez Polskę w 1938 r. czy rajd generała Żeligowskiego i zajęcie Wilna itp. Z Czechami jest podobnie – czym mniej im się stało, tym bardziej ubolewają – dodaje Vrba. A tymczasem uważa za prawdziwe ofiary okupacji czeskich Żydów.

    Problem po 1989 r.

    – Komunistyczna propaganda powielała mit, że Polacy zachowywali się fantastycznie w czasie okupacji i ratowali Żydów, a szmalcownicy to były wynaturzenia, bardzo nieliczne przypadki –  mówi tłumacz literatury czeskiej. Prawda okazała się jednak bardziej skomplikowana. Pojednuje o tym, np. książka Jana Grossa „Sąsiedzi”, która ukazywała wstrząsającą historię morderstwa popełnianego przez polskich sąsiadów na Żydach. – Pamiętam tą bolesną, trudną ogólnonarodową debatę którą ta książka wywołała. Ta debata przetoczyła się przez całą Polskę i była okropnie bolesna – relajonuje Jagdziński. – Puenta z tego jest moim zdaniem niezwykle pozytywna. My, jako polskie społeczeństwo zrobiliśmy ogromny postęp przez te kilka lat – ocenia tłumacz.

    Jeszcze jest jeden bolesny temat, ciągle do końca nie rozwiązany. – Relacje polsko-ukraińskie są dla nas bardzo trudne, ponieważ my dopiero teraz po 1989 roku o tym mówimy otwarcie, w sposób pokazujący różne aspekty. Prawda jednak jest taka, że myśmy występowali w historii jako kolonizatorzy, ziemie ukraińskie były częścią Rzplitej. Trudno jest wczuć się w inną narrację, w inną wrażliwość, postawić się po stronie tej drugiej osoby –  mówi polski dziennikarz. Trzeba wziąć pod uwagę wieloznaczność postaci. które mogą być dla jednego narodu bohaterami, a dla drugiego sprawcą nieszczęść. W stosunkach polsko-ukraińskich odegrał taką rolę np. Stefan Bandera.

    Co sądzisz o Czechach?

    Zdaniem Vrby niektóre stereotypy trochę słabną. – Niektórzy Czesi wyobrażają sobie Polaków nadal jako handlarzy lub dowódców atakujących z szablą niemieckie czołgi – mówi Vrba. – Nie powinniśmy mimo wszystko nigdy generalizować. Każdy z narodów ma różne strategie przeżycia – dodaje czeski rozmówca. – Niektórzy Czesi zazdroszczą Polakom odwagę do patosu – mówi Vrba. Wszyscy dobrze wiemy, że polska historia narodowa jest pełna mocnych momentów, które czasami wyglądają jako dramat antyczny. Andrzej Jagodziński pokazał przykład, co Polacy lubią na Czechach czerpiąc ze sfery kultury. Przeprowadzono ankietę, w której zapytano twórców kultury polskiej – reżyserów, pisarzy, jak sobie wyobrażają Czechów. We wszystkich odpowiedziach przewijał się podziw dla czeskiej kultury, która ma autoironię, dystans, poczucie humoru, czyli coś czego w Polsce w czasach komuny brakowało. – Bardzo mało jest polskich twórców, którzy tak potrafią opowiadać i mnie to fascynuje. Uważam, że humor wcale nie zabija tragizmu, wręcz przeciwnie, czasami potrafi go bardziej uwypuklić – mówił Jagodziński.

    Co Czech to satyryk

    Vrba przyznaje, że czeskich autorów, którzy starają się koszmary XX wieku opisać z humorem i dystansem, jest więcej. Do nich należy np. Bohumil Hrabal. W jego tekstach Vrba dostrzega humor ale równocześnie melancholię.

    Václav Havel zdaje się być nowoczesną legendą. Również u innych autorów można znaleźć satyryczno-ironiczno-sarkastyczne rysy, ale w latach 70. brakuje kogoś, kto by dał twórczości głębsze znaczenie. – W latach 60., kiedy słyszałem Czesława Niemena śpiewającego „Dziwny jest ten świat” albo „Bema pamięci żałobny rapsod” to mnie ciarki przechodziły – mówi Vrba i dodaje, że patosu czasami nie boją się np. Plastic People of the Universe. Z kolei Karel Kryl dzięki swemu buntowniczemu duchowi przypomina częściowo Polaka.

    Havelowe poczucie humoru i autoironię docenia Andrzej Jagodziński.– Nie umiem sobie wyobrazić polskiego albo nawet europejskiego polityka, który nie bał by się pokazać sam siebie publicznie w sytuacjach żenujących – mówi.

    Literatura podnosiła na duchu

    Vrba mówił o tym, jak Czesi już od czasów Odrodzenia Narodowego (Narodni obrozeni 19. w.), przez to że nie mieli politycznej samodzielności, położyli brzemię elit narodowych na barkach pisarzy, poetów i kompozytorów. W trudnych czasach obracali się ku twórcom kultury. – Podczas okupacji niemieckiej ludzie chcieli słyszeć, co mówi Seifert. W trudnych chwilach był poeta mówcą narodu – mówi Vrba.

    Nagle w roku 1989 literatura i jej znaczenie zmieniło się i zyskało wagę, jaką ma literatura w zwykłym demokratycznym państwie zachodnim. – To znaczy, że dobre książki są doceniane, ale nie powielają sumienia narodu – mówi Vrba. Wtedy niektórzy autorzy stracili na popularności.

    W Polsce stało się dokładnie to samo. Nie tylko u Mickiewicza, Norwida i Słowackiego. W czasie komunizmu słowo drukowane miało znacznie większą wagę niezależnie od tego czy było publikowane oficjalnie, czy wtedy, kiedy powstał niezależny obieg wydawniczy.

    AM

    Tagi: , , , , ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama
      REKLAMA Reklama
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego