Halina Szczotka
E-mail: halina.szczotka@zwrot.cz
MILIKÓW / Od piątku do niedzieli w Domu PZKO w Milikowie-Pasiekach przebywali na biwaku harcerskim z okazji Dnia Myśli Braterskiej harcerze ze wszystkich drużyn harcerskich z Zaolzia. Na temat biwaku rozmawialiśmy z jego organizatorem Filipem Tomankiem.
Ile drużyn w tym roku bierze udział w biwaku?
Do Milikowa przyjechali harcerze z wszystkich siedmiu drużyn harcerskich. Były więc dwie drużyny wodniackie – Opty z Czeskiego Cieszyna i Grom z Bystrzycy. Była z Jabłonkowa drużyna Skałka, Czarne Dęby z Wędryni, Czarne Pantery z Trzyńca, Wielka Niedźwiedzica z Karwiny i Drużyna Harcerska im. Żwirki i Wigury z Cierlicka.
Jaki temat podjęliście w tym roku?
Inspirowaliśmy się „Małym Księciem”. Chcieliśmy, by ta książka – ze swoim otwartym, filozoficznym spojrzeniem na świat – pozwoliła nam wprowadzić wartości, które były dla nas ważne.
Chodziło o to, by uczestnicy mogli odkrywać świat tak, jak robi to Mały Książę. Podczas swojej podróży spotyka różnych ludzi, zauważa, że są różni – jedni dobrzy, inni już mniej fajni, każdy z własnymi radościami i smutkami. W scenach inspirowanych książką nasz Mały Książę spotkał się m.in. z pilotem, który miał negatywne podejście do świata. Mały Książę – tak jak my, młodzi harcerze – patrzył na świat inaczej. Celem było pokazanie, że dorosłość nie musi oznaczać utraty radości i zdolności dostrzegania piękna w codzienności. Ważne jest, by o tym nie zapominać – by szukać pozytywnych stron życia i możliwości, które na nas czekają.
Jak idea została zrealizowana w praktyce?
Aby z tak dużą grupą uczestników można było efektywnie pracować, na początku wydarzenia wszyscy zostali podzieleni na siedem grup. Celem było wymieszanie uczestników, tak aby drużyny mogły się wzajemnie poznać, a jednocześnie by grupy były zróżnicowane wiekowo.
Następnie grupy wyruszyły we wspólną podróż inspirowaną „Małym Księciem”. Już pierwszego dnia uczestnicy brali udział w nocnej grze, która pomogła im wczuć się w tematykę. Poznawali historię Małego Księcia – to, że podróżuje po różnych planetach, że zmaga się z własnymi problemami i że ludzie, których spotyka, również mają swoje troski.
Podczas gry uczestnicy doświadczali tego, jak trudny i skomplikowany bywa dorosły świat. Co więcej, nie we wszystkich zadaniach chodziło o zwycięstwo – nie zawsze można było osiągnąć konkretny wynik, a czasem rezultat mógł być nawet negatywny. To jednak nie oznaczało porażki – ważne było, by się nie załamywać i nie rezygnować, ale szukać rozwiązań i iść dalej.
Jak prezentował się program w sobotę?
Po nocnej grze przeszliśmy do kolejnych etapów wydarzenia. Następnego dnia, poprzez różne gry, uczestnicy mieli okazję zapoznać się z PZKO oraz okolicą. Było to już pełne zanurzenie w podróż Małego Księcia. Uczestnicy odwiedzali kolejne „planety”, poznając postacie znane z książki – króla, pijaka, lisa i wiele innych. W ramach gry terenowej eksplorowali cały Milików, pokonując trasę i spotykając różne osoby. Co istotne, na tym etapie uczestnicy byli już zdani na siebie – musieli samodzielnie poruszać się według mapy, bez bezpośredniej pomocy kadry. Ich zadaniem było odnalezienie wyznaczonych punktów i dotarcie do nich na podstawie wskazówek. Było to nie tylko sprawdzenie orientacji w terenie, ale też nauka samodzielności i współpracy w zastępie.
Poruszali się na podstawie map papierowych, czy cyfrowych w telefonie?
Mapy były papierowe, nie cyfrowe – nie było miejsca na telefony. Co ważne, nikt się nie zgubił – wszystkim udało się dotrzeć do celu. Być może pomogło w tym to, że grupy były mieszane wiekowo. Nie składały się wyłącznie z rówieśników, ale także ze starszych harcerzy, którzy mogli wspierać młodszych.
To właśnie było naszym celem – aby doświadczenie było przekazywane od starszych do młodszych. Dzięki temu młodsi uczestnicy widzieli, że zawsze mogą kogoś zapytać o radę, jeśli czegoś nie wiedzą lub mają trudność. I nie musiała to być od razu dorosła osoba – czasem wystarczyło, że w grupie był starszy kolega, który miał już pewne doświadczenia z wcześniejszych wydarzeń harcerskich i mógł pomóc oraz coś wyjaśnić.
Rozumiem, że jako harcerze wszystko organizowaliście samodzielnie – od początku do końca, łącznie z kuchnią i całą logistyką?
Tak, dokładnie. W harcerstwie przywiązujemy dużą wagę do samodzielności, a Dzień Myśli Braterskiej jest wydarzeniem, które ma łączyć harcerzy na całym świecie. W związku z tym staramy się, aby wszystko – od przygotowania posiłków po realizację programu – było organizowane wspólnie.
W przygotowaniach bierze udział każda drużyna – zazwyczaj po dwie, trzy osoby z drużyny, tak aby stworzyć zgraną ekipę. Dzięki temu już na etapie organizacji wszyscy działamy razem jako jedna drużyna, a nie jako odrębne jednostki.
To podejście przekłada się również na samych uczestników. Widzą, że chociaż na co dzień każdy pracuje w swojej drużynie i każda kadra działa osobno, to w takim wydarzeniu potrafimy się dogadać, współpracować i wspólnie coś stworzyć. Nawet jeśli nie znamy się dobrze, zawsze możemy znaleźć sposób na komunikację i współpracę – to jest właśnie siła harcerstwa.











































