REGION / Tydzień na Zaolziu spędziła grupa 12 studentek z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Pod okiem dr Bartłomieja Gutowskiego prowadziły prace w ramach projektu dokumentacji polskiego dziedzictwa kulturowego na terenie czeskiej części Śląska Cieszyńskiego.

Akcję finansuje Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą „POLONIKA” w ramach programu Polskie dziedzictwo kulturowe za granicą – wolontariat.

Na temat projektu rozmawiamy z Bartłomiejem Gutowskim

To nowy projekt?

Dokumentacje cmentarzy z polskimi nagrobkami prowadzimy już od wielu lat.

Ale na Zaolziu po raz pierwszy.

Tak, na teren Zaolzia trafiliśmy pierwszy raz. Zaczęliśmy się przygotowywać do tego w zeszłym roku.

W ubiegłych latach pewnie skupialiście się na Kresach Wschodnich. Jak to się stało, że zainteresowaliście się tymi naszymi Kresami Południowymi?

Tak, faktycznie nasze działania skupiały się wcześniej na Kresach Wschodnich. Inwentaryzowaliśmy polskie nagrobki w województwie Tarnopolskim i innych częściach Ukrainy już od dwudziestu lat. Dokumentowaliśmy cmentarz na Rossie w Wilnie, ale także na przykład w Stanach. Nawiązaliśmy współpracę ze Stowarzyszeniem „Olza Pro” i Polskim Związkiem Kulturalno-Oświatowym. A że Stowarzyszenie „Olza Pro” zajmuje się starym cmentarzem w Karwinie Meksyku, to nas zachęcili i bardzo nam pomogli w organizacji pracy. Za to jesteśmy bardzo wdzięczni.

A czy kiedy rozpoczęliście współpracę ze Stowarzyszeniem „Olza Pro”, to byliście zaskoczeni tym, że na Zaolziu żyją Polacy?

Zaskoczeni oczywiście nie. Jako historyk siłą rzeczy wiedziałem, że tutaj są Polacy.

A studentki?

Też były do wyjazdu przygotowane. Myślę, że część była zaskoczona skalą polskiej obecności na tych terenach. Wiedzę miały, wiedziały o Karwinie, że była i przestała istnieć. Natomiast skala tego zjawiska, które zobaczyły na własne oczy i to, jak to się szybko dokonało, na pewno zrobiło na nich duże wrażenie.

Co innego znać teorię, a co innego zobaczyć na własne oczy…

Zdecydowanie. Zwłaszcza że nie będę ukrywał, że wcześniej Karwiną jakoś specjalnie się nie zajmowałem, nie interesowałem bliżej. Miałem podstawowe informacje historyczne, ale nie zgłębiałem wnikliwie tego tematu. Tak więc przyjeżdżając tutaj, miałem podstawową wiedzę, ale nie miałem wyobrażenia skali tego, jak ten teren się zmienił.

Skoro jesteśmy przy skali, to ile cmentarzy i ile na nich nagrobków udało wam się udokumentować?

Jeśli chodzi o liczbę cmentarzy, to nie brzmi ona bardzo imponująco, bo jest to pięć cmentarzy, około 400 nagrobków. Pracowaliśmy na Cmentarzu w Czeskim Cieszynie – jest nieduży i niedużo polskich nagrobków, w Karwinie-Kopalniach, Karwinie-Meksyku oraz w Ligotce Kameralnej

Jakie przyjęliście kryterium, które nagrobki inwentaryzujecie?

Pierwszym wyznacznikiem, i to bardzo precyzyjnym, jest rok 1945. Jeżeli jest przynajmniej jedna osoba pochowana przed 1945 rokiem, wówczas taki nagrobek dokumentujemy. Czasem zdarzają się nagrobki, na których nie ma dat. Wówczas decyduje położenie tego nagrobka, jego forma – to, co pozwala umiejscowić dany nagrobek przed 1945 rokiem.

Drugim kryterium, zdecydowanie trudniejszym, jest kryterium narodowościowe. Identyfikujemy te nagrobki, które są związane z Polakami. I tutaj oczywiście pojawia się problem. My nie wiemy, co się działo w głowach tych osób, które zostały pochowane. Przecież to są napisy robione przez rodziny. A poczucie przynależności narodowościowej się też zmienia…

Babcia mogła czuć się Polką, ale wnuki już czują się Czechami, więc napis zrobiły jej na nagrobku po czesku…

Dokładnie tak. Nie jestem w stanie powiedzieć, na jaką skalę jest to na tym terenie. Dopiero zaczynamy tutaj badania. Ale w przypadku Ukrainy mamy ewidentne tego przykłady. Tutaj też widzimy nagrobki, na których brzmienie nazwisk jest ewidentnie polskie, natomiast napis jest po czesku.

Dużo jest też przecież mieszanych małżeństw. I tak sobie wyobrażam, że ten, kto pierwszy umrze, a czuje się innej narodowości niż współmałżonek, ma pecha, bo nie ma już wpływu na język, w jakim będzie miał napis na nagrobku… A jeżeli używali dwóch różnych języków, to ta osoba, która została, a bardziej czuje się Czechem czy Ukraińcem, napis może zrobić w tym języku, którym się posługuje… Z drugiej strony ktoś może mieć polskie imię i nazwisko, co wcale nie znaczy, że się identyfikował jako Polak. Tu na pewno jest sporo problemów.

I jak je rozwiązujecie?

Stosujemy twardą zasadę: jeżeli jest jakikolwiek napis w języku polskim, to dokumentujemy. Zdajemy sobie sprawę, że wiele jest tutaj niejednoznaczności. Natomiast musimy mieć jasne kryterium, którym się posługujemy, przygotowując dokumentację. Kolejni badacze, którzy będą skupiali się na jakichś konkretnych kwestiach, mogą to rozszerzyć, a mogą to zawęzić. Natomiast my musieliśmy przyjąć jakieś jasne, czytelne kryteria. Oczywiście są takie sytuacje, w których trzeba decydować.

No dobrze. Macie udokumentowane, będziecie opracowywać dokumentację. I co dalej z tą dokumentacją będzie się działo? W jaki sposób i do czego będzie wykorzystana, jak udostępniana?

Nasze prace mają kilka poziomów. Ten podstawowy to są działania inwentaryzatorskie. Jest wzór karty inwentaryzacyjnej dla obiektów zabytkowych, historycznych używany przez konserwatorów. I dość precyzyjnie można się nim posługiwać. Tak więc takie karty dokumentacyjne będą wykonane dla wszystkich tych obiektów. Są też w tej chwili przygotowywane wersje elektroniczne. Przygotowywana jest taka baza polskiego dziedzictwa kulturowego. I znajdą się w tej bazie. Będzie ona ogólnodostępna.

Wirtualna, dostępna w Internecie?

Tak. Cyfrowa, na otwartej licencji. Będzie więc można do woli z niej korzystać. Jakby ktoś chciał na przykład skorzystać ze zdjęcia jakiegoś nagrobka, to będzie mógł. Tak samo, jak cała dokumentacja, spisany napis. Jest to finansowane z państwowych pieniędzy, nie ma więc powodu, by dostęp do tego był w jakikolwiek sposób ograniczony.

Kiedy to będzie dostępne?

Ta baza zostanie uruchomiona jesienią.

Mówił pan, że takie badania prowadzicie od dwudziestu lat. Gdzie więc są wyniki wcześniejszych badań?

Od jakiegoś czasu prowadziliśmy swoją własną bazę.

I jest ona tylko u was, wewnętrzna?

Nie. Ona jest ogólnodostępna. Tylko mamy strony o ograniczonych budżetach, robione własnym sumptem, nieprofesjonalne. Ale od 2011 roku je prowadzimy. Tak więc część tej dokumentacji jest w ten sposób dostępna. A część to karty deponowane w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

W wersji papierowej?

Tak, w wersji papierowej. To znaczy, one są zdigitalizowane, ale i tak nie są ogólnodostępne w sieci. Na razie. Mam nadzieję, że na razie. Natomiast też ze wszystkich terenów, na których pracowaliśmy, wydajemy publikacje.

Tradycyjne, papierowe?

Tak. To jest ten drugi etap naszych prac. Ale to jest pieśń przyszłości. Bo żeby myśleć o publikacji, musimy mieć przebadany cały dany teren. Ja w tej chwili myślę o trzech takich publikacjach. W tym o wydaniu albumowym, które może ukaże się troszkę wcześniej, aniżeli koniec projektu badawczego.

W tym wydawnictwie, rozumiem, będzie nie wszystko, a tylko to, co ładne artystyczie.

Dokładnie tak. Czyli to takie działania trochę promocyjne.

Druga będzie publikacja już naukowa podsumowująca wyniki prac.

I trzecia, która chodzi mi po głowie, ale jeszcze nie wiem, czy byłaby papierowa, czy tylko elektroniczna, to coś na kształt przewodnika po tych cmentarzach. To jest na razie tylko taki dość luźny pomysł.

Ale myślę, że to są takie trzy elementy: naukowy, popularyzacji i przewodnik to byłoby takie przedsięwzięcie edukacyjno -popularyzatorskie w ramach zwiększania dostępności wiedzy. I to nawet niekoniecznie papierowy, myślę, że w tym przypadku wersja elektroniczna byłaby dobra.

W przypadku przewodnika może nawet lepsza, bo bardziej kieszonkowa.

Owszem. Jednak to jeszcze kilka lat. Wpierw musimy skończyć prace badawcze. Więc jeszcze za wcześnie, żeby mówić o konkretach.

Planujecie dalsze wizyty na Zaolziu?

