Sylwia Grudzień
E-mail: sylwia@zwrot.cz
Wczoraj odbyło się ostatnie spotkanie autorskie z Pawłem Beręsewiczem w polskiej szkole w Wędryni. Korzystając okazji, poprosiliśmy go o krótką rozmowę.
Jaka była pana ulubiona książka w dzieciństwie?
W różnych etapach życia miałem różne ulubione lektury. Z dużym sentymentem wspominam serię o Panu Samochodziku. Główny bohater tych książek, detektyw amator, miał fantastyczny samochód, który wyglądał jak zdezelowany grat, ale był bardzo szybki, umiał pływać i dzięki niemu można było złapać wszystkich przestępców. Bardzo lubiłem te książki.
A czy lubił pan czytać w dzieciństwie?
Lubiłem czytać, ale nie byłem typowym molem książkowym. Byłem chłopakiem z podwórka, lubiłem grać w piłkę nożną, jak tylko dało się wyjść pograć w piłkę, to czas spędzałem na boisku. Czasami jednak padał deszcz, czasem wieczór zapadał, a w moich czasach nie było oświetlonych boisk, więc wtedy chętnie czytałem.
Jak zostaje się autorem książek dla dzieci? Jaka była pana droga?
Jestem z wykształcenia anglistą. Język jako tworzywo zawsze mnie interesował. Pierwszy mój kontakt z literaturą i pisaniem to było tłumaczenie książek. Konsekwentnie przez te tłumaczenia zmierzałem do samodzielnego pisania. A drugim kanałem wpływu były moje własne dzieci. Bycie ojcem było zawsze dla mnie bardzo ważne. Więc bycie ojcem zainspirowało mnie, żeby pisać dla dzieci i o dzieciach.
Czego możemy nauczyć się od dzieci?
Myślę, że spontaniczności, bezpośredniości, szczerości. To są takie umiejętności, które niestety z wiekiem tracimy. A szkoda…
W pana książkach pojawia się humor. Dlaczego to jest ważne, żeby uczyć dzieci poczucia humoru?
Poczucie humoru pomaga nam w życiu, pomaga nam przetrwać różne trudne chwile. Ale czy ja tak naprawdę mam misję uczenia dobrego humoru? Nie mam takiej misji. Sam jestem w dobrym humorze, lubię śmieszne historie i chcę się tym poczuciem humoru podzielić.
To jest kolejna pana wizyta na Zaolziu. Mógłby pan opowiedzieć o swoich wrażeniach z wizyt w polskich szkołach w Czechach?
Zawsze bardzo lubię tu przyjeżdżać. Jeżdżę również na spotkania autorskie po Polsce, ale tu jest zupełnie inna atmosfera. Moim zdaniem przez te kilkanaście lat dzieciaki się tutaj bardzo zmieniły. I zmieniły się na lepsze. Są o wiele bardziej otwarte, o wiele śmielsze, o wiele lepiej radzą sobie z językiem polskim. Mam takie mgliste wspomnienia sprzed kilkunastu lat z mojej pierwszej wizyty na Zaolziu, że dzieci były wystraszone, niechętne do rozmowy, wstydzące się mówić. Nie miałem do końca pewności, czy się rozumiemy. To było bardzo peszące. Teraz jest o wiele lepiej. W zasadzie nie widzę różnicy między spotkaniem autorskim w polskiej szkole w Polsce a tutejszymi dzieciakami. Kontakt jest o wiele lepszy.
(SG)

Tagi: Paweł Beręsewicz, Z książką na walizkach
Komentarze