MOSTY KOŁO CZESKIEGO CIESZYNA / Marek Dywor niedawno został prezesem Koła PZKO w Mostach koło Czeskiego Cieszyna. Choć działalność w PZKO jest dla niego od dzieciństwa tak naturalna, jak oddychanie powietrzem, to formalnym członkiem organizacji został raptem w zeszłym roku.

    W wywiadzie opowiada, jak to się stało, a także o tym, jak po latach przydał mu się fakt bycia absolwentem jednej z ostatnich polskich klas karwińskiego Technikum Przemysłowego. I oczywiście o planach mosteckiego Koła PZKO.

    Jaką szkołę kończyłeś?

    Maszynoznawstwo (strojírenství) w szkole przemysłowej w Karwinie. Jeszcze załapałem się na okres, kiedy oprócz trzech klas czeskich była cała klasa polska. Było nas około trzydziestu w polskiej klasie. Fachowe przedmioty były więc uczone i po polsku i po czesku.

    Czy ta dwujęzyczność okazała się przydatna w późniejszej pracy zawodowej?

    Najwyżej jedna trzecia moich kolegów z klasy pracuje w zawodzie….

    A dla tych, którzy w zawodzie pracują, jest przydatne to, że uczyli się dwujęzycznie?

    Bardzo przydatne. Głównie jak czeskie firmy współpracujące z polskimi potrzebują coś fachowego umówić. Mnie przydało się to po wielu latach w pracy. Trzeba było jechać gdzieś na Śląsk z prezentacją i ofertą i w firmie uświadomili sobie, że mają pracownika, który umie mówić po polsku i to również, jeżeli chodzi o fachową terminologię. Miałem więc okazję być służbowo w Polsce w różnych elektrowniach, gdzie reklamowaliśmy nasze produkty.

    Tak więc dzięki temu, że skończyłem polską szkołę, miałem okazję pojechać i poznać coś innego, przy okazji zwiedzić coś ciekawego. Przed wyjazdem musiałem się trochę przygotować, poprzypominać sobie polskie fachowe słownictwo, bo nie są to wyrazy, których używa się na co dzień. Ale gdybym nie skończył tej szkoły, to w ogóle nie byłoby takiej możliwości, nie zostałbym tam wysłany ja, a ktoś inny. Pojechałby tam pewnie pracownik, który jest Czechem, pracuje jako handlowiec i dogadywałby się po angielsku. Dział marketingu przygotowuje oferty do Polski i wszystkie są napisane po angielsku.

    W tej kwestii już firma nie wykorzystuje dwujęzycznego pracownika?

    Gdybym pracował w tym dziale, to pewnie bym to zmienił. Pracują tam ludzie, którzy skończyli tę samą szkołę, co ja, ale młodsi, i nawet jeśli część z nich jest polskiej narodowości, to jak uczęszczali do szkoły, to wtedy już tam były tylko czeskie klasy. Polski znają tylko z podstawówki, ale to do rozmów branżowych już nie wystarcza.

    No tak, bo tu dochodzi jeszcze słownictwo fachowe.

    Tak, są to wyrazy, które nie są w użyciu na co dzień. Tak że dla mnie jest to jedna z wygód, które dzięki skończeniu polskiej szkoły branżowej w zawodzie, w którym pracuję, mam. Szkoda, że nie ma już tam polskich klas i młodsi już tego fachowego słownictwa nie znają. Byli wpierw w klasach dzielonych, a następnie już w tylko czeskich klasach. I teraz jak są jakieś służbowe spotkania z firmami po polskiej stronie, nawet tu, na Śląsku, to rozmawia się po angielsku… Młodsi ode mnie absolwenci polski znają już tylko z podstawówki.

    Oprócz pracy zawodowej prezesujesz Kołu w Mostach koło Czeskiego Cieszyna. To chyba jedno z najmniejszych kół.

    Pod względem liczby członków chyba tak. Kiedyś było wielkim Kołem. Ale w ciągu tych niespełna czterdziestu lat, co stoi Dom PZKO, baza członków ciągle, stopniowo się zmieszała no i starzała.

    Funkcję objąłeś niedawno.

    Tak. I… dopiero niedawno, przed rokiem, w wieku 43 lat formalnie zostałem członkiem PZKO.

    Jak to?

    Członkiem PZKO zawsze zostawało, się kończąc podstawówkę, przedstawiciele poszczególnych Kół PZKO przychodzili do klas i zapisywali. A kiedy ja kończyłem podstawówkę w Czeskim Cieszynie, to nikt z PZKO do nas nie przyszedł, by nas zapisać. Cały mój rocznik został ominięty. Gdyby przyszli, miałbym legitymację już wtedy. A tak nie zostałem zapisany.

    Ale pewnie w życiu PZKO uczestniczyłeś?

    Oczywiście. Dziadkowie działali, rodzice udzielają się do dziś w PZKO, więc ja też i było to dla mnie zwyczajną, oczywistą codziennością. Ja to w ogóle wyrastałem na tej ulicy, przy której jest Dom PZKO, miałem tam kumpli, graliśmy w piłkę i koszykówkę przy Domu PZKO i oczywiście bywałem na wszystkich imprezach PZKO. Później poznałem Beatę, przyszłą żonę, która była członkiem koła w Nawsiu. Zamieszkaliśmy w Mostach koło Czeskiego Cieszyna. Więc kolejne lata udzielałem się w obu kołach i w Mostach i w Nawsiu. Stałem na stoiskach, pomagałem na brygadach i przy organizowaniu różnych imprez.

    To czemu się do PZKO nie zapisałeś?

    Jakoś nigdy nie przyszło mi to do głowy, nie było do niczego potrzebne. To, że pracuję społecznie w PZKO, było dla mnie naturalne i oczywiste, w tym się wychowałem i wszyscy to cały czas w rodzinie kontynuowaliśmy. Ale fizycznie legitymacja nie była mi do niczego potrzebna. Kiedyś, za komuny, formalne członkostwo umożliwiało np. wyjazd na występy z chórem czy zespołem. W moich czasach już to nie było potrzebne, wyjeżdżali wszyscy, kiedy i gdzie chcieli, a działalność w PZKO była dla mnie tak oczywista, że nawet nie zwróciłem uwagi na to, że formalnie nie mam legitymacji…

    Obserwuję, że teraz ludzie w ogóle nie odczuwają potrzeby formalnego zrzeszania się gdziekolwiek, kiedy nie mają z tego jakiegoś profitu. To nie dotyczy tylko PZKO, ale wszelkich organizacji. Tyle że dla naszej mniejszości to ma ogromne znaczenie. Dlatego postanowiłem spróbować coś z tym zrobić, odbudowywać bazę członkowską naszego koła.

    Udaje się?

    Tak. Obecnie mamy 42 członków.

    A ile było, jak obejmowałeś funkcję?

    Około dwudziestu.

    To udało Ci się podwoić tą liczbę. Gratulacje!

    Na razie oparłem się na kolegach, którzy tak, jak ja, i tak działali w PZKO, tylko niektórzy nie byli formalnymi członkami.

    Na przykład Michał Utíkal, który chodził w podstawówce do równoległej klasy, też do tej pory nie był formalnym członkiem PZKO. Wstąpił dopiero teraz do naszego koła.

    Co Cię skłoniło, żeby akurat teraz wstąpić do PZKO?

    Dzieci już są bardziej samodzielne, kończą podstawówkę, więc jest trochę więcej czasu na działalność. Pomyślałem, że chcę coś więcej zrobić, by zachować tutaj w Mostach koło Czeskiego Cieszyna polską tradycję. Żeby bariera językowa naszych ludzi wyjeżdżających do Polski nie była dla nich przeszkodą w spotkaniach z kimkolwiek.

    Żeby nie musieli na spotkaniach z rodakami w Polsce rozmawiać po angielsku…

    Właśnie. Mamy już m.in. uzgodniony z Michałem Przywarą plan zorganizowania w naszym Domu PZKO dwóch turnusów Wakacji na Zaolziu dla dzieci z okolicy. Z tą wizją szedłem do PZKO.

    Jesteś też działaczem Macierzy Szkolnej.

    Tak, jestem prezesem dziewiątej klasy. Tak więc już niedługo ta misja się dla mnie zakończy. PZKO jest więc taką kontynuacją, by nadal coś dla zachowania polskości, robić. Mam jakieś wizje, co zrobić, by tutaj jednak polskość zachować.

    Jakie jeszcze, oprócz dbania o zachowanie języka, masz plany jako prezes?

    Przede wszystkim zachować Dom PZKO. Nasi przodkowie, którzy własnymi rękami go budowali, by się w grobach chyba poprzewracali, gdyby został sprzedany. Jesteśmy im to winni, by kontynuować ich pracę.

    Chcemy też nawiązać współpracę z przedszkolami z Czeskiego Cieszyna. W Mostach nie ma już polskiego przedszkola. Chcemy więc stworzyć naszym dzieciom warunki do kontynuowania polskiej tradycji. Dom PZKO udało się nam częściowo wyremontować, teraz potrzeba tylko ludzi. Chętnych nie tylko do pracy, ale i do zabawy. Oczywiście jak już będzie można.

    W dzisiejszych czasach, by przyciągnąć młodych, dzieci, trzeba im coś ciekawego zaproponować. To zupełnie inne czasy niż te, w których ja wyrastałem. Ja nieraz uciekałem od pracy, która tutaj była na gospodarstwie, by móc sobie pograć w piłkę albo pobiegać z kolegami. Teraz jest zupełnie odwrotna sytuacja. Dzieciom trzeba wymyślać ciekawe propozycje, by je oderwać od komputera. Namawiać, by poszły na spacer, rower czy pograć w piłkę. O pracy społecznej dla zachowania polskości nie wspominam nawet. Oni o tym nie myślą. Wśród tych najmłodszych trzeba to po prostu promować przy okazji atrakcyjnych zajęć. Takie czasy. I dotyczy to wszystkiego, nie tylko polskości, ale choćby aktywności sportowej.

    (indi)

    Tagi: , ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Gorolskiswieto.cz
      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023-2024.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego.