LUTYNIA DOLNA / W czwartek 23 listopada w lutyńskim domu kultury miała miejsce promocja czeskiego wydania „Lutyńskiego tanga” Otylii Toboły oraz wznowionego, ale także rozszerzonego i poprawionego wydania polskiej wersji książki. Spotkanie promocyjne było artystyczną ucztą. Nie zabrakło fragmentów powieści czytanych przez aktorów, a także muzyki.

Literatura piękna oparta na faktach

„Lutyńskie tango” to sfabularyzowane reportaże oparte na autentycznych wspomnieniach świadków historii nagranych i spisanych przez Otylię Tobołę. — Jest to polska szkoła reportażu, która idzie tym tropem, że bierze się fakty i opowiada je w sposób ciekawy literacko, językowo. „Sprzedaje” się w atrakcyjnej formie historię opartą na faktach popartych dogłębnymi badaniami w archiwach. Zresztą bardzo dobrze widać to, gdy posłucha się fragmentu nagrania świadka historii i porówna go z fragmentem książki — zauważył Jan Faber, który tłumaczył „Lutyńskie tango” na czeski.

— „Lutyńskie tango” to książka wyjątkowa. Każda jej stronica to obrazy pamięci konkretnych ludzi, bohaterów naszej Małej Ojczyzny, którzy podzielili się swoimi przeżyciami i wspomnieniami o tamtych okrutnych czasach drugiej wojny światowej. Uważam, że książka ta powinna być lekturą obowiązkową — stwierdziła Maria Sztwiertnia, prezes MK PZKO Lutynia Dolna

Zorganizowane przez Urząd Gminy oraz MK PZKO w Lutyni Dolnej spotkanie promujące książkę patronatem objęła Izabella Wołłejko-Chwastowicz, konsul generalna RP w Ostrawie. — Bardzo dziękuję za książkę, która opowiada prawdziwe historie o dramatycznych losach ludzi, którzy tutaj żyli. Jeśli my nie będziemy opowiadać tych historii, to ktoś opowie je z zupełnie innego punktu widzenia. Bardzo dziękuję za pani starania, za pani bezwzględne poczucie prawdy i za serce, które pani włożyła — powiedziała konsul, nim symbolicznie „ochrzczono” obie książki.

Tłumaczenie wymagające objaśnień dla czeskiego czytelnika

Tłumaczem, który podjął się opracowania czeskojęzycznej wersji książki, jest Jan Faber. On też prowadził czwartkowe spotkanie. Mieszkający na stałe w Luksemburgu tłumacz prozy fabularnej i poezji pochodzi z Wierzniowic. Zna więc doskonale zaolziańskie realia oraz historię tego regionu. To pozwoliło mu nie tylko na przekład ze zrozumieniem wszelkich niuansów historii, ale także na wzbogacenie czeskiego tłumaczenia przypisami dla czeskich czytelników nieznających zaolziańskich realiów i skomplikowanej historii tego regionu.

Jak przyznał, samo tłumaczenie było trudne, ponieważ trzeba było szukać i sprawdzać bardzo wiele rzeczy: faktów, nazw geograficznych. — Akcja książki odgrywa się praktycznie na obszarze całej Europy. Są w niej nie tylko nazwy miejscowe polskie, ale też niemieckie, rosyjskie, ukraińskie, które w tych językach brzmią zupełnie inaczej, niż ich czeskie tłumaczenie. Bardzo dużo więc podczas tłumaczenia podróżowałem — stwierdził w rozmowie z naszą redakcją tłumacz. — Było to na tyle trudne, że nawet napisałem notkę, w której wyjaśniam, uzasadniam, dlaczego Zaolzie tłumaczę na Zaolší i informuję, że nie jest to jedyny poprawny termin — dodał.

Jan Faber przyznał także, że choć pochodzi z Wierzniowic i zawsze interesował się swoją miejscowością, to podczas tłumaczenia „Lutyńskiego tanga” sporo dowiedział się o Zaolziu. W czeskim wydaniu „Lutyńskiego tanga” jest bardzo dużo przypisów. Wiele z nich dodał tłumacz. — Książka była pisana pierwotnie po polsku, dla polskiego czytelnika. Wiele pojawiających się tam faktów jest oczywistych dla polskiego czytelnika, natomiast nieznanych czeskiemu czytelnikowi. W wersji oryginalnej było dużo przypisów, które usunąłem, bo one były pisane dla polskiego czytelnika i wyjaśniały realia czeskie. Te nie były potrzebne w wydaniu czeskim. Natomiast pewne fakty historyczne, które są znane każdemu Polakowi, dla Czechów są zupełnym novum i trzeba było im dostarczyć wyjaśnień i historycznych kontekstów — stwierdził Faber.

