Kotylion przywędrował z Francji. Nazwa kotylion wywodzi się z francuskiego. Cotillon to taniec francuski z początku XVIII w. Spopularyzowany został w XIX w. jako taniec z figurami prezentowany na zakończenie balu. Niektóre źródła podają, że nazwa zapożyczona została z modnej w czasie kongresu wiedeńskiego (zwanego też tańczącym, gdyż towarzyszyły mu niezliczone bale) piosenki o spódnicy. Etymologii tej nazwy należy szukać w słowie cotollon – spódnica, od cotte – średniowieczny płaszcz rycerski, spódnica wiejska.

    Taniec zwany kotylionem zawierał elementy choreograficzne tańców danej epoki, często podobny był do kontredansa, niekiedy polki, walca, galopa, mazura, zależnie od pomysłów i inspiracji wodzireja. Jego głównym znakiem rozpoznawczym stały się ozdobne odznaki, tzw. kotyliony, które przypinane były tancerzom.

    Tyle należało przygotować wzorów kotylionów, ile było tańczących par. Partnerzy w tańcu dobierali się według jednakowych kotylionów. Kotyliony przybierały różne formy, np. formę orderu, kokardki, bukiecika, maskotki.

    Dziś najczęściej spotykanymi na balach są kotyliony w kształcie rozety z marszczonej wstążki ułożonej w formie okręgu, w różnych zestawach kolorystycznych, środek tworzy koło z twardego papieru oklejone materiałem tego samego co wstążka lub innego koloru. W owym kółku umieszczone zostają symbole, które stanowią znak rozpoznawczy nabywcy kotyliona. Zależnie od rodzaju balu mogą to być po prostu cyfry, dni tygodnia, symbole chemiczne, kwiaty, zwierzęta, imiona bohaterów książek czy filmów itd. Według tych symboli uczestnicy balu dobierają się w pary.

    Kotyliony ze studniówki, balu maturalnego czy innej wielkiej uroczystości często mają wpisaną nazwę imprezy i datę i stanowią pamiątkę dla ich właściciela. Osobny rozdział, odbiegający nieco od tematu balowego, to popularne w Polsce przypinki dla gości weselnych, zwane tam także kotylionami. Inne dla rodziców, rodziców chrzestnych, świadków, drużby, produkowane na skalę przemysłową, robione są najczęściej z białych, ale też innego koloru wstążek materiałowych, atłasowych, tasiemek satynowych. Kawałek wstążki w miejscu skrzyżowania ozdobiony jest kwiatkiem lub następnym kawałkiem tasiemki, zazwyczaj o innej strukturze i w innym kolorze.

    Zaolziańskie tradycje

    Skąd wzięła się na Zaolziu popularność kotylionów? Trudno doszukać się w źródłach historycznych prac o kotylionach, nie jest to temat interesujący historyków ani folklorystów. Wydaje się, że o wiele łatwiej kotylion zrobić, niż zdobyć o nim informacje. Można jednak, cofając się do epoki monarchii austriackiej, wysnuć wniosek, że ówczesne zwyczaje wiedeńskie przenikały i w Cieszyńskie. A bale nie stały się wyłącznie domeną dworów, chętnie organizowano je także wśród niższych warstw społecznych, bo były pewną nobilitacją dla osób w nich uczestniczących.

    Istnieje jednak zasadnicza różnica między balami, na których tańczące pary dobierają się według jednakowych kotylionów, a balami w naszym regionie. U nas kotyliony stanowią atrybut męskiego stroju balowego, świadczący o powodzeniu tancerza u dam na parkiecie. Kobieta bowiem przypina swojemu partnerowi w podzięce za taniec kotylion, on zaś ofiaruje jej kwiaty.

    Najstarsi mieszkańcy Zaolzia chętnie wspominają bale z czasów swej młodości, a nawet te jeszcze dawniejsze, znane tylko z opowiadań pradziadów. Oczywiście w ich mniemaniu nie ma już dziś osób, „co tak poloneza wodzą”, i nie ma już tak pięknych jak przed wojną kotylionów.

    Bo w to, że kotyliony grały wtedy na balach swoją wielką rolę, nie można wątpić. Świadczą o tym chociażby zamieszczane potem w prasie codziennej w relacjach z balów podziękowania dla kobiet, które kotyliony szyły. Oto kilka przykładów:

    Wychodząca we Frysztacie „Gazeta Kresowa” 13 lutego 1930 roku przyniosła wiadomość o balu Macierzy Szkolnej w Nowym Boguminie. W notatce czytamy:

    „Dusza się raduje, gdy się widzi, iż nasze Panie i Panienki tak krzątają się około przedsiębiorstw, urządzanych przez zawsze kochaną Macierz. Czy bal nie udowadniał tego radosnego powiedzenia? O tak! W całej pełni! Któż wypełnił smacznymi łakociami bufet? Kto sporządził kotyliony, czapki? Kto rozsprzedawał bilety naprzód, zbierał dary do bufetu i zajmował się sprzedażą wszystkiego na miejscu? Ot, ten cały ogrom pracy wykonały Polki i Poleczki nasze…”

    13 marca 1930 roku na tych samych łamach napisano o balu I Koła Macierzy Szkolnej w Orłowej:

    „Wszyscy bawili się znakomicie aż do świtu, nastrój był miły i serdeczny. Nadzwyczaj tani i wyśmienity bufet był stale oblegany, tak, że chociaż był początkowo bardzo obfity, już koło północy świecił pustkami. Tak więc nie tylko moralny, ale i materialny zysk był wprost rekordowy.

    Dlatego też należy się pełne uznanie i podziękowanie wszystkim tym, którzy ten bal przygotowali, w szczególności naszym Czcigodnym Paniom, które poświęciły dużo czasu, pracy i pieniędzy na przygotowanie tak znakomitego bufetu, dalej Szanownym Panienkom, które ofiarowały mnóstwo prześlicznych kotylionów…”

    4 lutego 1938 roku ukazujący się w Czeskim Cieszynie „Dziennik Polski” podsumował bal szkolny w Orłowej:

    „Bal szkolny podobał się wszystkim i niech żałują tego ci, którzy nie przybyli. Zarząd Miejskiej Rodziny Opiekuńczej i kierownictwo szkoły poczuwa się do miłego obowiązku wyrazić z tego miejsca gorące i serdeczne podziękowanie zacnym Paniom naucz. P. Wratnej, St. Szarowskiej, p. Emilii Szarowskiej i p. Twardzikównie za urządzenie bufetu, względnie zrobienie kotylionów, komitetowi ścisłemu za wszelkie prace koło urządzenia balu…”

    Współczesna rzeczywistość w wielu aspektach różni się od tej przedwojennej. Zagonionego człowieka naszych czasów często stać już tylko na relaks pasywny, przed telewizorem, podczas którego ręce wprawia w ruch najwyżej przy sięganiu po przekąskę. Do coraz rzadszych należą domy, w których pielęgnowane są tradycje robótek ręcznych, w których matki uczą swoje córki, a babcie wnuczki robić na drutach, szydełkować, haftować itd. Przecież nawet cerowanie skarpetek wyszło już z mody.

    A jednak w sezonie karnawałowym w niejednym zaolziańskim domu długie zimowe wieczory spędza się przy produkcji filigranowych przedmiotów, które potem na balu zostaną użyte do wyrażenia przychylności dla partnera w tańcu. Toteż ważne znaczenie ma ich kształt i kolor, bo mogą służyć do odczytywania ukrytych treści. Że tak dzieje się naprawdę, sprawdzić można na stronach internetowych i blogach rozrzuconych po różnych ośrodkach akademickich studentów zaolziańskich, komentujących nietracący od wielu lat swej popularności Bal Akademicki.

    Jakich technik używają do wykonania kotylionów panie na Zaolziu? Na pytanie, czy istnieją dominujące kształty, kolory, materiały, najczęściej odpowiadają: nie. Dopuszczalne są wszelkie techniki i materiały. Skąd biorą inspiracje? Po prostu puszczają wodze fantazji oraz podpatrują pomysły innych i przetwarzają je na użytek własny. Potrzebne są zgrabne palce, w miarę dobry wzrok, trochę wolnego czasu i chęć. Trzeba po prostu lubić to zajęcie.

    Rzemiosło czy sztuka

    Czy możemy mówić o sztuce kotylionów? To, że kotylion w formie proporczyka z napisem „Bal Ułanów Ks. Józefa Kraków 21.2.1925” znalazł się niedawno na aukcji w krakowskiej Desie, nie jest jeszcze dowodem, że chodzi o dzieło sztuki, ale może jedynie o przedmiot stanowiący pewną pamiątkę z tamtej epoki. Powiedzmy przedmiot niecodziennego, odświętnego użytku. Kotylionami nie zajmują się naukowcy, nie kolekcjonują ich amatorzy dzieł sztuki, nie wystawiają w swoich galeriach koneserzy. Jak zatem do tej problematyki ustosunkowują się znawcy ludowej twórczości artystycznej? Czy robienie kotylionów jest rzemiosłem czy sztuką? Mówi prof. Daniel Kadłubiec:

    – Wydaje mi się, że to jest sytuacja analogiczna do malarstwa czy rzeźby. Malarz ludowy może być rzemieślnikiem, ale może być też artystą typu naszego Bronisława Procnera czy Pawła Kufy. Wycinanki mogą być mechanicznie robionymi kopiami, ale też dziełami artystycznymi. I podobnie ma się rzecz z kotylionami.

    – Kotyliony mogą być robione mechanicznie – kontynuuje etnograf – ale mogą też być pewnego rodzaju dziełami. Zależy to od wielu czynników. Od doboru materiału, od inwencji twórcy. Jeżeli chodzi o inwencję, to zauważamy wśród kotylionów wspaniałe dzieła imitujące przyrodę, świat zwierząt, świat człowieka, ale mamy też i twory fantastyczne, które przyciągają oko i bardzo chętnie są nabywane na balach.

    – Kolejnym problemem jest to – dodaje – przy jakiej okazji dany przedmiot występuje. Bal jest specjalną okazją, bowiem bale, jeżeli o nasz teren chodzi, są tylko w karnawale. I wobec tego, jeżeli dany przedmiot występuje w szczególnej chwili, to tym samym ma jakąś szczególną funkcję do spełnienia. I tutaj również do tego artyzmu wpisuje się ten szczególny czas, w którym kotylion występuje.

    – Kotylion jest pewnym uwzniośleniem zabawy, bowiem zabawa powinna dostarczać również pewnych wrażeń artystycznych, pewnego szacunku do partnera. Na naszym terenie zawsze jest tak, że panie kupują panom kotyliony, a panowie rewanżują się kwiatami. Jest to podniesienie tej zabawy do jakiejś pozycji niecodzienności, tudzież również te przedmioty mają charakter niecodzienny – podsumowuje Daniel Kadłubiec.

    Sezon balowy szybko mija, a po nim aż do następnego karnawału w kąt odchodzi pamięć o kotylionach, niezależnie od tego, czy są tylko przedmiotami ozdobnymi, czy niektóre z nich uznamy za dzieła sztuki ludowej. Ale śnić o kotylionach warto cały rok. Bo, jak mówią senniki, kto widzi kotylion we śnie, wkrótce zakocha się.

    („Zwrot”, rok 2007, nr 2)

    Tagi: , , , , ,

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama

      REKLAMA
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego