Z przewodniczącym wojewódzkiej rady ds. mniejszości narodowych rozmawiamy o granicy i o postrzeganiu mniejszości narodowych przez społeczeństwo większościowe.

Mówi pan bardzo dobrze po polsku, czy ma pan polskie korzenie?

Korzenie nie. Ale mieszkam od urodzenia w tym regionie, moi rodzice pochodzili z Jabłonkowa, w domu z ojcem rozmawiałem na co dzień w gwarze, mam wielu przyjaciół Polaków, w czasach socjalizmu było znacznie więcej ciekawych książek po polsku, więc język polski poznałem jakoś tak automatycznie. Stał się dla mnie naturalnym językiem do komunikacji. Kiedy zacząłem pracować we władzach miejskich, dzięki częstym kontaktom z przedstawicielami Cieszyna również bardzo często używałem polskiego. Moja żona realizuje projekty czesko-polskie, więc język polski stał się moim drugim  językiem.

Jak zmieniły się stosunki między Cieszynem a Czeskim Cieszynem w czasie pandemii?

Bardzo się zmieniły. W zasadzie od 1989 roku, kiedy nastąpiła  zmiana i nagle ludzie z obu państw mogli spotykać się w zupełnie inny sposób niż w czasach „braterskiego internacjonalizmu”, naszym  pierwszym celem było zburzenie granicy między  Cieszynami, między Czechami a Polską. Potem weszliśmy do Unii Europejskiej,  do Schengen  – to były punkty zwrotne. W tamtym czasie byliśmy przekonani, że to ma sens, że chcemy zjednoczyć dwa miasta w jeden organizm miejski.

Wystarczy spojrzeć na oba miasta z lotu ptaka, by zobaczyć, że to jest naprawdę jedna całość. Taka idea Unii Europejskiej. Wszystkie projekty, które zrealizowaliśmy, miały na celu usunięcie tej granicy.  Ludzie przestali myśleć o tym, że  istnieje różnica między życiem po stronie czeskiej i po polskiej. Wielu Polaków kupowało, wynajmowało mieszkania w Czeskim Cieszynie. Czesi i Polacy zaczęli pracować po drugiej stronie granicy.

Nagle nastąpiła pandemia i oba kraje zdecydowały – zamykamy granicę i w ten sposób coś rozwiążemy. Większość mieszkańców obu Cieszynów odebrała to bardzo negatywnie. Nagle ktoś, bez zastanowienia wprowadził ścisły reżim na granicy,  zbudowane relacje zostały zerwane, a ludzie w panice szukali rozwiązania. Musieli na przykład zdecydować, czy szukać zakwaterowania po drugiej stronie granicy, ponieważ utrata pracy oznaczałaby olbrzymi problem ekonomiczny dla całej rodziny.

Do tego  doszły obywatelskie działania – te wszystkie billboardy, przekazywanie wiadomości przez rzekę. To mocno emocjonalnie oddziaływało na każdego, kto tutaj mieszka. Wszyscy zastanawiali się, dlaczego dochodzi do zamykania  granicy, jaka jest różnica, czy do Czeskiego Cieszyna przyjeżdża ktoś, kto pracuje w Karwinie, czy ktoś, kto mieszka 100 metrów za granicą. Obaj przecież mogą być tak samo zakażeni.

Miało to negatywny wpływ na mieszkańców i myślę, że może nawet nie tyle ekonomiczny, ile społeczny. Przez tyle lat staraliśmy się wymazać tę granicę w umysłach ludzi i nagle ktoś znowu wprowadził coś, co było tutaj przed rokiem 1989.

Czy uważa pan, że teraz, gdy na granicy panuje nieco łagodniejszy reżim, sytuacja jest lepsza? Czy to zamykanie jest równie nielogiczne?