„Lutyńskie tango” wciąga

Obecny na spotkaniu Mariusz Wałach, prezes Kongresu Polaków w RC ostrzegał natomiast przyszłych czytelników. Podzielił się ze zgromadzoną publicznością wspomnieniem, kiedy to pierwsze wydanie „Lutyńskiego tanga” zabrał ze sobą na urlop z rodziną. Wyjawił, że lektura tak go wciągnęła, że ani rodzina nie miała z niego żadnego pożytku podczas urlopu, ani on nie zwiedził zbytnio Chorwacji.

Spotkanie pełne muzyki

Fragmenty reportaży czytały aktorka Sceny Czeskiej Teatru Cieszyńskiego Markéta Słowiková oraz bohemistki Darina Cieślarowa i Daria Woźnica, a także wnuczka i prawnuczka Emila Jędrzejczyka, profesora gimnazjum w Orłowej, jednego z bohaterów reportaży.

Zorganizowane w dużej sali lutyńskiego domu kultury spotkanie pełne było także muzycznych ozdobników. Swym śpiewem uświetniła go Beata Kantor. Piosenkarka zaśpiewała polską piosenkę żołnierską „Rozkwitają pąki białych róż”, a także utwory angielsko i francuskojęzyczne.

W warstwie muzycznej spotkania nie mogło także zabraknąć tytułowego tanga. Autorka opowiedziała także zebranym, skąd zaczerpnęła tytuł swej książki. — Piosenkę, która dała tytuł całemu zbiorowi, w czasie wojny nagrał w Pradze Władysław Opioła, student konserwatorium w Ostrawie ukrywający się tam przed gestapo. W liście do swojej mamy w Lutyni wyraził życzenie, że chciałby zagrać ją w radiu, żeby mama go w domu słyszała. W 1980 roku udało mi się częściowo spełnić jego życzenie. W części, bo jego matka już tego nie usłyszała. Utwór wykonał wówczas Jarosław Kornas, solista Zespołu Pieśni i Tańca „Górnik” — wyjaśniła Toboła.

Podczas spotkania promującego książkę z głośników zabrzmiało archiwalne nagranie sprzed lat. Natomiast na żywo utwór wykonał Jakub Sikora, absolwent PSP w Lutyni Dolnej, wnuk Jarosława Kornasa.

Bardzo istotne dla czeskich czytelników

Otylia Toboła przyznała, że o tym, że dobrze byłoby wydać książkę w języku czeskim, myślała od dawna. Zresztą spotykała się także z takimi sugestiami. — Już wtedy, kiedy „Lutyńskie tango” wyszło w 2003 roku, mówiono mi, żeby książkę wydać również po czesku — wspomina Toboła.

— Książka jest bardzo emocjonalna. Czuje się, że autorka włożyła w jej pisanie całe swoje serce. Myślę, że to, że ukazało się czeskie tłumaczenie, jest bardzo istotne dla czeskich czytelników, którzy ogólnie rzecz biorąc, nie mają pojęcia, co to jest Zaolzie. Myślę, że lektura ta może wnieść zrozumienie i porozumienie — stwierdził Jan Faber. Wyjawił też, że pojawiła się już pierwsza recenzja czeskiego tłumaczenia, bardzo pozytywna.

Czeską książkę wydało ostrawskie wydawnictwo Protimluv. Książka ukazała się drukiem dzięki wsparciu finansowemu Kongresu Polaków w RC. 

Warto sięgnąć po wznowione i rozszerzone trzecie wydanie

Nawet jeśli czytało się już „Lutyńskie tango”, to warto sięgnąć po wznowione i rozszerzone trzecie wydanie. Autorka dopisała bowiem nowe rozdziały. — Sto stronic jest nowych. Najdłuższa z dodanych opowieści, której nie było w poprzednich wydaniach, to „Zły czas na miłość”. Zaczyna się jeszcze przed rokiem 1919, przed podziałem Śląska Cieszyńskiego, żeby przedstawić historię rodziny głównej bohaterki tego opowiadania. Był to stary rychwałdzki ród. I na podstawie historii tego rodu opowiadam o tym, jak było przed podziałem, w czasie podziału, jak Czesi wyganiali Polaków, później Polacy Czechów, później rok 1945 i znowu napięte stosunki. I na tle wydarzeń z życia tej bohaterki opisałam wydarzenia, które mogły spotkać Polaka na Zaolziu. Ją spotkały — wyjaśnia Otylia Toboła.

Drugim dodanym do trzeciego wydania rozdziałem jest „Ucieczka z kopalni Dąbrowa”. Stanowi on niejako post scriptum wyjaśniające tytuł książki „Lutynskie tango”.

Przed wydaniem rozszerzonej polskiej wersji książkę na korektorski warsztat wzięła Małgorzata Szelong.

Najbliższe spotkania autorskie z Otylią Tobołą zaplanowano na 8 grudnia o 18:00 w Skoczowie, w Teatrze Elektrycznym oraz 12 grudnia o 17:00 w Bibliotece Miejskiej w Cieszynie.

(indi)

Komentarze



CZYTAJ RÓWNIEŻ



REKLAMA Gorolskiswieto.cz
REKLAMA
Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023-2024.
Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego.