Czesława Rudnik
E-mail: redakcja@zwrot.cz
– Najbardziej tragiczną i najbardziej wartą opisywania rzeczą w życiu ludzi jest banalny fakt, że nigdy się nie ma tego, co by się chciało; nie jest się tam, gdzie chciało się być; nie jest się tym kimś, kim by się pragnęło być. Tego doświadcza każdy, przynajmniej w jakimś okresie swojego życia. I to jest źródło cierpienia.
– Myślę, że o tym jest mój „Dom dzienny, dom nocny“. Ale to cierpienie stymuluje cały czas do wykraczania poza siebie. Nie chciałam w tej książce przedstawić recepty na szczęśliwe życie: kup sobie dom, rozgość się w nim, wąchaj, smakuj i doświadczaj, a będziesz spełniony.
Olga Tokarczuk jest laureatką Nagrody Nike czytelników „Gazety Wyborczej” za powieść „Dom dzienny, dom nocny“, która ukazała się w Wydawnictwie Ruta w Wałbrzychu w 1998 roku. Olga Tokarczuk jest dla wielu krytyków literackich i znawców literatury, ale także dla zwykłych miłośników pięknego słowa pisanego najwybitniejszą polską pisarką współczesną. Olga Tokarczuk jest wreszcie przez licznych lubiących dzielić i zaszufladkowywać jedną z czołowych przedstawicielek nurtu kobiecego w najnowszej literaturze polskiej, obok Magdaleny Tulli, Izabeli Filipiak, Manueli Gretkowskiej i Nataszy Goerke.
Pisarka, pochodząca z Zielonogórskiego, mieszkała już w Warszawie, Wrocławiu i Wałbrzychu, ale swój „dom dzienny i nocny“ – a według Tokarczuk każdy ma dwa domy, w których żyje równocześnie: jeden konkretny, umiejscowiony w czasie i przestrzeni; drugi zaś nieskończony, bez adresu, bez szans na umiejscowienie w architektonicznych planach – znalazła daleko od środowiska artystów i literatów, daleko od miejskiego zgiełku i głównych szlaków komunikacyjnych, w Krajanowie, wiosce w Kotlinie Kłodzkiej w Sudetach Środkowych, gdzie przed kilkoma laty kupiła stary dom, położony w najwyższej, bo leżącej na wysokości ponad 700 m n.p.m., części wsi, kilkaset metrów od granicy czeskiej. Owa samotnia okazała się ogromną inspiracją dla jej twórczości pisarskiej.
Olga Tokarczuk, urodzona w 1962 roku, jest z wykształcenia psychologiem. Jej debiutancka powieść „Podróż ludzi Księgi“ ukazała się w 1993 roku i od razu została wyróżniona prestiżową nagrodą im. Kościelskich, dla młodych, dobrze zapowiadających się twórców. I odtąd każda nowa książka Olgi Tokarczuk była wydarzeniem. W 1995 roku ujrzała światło dzienna druga powieść – „E.E.“, korzystająca z doświadczeń parapsychologii.
Rok później powstał „Prawiek i inne czasy“, powieść, która została jedną z kandydatek do literackiej Nagrody Nike i przyniosła autorce prawdziwą sławę. Pisarka co roku wydawała nową książkę, w 1997 roku był to zbiór opowiadań „Szafa“, a w 1998 roku powieść „Dom dzienny, dom nocny“, uwieńczona najwyższym laurem – Nagrodą Nike czytelników „Gazety Wyborczej”. (Jury przyznało swoją nagrodę wierszom Stanisława Barańczaka.)
Niezwykła jest proza Olgi Tokarczuk. Świat realny miesza się tu z baśniowym, postacie rzeczywiste z mitycznymi, sny kształtują życie na jawie, historia wpisana jest w losy ludzi i determinuje je w sposób jednoznaczny. A jednak mimo tego pozornego splątania wątków jest to proza bardzo przejrzysta, dobrze czytelna i wciągająca.
– Nie uważam mojego pisania – mówi Olga Tokarczuk – za jakąś misję czy rodzaj spełnienia. To jest zwyczajnie dobre zajęcie: sprawia mi przyjemność, rozwija mnie, zarabiam na życie. Gdy sobie pomyślę, że kiedyś w dzieciństwie strofowano mnie: „Olu, nie zmyślaj, nie opowiadaj takich niestworzonych historii“, to nawet staje się to zabawne. Chciałabym, żeby to była przygoda, a nie cel i sens mojego życia. Chciałbym pamiętać, że jest mnóstwo rzeczy do robienia, do przeżywania, do wyrażania w inny sposób niż pisanie, że pisanie jest tylko jedną z dróg po prostu.
„Prawiek i inne czasy“ na scenie
Olga Tokarczuk przyjechała 13 listopada 1999 roku do Czeskiego Cieszyna. Przybyła na objętą patronatem honorowym przez ambasadora RP w Pradze Marka Pernala premierę Sceny Czeskiej Teatru Cieszyńskiego, która wystawiła „Prawiek i inne czasy“ w reżyserii słowackiego twórcy Ondreja Spišáka. Jednocześnie odbyła się promocja czeskiego przekładu książki „Prawiek i inne czasy“, którego dokonał Petr Vidlák, a który ukazał się w brneńskim Wydawnictwie Host.
Prapremiera polskiej adaptacji teatralnej tej powieści, której dokonali Sebastian Majewski i Piotr Tomaszuk, odbyła się 23 maja 1997 roku w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. Wystawiło ją Towarzystwo Teatralne Wierszalin z Supraśla w reżyserii Sebastiana Majewskiego. Tę sceniczną wersję „Prawieku i innych czasów“ przetłumaczyła na język czeski Renata Putzlacher.
Dla zaolziańskich miłośników teatru jest okazja do porównań, bowiem Wierszalin z jego „Prawiekiem“ był w 1998 roku jednym z przedstawień Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Na Granicy. Powieść w swej epickości pozornie niesceniczna okazała się bardzo nośnym materiałem dramatycznym.
Wierszalin przedstawił misterium, symboliczną ceremonię z zaśpiewami, gdzie aktorzy obchodzą scenę i pokazują obrazki ludowe z namalowanymi widoczkami i aniołami, ale jednocześnie przedstawienie bardzo skupione, gdzie każdy gest, każdy rekwizyt ma swe głębokie uzasadnienie, a całość, tak sceny dramatyczne, jak epickie, narracyjne, stanowi jedność. I mimo akcentów ponadczasowych, ponadnarodowych, uniwersalnych spektakl wydaje się tak bardzo polski.
Czeska premiera „Prawieku i innych czasów“ to widowisko bardzo rozbudowane, niejednolite, bo zawierające sceny symboliczne obok bardzo realistycznych, aż naturalistycznych, kładące nacisk, co naturalne i zrozumiałe, pomimo iż reżyser jest Słowakiem, a tłumaczka Polką, na wątki bliższe mentalności czeskiej. Warstwa historyczna spektaklu, jakkolwiek nieco odmienne są doświadczenia wojenne Polaków i Czechów, zrozumiała jest i właściwie odbierana przez przedstawicieli obydwu nacji.
Olga Tokarczuk, której zarzucano, że pisze książki jakby dla niemieckiego odbiorcy, powinna, chociażby ze względu na fizyczną obecność granicy czeskiej niedaleko jej miejsca zamieszkania, mieć blisko również do Czechów. Czeską kulturę podsumowała, w rozmowie z Renatą Putzlacher, w następujący sposób:
– Mam takie poczucie, że czeska literatura, kultura jest dla mnie, a może i dla innych Polaków, w jakimś sensie terapeutyczna. Jest w niej inny stosunek do życia, czeska wrażliwość na absurd, pewien rodzaj afirmacji życia, której Polacy nie mają. Kiedy czytam Hrabala, Otę Pavla, nawet Kunderę, kiedy oglądam niektóre czeskie filmy, często szeroko otwieram usta. Mam wrażenie, jakby to był jakiś kompres na nasze polskie zacietrzewienie, na nasz wieczny bunt i niezgodę, na widzenie wszystkiego w ciemnych barwach.
(„Zwrot”, rok 2000, nr 1)
Tagi: Olga Tokarczuk, Wydziobane