Nie sądzę, aby zamykanie granic miało jakiekolwiek znaczenie dla rozprzestrzeniania się pandemii. Oczywiście inaczej byłoby, gdyby na przykład Czeski Cieszyn był ogniskiem epidemii i całe miasto zostałoby zamknięte. Wtedy zamknięcie granicy miałoby pewne znaczenie.  Ale twierdzenie, że droga do Trzyńca jest mniej ryzykowna niż droga do Cieszyna, jest nonsensem.  To tak, jakby ktoś powiedział, że wszystkie mosty w Pradze na Wełtawie zostaną zamknięte, ponieważ na lewym brzegu jest inna sytuacja niż na prawym brzegu. Nikt by tego nie zrobił.

Uważa pan, że ludzie, którzy tu nie mieszkają, żyją na przykład w Ostrawie, Pradze, Brnie, mogą zrozumieć naszą sytuację?

Jest mi bardzo przykro, że po tylu  latach muszę powiedzieć, czy to jako członek Rady ds. Mniejszości Narodowych Województwa Morawsko-Śląskiego, czy przedstawiciel Czeskiego Cieszyna, że już od Frydku ludzie nie zrozumieją,  na czym polega życie na terenach przygranicznych. Jeśli rozmawiam z mieszkańcem Ostrawy o zamknięciu granic, to on myśli o tym: no cóż, nie pojedziemy na wakacje, nie pójdziemy na zakupy do Polski, jakoś przetrwamy. Nie widzi tego, że życie na granicy to nie tylko zakupy i wakacje. Nie wie, że jest to region, który wyeliminował granicę w życiu codziennym, a dziś ponownie został podzielony przez kogoś  z zewnątrz.

Czy uważa pan, że otwarcie granic po 1989 roku miało wpływ na to, jak postrzegana jest mniejszość polska w naszym regionie?

Trudno powiedzieć. Nie sądzę, by po otwarciu granic zmienili jakoś znacząco swoje zdanie ludzie, którzy rozumieją, że mniejszość polska istnieje tu historycznie, wzbogaca nasz region. Chodzi bardziej o postrzeganie tego regionu jako regionu otwartego na Polskę. Ci, którzy chcą, widzą polską mniejszość pozytywnie. Ci, którzy z jakiegokolwiek powodu byli negatywnie nastawieni do tej mniejszości, prawdopodobnie nie zmienili zasadniczo zdania, po otwarciu granic. Również mój stosunek do mniejszości polskiej, którą traktuję jako ważny element naszego regionu, nie uległ zasadniczej zmianie.

Jaki cel postawił pan sobie, kiedy został pan przewodniczącym wojewódzkiej rady ds. mniejszości narodowych?

Chciałbym zmienić postrzeganie mniejszości polskiej, która jest często widziana w taki sam sposób jak inne mniejszości. Oczywiście ważne są również inne mniejszości, żyją tu od dawna. Mniejszość polska ma historyczne korzenie w tym regionie, działalność mniejszości polskiej, na przykład w miejscowych kołach PZKO, jest na zupełnie innym poziomie niż czasami formalne funkcjonowanie innych mniejszości narodowych, które gdzieś mają biuro, prowadzą jakąś działalność wydawniczą, ale ich życie społeczne, życie kulturalne nie jest tak bogate, jak życie  kulturalne i społeczne mniejszości polskiej. Należy również pamiętać o polskim szkolnictwie narodowościowym. Chciałbym to pokazać członkom komisji, którzy pochodzą z całego województwa morawsko-śląskiego, i przekonać ich do postrzegania polskiej mniejszości narodowej w naszym regionie jako wyjątkowej. Myślę, że to nie będzie proste, ale powinno to być celem długoterminowym. Moim zdaniem w dużym stopniu może w tym pomóc również Konsulat Generalny RP w Ostrawie.  

Oprócz Polaków mamy też Niemców, Słowaków, Greków, Romów i inne mniejszości. Czy uważa pan, że świadomość o istnieniu wszystkich  tych mniejszości w naszym regionie powinna być większa?

