Czesława Rudnik
E-mail: redakcja@zwrot.cz
PIOTROWICE KOŁO KARWINY / Dziś rozpoczynają się w Piotrowicach koło Karwiny, a jutro również w polskim Godowie obchody stuletniej rocznicy I Powstania Śląskiego.
O piotrowickim epizodzie powstań śląskich po raz pierwszy szerzej na Zaolziu mówił historyk Krzysztof Szelong, dyrektor Książnicy Cieszyńskiej w Cieszynie, w kwietniu 2012 roku podczas międzynarodowej konferencji „Wyniki polskiej prezydencji w Unii Europejskiej” w Domu PZKO w Piotrowicach.
Jego referat nosił tytuł „Pamięci czynu zbrojnego rozpoczęcia I Powstania Śląskiego w Piotrowicach”. W sierpniu 2012 roku w „Zwrocie” ukazał się materiał opracowany na podstawie tego referatu. Przytaczamy go poniżej.
PIOTROWICKI EPIZOD PIERWSZEGO POWSTANIA ŚLĄSKIEGO
Górnośląscy uchodźcy na Śląsku Cieszyńskim
Odrodzenie niepodległej Polski oraz osłabienie Niemiec w 1918 roku zapoczątkowały kilkuletni okres walki Górnoślązaków o połączenie z Macierzą. Zmagania te, przybierające różnorodne formy i przebiegające na wielu płaszczyznach, swój najbardziej dobitny wyraz znalazły w trzech zbrojnych powstaniach.
Z genezą pierwszego z nich związany jest problem uchodźców górnośląskich, którzy w 1919 roku schronili się na Śląsku Cieszyńskim.
Pierwsi uciekinierzy pojawili się w Piotrowicach już w styczniu 1919 roku. Byli wśród nich Mikołaj Witczak, komendant Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska wschodniej części powiatu rybnickiego, i jego brat Józef. Założyli swoją kwaterę w gospodzie Emila Krótkiego, gdzie szybko, w miarę napływu nowych działaczy, sformowano coś w rodzaju sztabu.
Na przełomie lutego i marca znalazł się tam również komendant powiatu kozielskiego Alfons Zgrzebniok, a niedługo potem Jan Wyglenda, komendant powiatu raciborskiego.
Pierwszy termin wybuchu powstania ustalono na 22 kwietnia, został jednak odwołany. Przybywali nowi uchodźcy i w maju powstał drugi ich obóz, ulokowany na terenie Strumienia, a podobne skupiska znajdowały się i w innych miejscowościach wzdłuż granicy Górnego Śląska.
Pod koniec maja doszło do reorganizacji obozu w Piotrowicach, który przekształcono w ekspozyturę wojskową z komendantem Józefem Michalskim na czele. Pomimo wojskowej kontroli na odbywanych tam naradach komendantów powiatowych POW niezmiennie omawiano sprawy związane z powstaniem zbrojnym.
Na naradzie 18 czerwca, zwołanej z inicjatywy Józefa Dreyzy, komendanci powiatowi zdecydowali, że nie należy dłużej czekać. Rozpoczęcie powstania przewidziano na 22 czerwca. W ostatniej chwili jego wybuch powstrzymała osobista interwencja Wojciecha Korfantego.
Korfanty był wówczas jednym z komisarzy założonego w Poznaniu Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej. Śledził przygotowania do powstania na Górnym Śląsku i starał się nie dopuścić do spontanicznego i nieprzygotowanego czynu zbrojnego. Postanowił stworzyć w Piotrowicach zależne od siebie Dowództwo Główne POW Górnego Śląska.
Zamierzenia te nabrały konkretnych kształtów w lipcu 1919 roku. Korfanty zarządził likwidację bytomskiego Komitetu Wykonawczego, a na jego miejsce powołał komendanta głównego w osobie Alfonsa Zgrzebnioka. Nominacja zatwierdzona została wyborem dokonanym przez uchodźców w Piotrowicach. W połowie lipca Dowództwo Główne przeniesione zostało do Strumienia.
Zryw bojowy
W sierpniu w Piotrowicach na bazie coraz bardziej bojowych nastrojów, wzmocnionych dodatkowo potyczką, którą stoczono 14 sierpnia z oddziałem 23 Grenzschutzu, uchodźcy zdecydowali się dokonać rozstrzygających posunięć. Powstał własny sztab pod dowództwem Maksymiliana Iksala. Moment wybuchu powstania wyznaczono na 17 sierpnia o godz. 2.00.
Grupa ochotników z piotrowickiego obozu zaatakowała placówkę Grenzschutzu w Gołkowicach, następnie powstańcy uderzyli na Godów, zdobywając dworzec, ale zmuszeni zostali do odwrotu.
Tego dnia walki ogarnęły tylko powiat pszczyński, którego komendant Alojzy Fizia współpracował ze sztabem Iksala. Reszta powiatów milczała, a powstanie rozpoczęło się tam dopiero na rozkaz dowództwa w Bytomiu. 18 sierpnia rozkaz bytomski potwierdził A. Zgrzebniok, który przeniósł wtedy Dowództwo Główne ze Strumienia do Sosnowca.
Piotrowice i Piersna 18 sierpnia zaatakowane zostały przez Niemców, z pomocą wojska atak szczęśliwie odparto. W tym mniej więcej czasie w Piotrowicach znalazła się grupa ochotników ze Strumienia z M. Witczakiem i J. Wyglendą na czele.
20 sierpnia stuosobowy oddział z Piotrowic uderzył na Godów, zabito 46 Grenzschutzów, a 10 wzięto do niewoli, zdobyto też 1 cekaem i kilkadziesiąt karabinów ręcznych.
W tym czasie jednak inny oddział Grenzschutzu skorzystał z okazji, uderzywszy na odsłonięty obóz w Piotrowicach, uprowadził 40 osób, a samą miejscowość ostrzelał. Pościg nie dał rezultatu, a odwetowy atak na Gorzyczki, mimo że brało w nim udział kilkaset osób, zakończył się niepowodzeniem.
Walki po zakończeniu powstania
Oficjalnie powstanie zakończyło się 24 sierpnia, w rejonach przygranicznych starcia trwały jednak jeszcze przez kilka tygodni. 25 sierpnia z rejonu Strumienia poprowadzono trzeci już z kolei wypad na Dębinę, którą tym razem zdobyto, ale dalszy pochód powstańców powstrzymany został przez duże siły Grenzschutzu.
Równocześnie druga grupa z tego rejonu uderzyła na Goczałkowice i Kąpiel, ale Niemcy posiłkujący się ogniem pociągu pancernego i ten atak odparli. Tego samego dnia niemiecki samolot zrzucił bombę na pociąg osobowy we Frysztacie.
26 sierpnia Grenzschutz w ubraniach cywilnych przeszedł do Piotrowic, gdzie otoczył grupę uchodźców, kilku przy tym zabijając, a resztę w liczbie 15 osób biorąc do niewoli. Pościg okazał się nieskuteczny, a same Piotrowice zostały ostrzelane przez artylerię.
Dwa dni później powstańcy z tego rejonu uderzyli na niemiecką placówkę w małych Gorzyczkach, którą zupełnie roznieśli, zabijając 11 Niemców.
Piotrowice zostały zaatakowane raz jeszcze 1 września, kiedy kompania Grenzschutzu wspierana autem pancernym stoczyła potyczkę z powstańcami i wojskiem. Następne większe starcie miało miejsce 6 września, Goczałkowice zaatakowała grupa ochotników przybyłych dwa dni wcześniej z byłego Królestwa. Atak był nieprzygotowany i zakończył się zupełnym fiaskiem.
Ostatnie walki z Niemcami nastąpiły na przełomie września i października, w rejonie Wierzniowic mała grupa polskich żołnierzy odpierała atak 150 Grenzschutzów, a Niemiecka Lutynia została zbombardowana ogniem artylerii. Po tym incydencie strona niemiecka złożyła oficjalne przeprosiny.
W połowie września, powoli likwidując obozy w Piotrowicach, Dziedzicach i Strumieniu, przeniesiono zdolnych do służby wojskowej mężczyzn do obozu w Oświęcimiu, gdzie poddano ich wojskowemu drylowi.
Ostatecznie problem uchodźców rozwiązała polsko-niemiecka umowa amnestyjna z 1 października, na mocy której większość z nich wróciła na Górny Śląsk.
Baon Cieszyniaków brał udział także w III Powstaniu Śląskim.
Wsparcie dla uciekinierów
Podczas niemal rocznego pobytu uciekinierów z Górnego Śląska na Śląsku Cieszyńskim sytuacja tego regionu także nie była jeszcze uregulowana i dążenie do połączenia z Polską jednoczyło jej mieszkańców z uchodźcami, z których większość wywodziła się z południowo-wschodnich powiatów Górnego Śląska.
Ślązacy Cieszyńscy nie pozostali obojętni wobec walki toczonej przez górnośląskich pobratymców i na wiele sposobów starali się okazać im swoje poparcie. Przede wszystkim podejmowane były działania, które ulżyłyby trudnemu położeniu bytowemu środowiska uchodźczego: komitet pomocy, składki pieniężne, mieszkanie, poparcie polityczne.
Już po zakończeniu powstania na nadal toczące się na Śląsku Cieszyńskim walki zareagowała Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego. W wydanej przez nią pod koniec sierpnia rezolucji stwierdzono:
„Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego wzywa Rząd Polski i Koalicję, by położyły kres temu masowemu i bezlitosnemu mordowaniu ludności przez zajęcie tych obszarów przez wojsko polskie lub koalicyjne. Ludność Śląska Cieszyńskiego nie może obojętnie i z założonymi rękami przypatrywać się wyniszczaniu i wycinaniu w pień górnośląskich braci i nie może znieść, żeby brutalny Prusak rozszerzał swoją wściekłość aż na teren Śląska Cieszyńskiego, napadając i ostrzeliwując z aeroplanów, karabinów maszynowych i armat naszych pogranicznych wiosek”.
Na zdjęciu: gospoda w Piotrowicach, w której zapadła decyzja o powstaniu.
Tagi: I Powstanie Śląskie, Krzysztof Szelong, Piotrowice koło Karwiny, Wydziobane
Komentarze