Halina Szczotka
E-mail: halina.szczotka@zwrot.cz
CIESZYN / W sali wystaw czasowych Muzeum Śląska Cieszyńskiego w Cieszynie oglądać można stroje ludowe Śląska Cieszyńskiego. Te dawne i te szyte współcześnie.
Wernisaż zorganizowano 27 czerwca. Wystawę zwiedzać można do końca września. I to właśnie we wrześniu będzie najatrakcyjniejsza, gdyż jej autor będzie po niej oprowadzał, służąc wyjaśnieniami i odpowiedziami na nurtujące zwiedzających pytania. Będzie też prelegentem podczas zaplanowanego na 27 września w cyklu „Spotkań Szersznikowskich” wykładu.
– Strój ludowy jest to coś bardzo ważnego, z czym możemy się identyfikować, co daje nam poczucie wspólnoty bez względu na przynależność religijną, poczucie narodowe. Jest to coś, co z tym regionem jest związane i myślę, że dlatego jest bardzo ważne. Dlatego też w muzeum kultywujemy dział etnografii – mówił dyrektor placówki Marian Dembiniok, przedstawiając prowadzącego ten dział, a zarazem autora wystawy dr Grzegorza Studnickiego.
Ten zaś opowiedział pokrótce, jak wystawę przygotowywał, jak zbierał na nią eksponaty, sięgając nie tylko do zbiorów muzealnych, ale też prywatnych, a także wyjaśnił, że nie wszystkie prezentowane stroje pochodzą z czasów dawnych. Są też te szyte współcześnie według oryginalnych wzorów.
Właśnie. Co można nazwać oryginalnym strojem? Czy kabotek ze sztucznego materiału non-iron albo pas do sukni cieszyńskiej z kolorowych plastikowych koralików to są, czy też nie są prawdziwe stroje ludowe?
Na to pytanie starała się odpowiedzieć Lidia Lankocz z Goleszowa, która wiele lat prowadziła w swej miejscowości zespół regionalny i przygotowywała izbę regionalną przy Gminnym Ośrodku Kultury.
– Miałam w GOK-u kabotek ze stylonu. Mówiłam, że jest to oryginalny kabotek, a ludzie się oburzali: „A co też pani mówi!? Jaki oryginalny? Oryginalny to jest z płótna”. Ale zależy, co kto rozumie pod pojęciem oryginalny – wyjaśniła.
– Bo dla mnie oryginalność stroju to jest to, co służyło użytkowo. Czyli jeśli ten strój był uszyty dla kogoś, kto jeszcze w tym chodził. Na co dzień, czyli jako odzież. A jak przyszła industrializacja Śląska, jak przyszły te materiały non-iron, to te panie sobie z tego kabotki szyły i w tym chodziły – kontynuowała.
– Były też pasy z koralików. I one funkcjonowały, te panie w tym chodziły. Ja jeszcze pamiętam czasy, kiedy panie chodziły w stroju na co dzień. Moja babcia chodziła w stroju. Ten strój, który tutaj oglądamy, to jest tylko wycinek stroju cieszyńskiego.
– Bo ten strój był inny do pracy, inny odświętnie. My widzimy suknie ubierane od święta. Moja babcia chodziła w tej sukni, kopała, siano stawiała. I te suknie do pracy były zupełnie inne. Nie były usztywniane. Dół był w zasadzie taki sam, tylko z gorszego materiału. Natomiast ten żywotek był czasami ze zwykłego szarego płótna. Ubierany na halkę, na ciasnochę.
– I na to się ubierało kabotek. Nie wszystkie kabotki ubierało się pod suknię. Są kabotki, które ubierało się na suknię. Te kabotki były w różnych kolorach. Osoba starsza często miała granat, czarny. Nie były białe. Natomiast moja mama, która mieszkała na wsi, od święta ubierała kabotek, który później szyła sobie ze stylonowych materiałów.
– To były 40., 50. lata. Ja jestem rocznik 60. i pamiętam koło roku 1970 jedną taką stareczkę, która zawsze chodziła koło domu mojej babci. Ja tej kobiety nie widziałam, żeby była inaczej ubrana, jak w strój cieszyński. Ubierała kabotek zakładany na górę, na to ubierała jaklę. Nigdy nie widziałam jej bez czepca. W lecie była czepiona na żurek, a w zimie miała szatkę wiązaną pod karkiem.
– Tych odświętnych strojów się nie prało. A te codzienne były z innego materiału i normalnie się je prało – opowiadała zaciekawionym słuchaczom Lidia Lankocz, której stroje również znalazły się na wystawie.
Stare, stuletnie suknie wiszą obok tych uszytych raptem kilka tygodni temu. Tak jak słynne cieszyńskie filigrany. Czy skórzane pasy i kyrpce, te zrobione współcześnie na wzór starych aż świecą jasnością świeżo wyprawionej skóry. A obok stare, znoszone, pociemniałe eksponaty muzealne.
– Chciałem, by wystawa pokazywała to, co dawniej, i to, co jest współcześnie. Jednak stroje zmieniają się na przestrzeni lat. Chciałem też pokazać i wypromować osoby współcześnie szyjące stroje. Bo wielu mieszkańców czy pochodzących ze Śląska Cieszyńskiego chce mieć strój – wyjaśnił Studnicki.
I przyznał, że wielu eksponatów na wystawie zabrakło. Np. nie ma stroju Jacków Jabłonkowskich czy strojów tzw. laskich od Frydku po Orłową.
– Skupiłem się na tych dwóch: stroju cieszyńskim, zwanym wałaskim, oraz stroju góralskim – dodał. Stroje prezentowane są zarówno na starych fotografiach, jak i poprzez eksponaty – te najstarsze, ze zbiorów Muzeum, oraz nowsze, szyte współcześnie.
(indi)
Tagi: Cieszyn, Grzegorz Studnicki, Lidia Lankocz, Muzeum Śląska Cieszyńskiego, strój ludowy