Jestem pewien, że tak. Im dalej od granicy w głąb Republiki Czeskiej, tym świadomość o istnieniu narodowości jest mniejsza. Na przykład w Ostrawie wiele osób wie o istnieniu wietnamskiej mniejszości narodowej ze względu na doniesienia medialne lub dlatego, że przedstawiciele tej mniejszości tam mieszkają, ale świadomość o tym,  że istnieje mniejszość polska, jest minimalna.

Jeśli weźmiemy na przykład grecką mniejszość narodową, to osoby starsze pamiętają na przykład exodus Greków do Karwiny w ubiegłym stuleciu, ale myślę, że młodsze pokolenie już tego nie kojarzy. I tak samo myślę, że mniejszość słowacka jest dostrzegana w związku z tym, że istniała Czechosłowacja, ale głównie przez osoby starsze,  wśród młodszych świadomość istnienia tutaj słowackiej mniejszości narodowej zanika.

Niektórzy mogliby pomyśleć, że byłoby  lepiej, gdyby te grupy narodowościowe się asymilowały.

Może byłoby prościej,  ale uważam, że każda narodowość wnosi do tego regionu swój historyczny i kulturowy wpływ, wzbogaca region. Nie wszyscy jesteśmy tacy sami. Asymilacja mniejszości narodowych w żaden sposób by nie pomogła. W zasadzie później byłoby obojętne, czy się mieszka w Czeskim Cieszynie, czy w Ołomuńcu. To mniejszości sprawiają, że każdy region jest wyjątkowy.

Czy uważa pan, że kwestia mniejszości narodowych może być interesująca dla rozwoju turystyki w województwie morawsko-śląskim, dla PR województwa?

Chodzi o to, jak ważną rolę dana mniejszość narodowa odgrywa w regionie. Nie chcę porównywać poszczególnych narodowości, ale turystyka skierowana na przykład na grecką mniejszość może przyciągnąć turystów, polską historię, polski folklor można również bardzo dobrze „sprzedać”. Jest to coś, co może być wykorzystane jako atrakcja turystyczna. I właśnie dlatego bardzo ważna jest oświata, bardzo ważne jest, aby pokazać w Ostrawie, że tutaj mamy taką wartość i że region może z niej korzystać. I tu wracamy do tego, co sobie postawiłem jako cel – pokazywać to wielkie bogactwo, jakie mamy na Śląsku Cieszyńskim.

Czy pana zdaniem województwo zna dobrze sytuację mniejszości narodowych?

Myślę, że tak, ponieważ komisja ds. mniejszości narodowych jest tu od czasu utworzenia województw, powstały publikacje, w których zostały przedstawione mniejszości narodowe. Poszczególne mniejszości są prezentowane podczas prac  komisji. Jest to również forma edukacji. Członkowie komisji są edukowani w kierunku tego, jakie w województwie żyją mniejszości narodowe, co robią, jaką rolę odgrywają. Teraz województwo rozpoczęło realizację projektu tworzenia krótkich programów telewizyjnych, które mają na celu pokazanie mniejszości narodowych.

Powoli zbliżamy się do końca spisu ludności, ale duża liczba osób nie wypełniła jeszcze kwestionariusza.  Czy może pan zaapelować do nich, aby wypełnili dane dotyczące narodowości?

Na pewno. Nie apeluję tylko ja, ale też wiele znaczących osób: ważne jest, żeby podać narodowość, ale należy podchodzić do tego poważnie, wypełnić tam to, co ludzie czują.  Mamy doświadczenie z przeszłości, że wiele osób postrzegało pole do wypełnienia narodowości jako okazję do „zabawy”, czyli miejsce, w którym mogli napisać jakieś bzdury. Ważne jest, aby napisać, kim się człowiek czuje, jakie są jego korzenie, ponieważ to pozwala nam określić, jak postrzegają siebie ludzie, którzy żyją na tym terytorium, jakie są ich korzenie. I przy tej okazji również możemy pokazać, w jakim kierunku powinien zmierzać region, województwo. 

Tagi:

Komentarze



CZYTAJ RÓWNIEŻ



REKLAMA Reklama

REKLAMA
Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego