Z poczty redakcyjnej
E-mail: info@zwrot.cz
CZESKI CIESZYN / – W Gruzji wspaniałe jest to, że mamy tutaj wszystko. W ciągu jednego dnia można przejechać z wysokich gór nad morze – stwierdziła podczas supry, czyli tradycyjnej gruzińskiej uczty Nina, Gruzinka.
Od lat urlop spędzam na końskim grzbiecie, wyruszając na rajdy z tą samą ekipą skrzykniętą przez Maćka Iskrzyckiego, właściciela stadniny Hucuł w Brennej. Zazwyczaj jeździliśmy z Brennej do Korbielowa i z powrotem. Jednego roku dojechaliśmy w Beskid Niski, kolejnego aż w Bieszczady. Raz zapuściliśmy się w Sudety. Ale ten rok był krajoznawczo i poznawczo wyjątkowy. Odwiedziliśmy bowiem Gruzję.
Tam lecieliśmy oczywiście samolotem. Na miejscu jeździliśmy nie na koniach Maćka, a na miejscowych, kaukaskich, co było ciekawym i nowym doświadczeniem. Równie ciekawe i jakże odmienne od naszych były też kaukaskie widoki. Na lotnisku w Kutaisi wylądowaliśmy o świcie. Na szczęście wyprawa była dobrze przygotowana przez jeżdżącą z nami od kilku lat Agnieszkę Jackowską, dyrektor stadniny w Wołosatym w Bieszczadach. Dzięki temu, gdy tylko wyszliśmy z lotniska, wsiedliśmy do czekającej już na nas marszrutki, czyli miejscowego busa.
– tak swoją podróż do Gruzji opisywała na łamach naszego miesięcznika korespondentka Beata Tyrna. Więcej na temat wyprawy konnej w Gruzji będzie można się dowiedzieć w czwartek o 17,00 w Polskim Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego w Cz. Cieszynie podczas kolejnego wykładu w ramach Międzygeneracyjnego Uniwersytetu Regionalnego Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego.
Tagi: Beata Tyrna, Gruzja, Gruzja widziana z siodła