Jak najbardziej. Jeszcze w tym roku będę tutaj pewnie w okolicy września. Później trzeba będzie przyjechać na pewno jeszcze kolejny raz posprawdzać, pouzupełniać. Przygotowujemy plany cmentarzy. A plany trzeba narysować, zweryfikować. No i wytypować kolejne cmentarze do prowadzenia badań. Mam w tej chwili przygotowaną taką wstępną mapę tego obszaru i jest to w tej chwili około osiemdziesięciu cmentarzy. Wiem, że nie są to wszystkie cmentarze.

Osiemdziesiąt cmentarzy, a macie zrobione pięć. Tak więc to taki wstęp.

Tak. Natomiast Karwina jest jednak jednym z większych ośrodków polskości, której ślady są na cmentarzach. Myśmy też w tym roku przyjechali na dość krótko. I zaplanowaliśmy to też tak dość świadomie. Żeby za pierwszym razem poznać specyfikę terenu i być lepiej przygotowanym do kolejnych wyjazdów. Dlatego zaczynaliśmy od Cieszyna i Karwiny.

Na jak długo zatem planujecie projekt na Zaolziu?

Mam nadzieję, że w perspektywie powiedzmy trzech kolejnych lat uda się zinwentaryzować całość. Oczywiście wszystko też zależy od kryzysu i innych czynników od nas niezależnych.

À propos kryzysu. Jak finansowany jest ten projekt?

Akcję finansuje Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą „POLONIKA”. Natomiast same prace prowadzone są na zasadach wolontariatu. Ja jestem pracownikiem naukowym. Natomiast osoby, które przyjeżdżają pracować w terenie, to są studentki, które robią to w ramach wolontariatu.

A nie praktyk studenckich, które i tak gdzieś musiałyby zaliczyć?

Część rzeczywiście w ramach praktyk. Ale część na zasadzie wolontariatu. Jeżdżą z nami nawet absolwenci. Po prostu ich to interesuje. Jest to faktycznie zdobywanie doświadczenia tak zawodowego, jak i poznanie nowych terenów. Natomiast też nie możemy ich – że tak powiem – nadmiernie eksploatować. Jeżeli będą zmęczeni, będą tracili entuzjazm, pojawiać się będzie rutyna. A przecież po powrocie z takiego wyjazdu muszą wszystko jeszcze opracować. A to też jest mnóstwo pracy. Zależy nam też na tym, żeby brać na takie badania osoby, które już są w jakiś sposób przygotowane – z takich kierunków, jak historia sztuki, ochrona dóbr kultury.

No to na koniec standardowe pytanie: po co właściwie to robicie?

Z wielu powodów. Przede wszystkim takim podstawowym jest potrzeba dokumentowania śladów polskości, które tak bardzo nie znikają, ale jednak nagrobki są narażone na różnego rodzaju zniszczenia. Podobno cmentarz w Karwinie-Kopalniach ma mieć status cmentarza historycznego. Wtedy nagrobki przestaną być narażone na likwidację na przykład z powodu braku opłaty.

Tak samo, jak cmentarz w Karwinie-Meksyku, o który dbają entuzjaści, którzy poświęcają masę czasu na te prace. Jednak też historia tego cmentarza pokazuje, jak bardzo szybko cmentarz może zniknąć. Przecież tam ostatnie pochówki były pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Teraz, od kilku lat, ten cmentarz jest odtwarzany. Jednak pomiędzy powiedzmy końcem lat siedemdziesiątych, kiedy został zamknięty, a 2015 rokiem uległ niemal całkowitemu zniszczeniu. Bo kamień jest trwały. Ale to, co się będzie z nim działo, może różnie wyglądać. Więc to, co robimy, to jest konserwacja przez dokumentację. Polega na tym, że tam, gdzie nie ma szans na prowadzenie dużych prac konserwatorskich, przynajmniej zostanie to w formie śladu cyfrowego. Będzie dokumentacja, zdjęcia, opisy.

No i drugi powód jest taki czysto naukowy – prace badawcze związane z kulturą tego obszaru. Z pracy tej będą mogli korzystać później inni badacze. Choć tutaj te napisy na nagrobkach są dość skromne. Językoznawcy więc nie będą mieli zbyt wiele pola do popisu. Natomiast do badań związanych ze zmianami w języku być może komuś się to kiedyś przyda. A czasami przy okazji wychodzą zupełnie zaskakujące badania. Nasza praca jest też ważna dla prywatnych poszukiwań genealogicznych.

Korzystają z waszych prac ludzie, którzy po prostu szukają swoich przodków?

Tak. Trudno mi określić, na jaką skalę, ale przykładowo otrzymuję kilkanaście maili w miesiącu od osób, które się do mnie odzywają czasami z jakimiś dopowiedzeniami, czasami po prostu chcą mi tylko przekazać, że korzystali.

(indi)

Komentarze



CZYTAJ RÓWNIEŻ



REKLAMA Gorolskiswieto.cz
REKLAMA
Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023-2024.
Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego.