Czesława Rudnik
E-mail: redakcja@zwrot.cz
Żegnając śp. Antoniego Szpyrca, przypominamy fragmenty rozmowy z nim, czterdziestoletnim wówczas, w czasie której opowiadał o swoich pasjach.
Leszek Kara: – Skąd wzięły się u ciebie zainteresowania sztuką ludową i użytkową naszego regionu?
Antoni Szpyrc: – Złożyły się na to trzy przyczyny.
Pierwsza, że urodziłem się w jednym z najpiękniejszych byłych miast, w Jabłonkowie. Miało ono swoją specyficzną małomiasteczkową, a zarazem podgórską atmosferę. Uliczki z dawną architekturą miały swój niezaprzeczalny urok, który dzisiaj trudno zrozumieć, bo starówka została już wyburzona.
Drugą był fakt, iż nauczycielem w miejscowej szkole był Karol Piegza, który całe swoje życie poświęcił kulturze ludowej. Chłonąłem jego artykuły i publikacje, co spowodowało, że zainteresowałem się historią regionu jabłonkowskiego i całego Podbeskidzia, jak również polską kulturą ludową i folklorem w ogóle.
Trzecią zaś były Gorolski Święta, z którymi byłem związany od najmłodszych lat. Mieszkałem bowiem do 1956 roku w bezpośrednim sąsiedztwie Lasku Miejskiego, a w dodatku przed występem w naszym domu przebierał się Ludwik Cienciała. Oczywiście rodzice co roku zabierali mnie z sobą na Gorola. Bardzo podobały mi się stroje góralskie, a zwłaszcza brucliki, toteż jako dziecko chętnie chodziłem chociaż przez okno zajrzeć do Czytelni, gdzie mieli swoje „gniazdo” miejscowi pezetkaowcy.
W 1972 roku ożeniłem się i przeprowadziłem do Wędryni. Wtedy zdałem sobie sprawę, że kiedy człowiek odjedzie ze stron rodzinnych, zaczynają go tym bardziej przyciągać, a że patrzyłem nieco z dystansu, zacząłem odnajdywać niektóre dotąd niedostrzegane drobiazgi i ciekawostki.
Leszek Kara: – Ciebie przede wszystkim zafascynowało rzemiosło ludowe?
Antoni Szpyrc: – Dawny Jabłonków był znanym jego ośrodkiem, istniało tam ok. 40 rodzajów rzemiosł. Szczególne wrażenie zrobiła na mnie publikacja Karola Piegzy „Ceramika cieszyńska”, w której opisywane było garncarstwo ludowe. Ponieważ w Jabłonkowie było wiele rodzin garncarskich, zainteresowałem się właśnie tym rzemiosłem i postanowiłem zdobyć te stare wyroby. Szczęście mi dopisało. (…)
Od garncarstwa zaczęły się moje zainteresowania i innymi rzemiosłami. W latach 1977-1979, kiedy wyburzano stare budynki Jabłonkowa, chodziłem po tych domach i szukałem na strychach i w piwnicach. Udało mi się odnaleźć wiele dokumentów, pokwitowań, ulotek reklamowych itp. dotyczących miejscowego rzemiosła.
Sporo miejsca poświęcałem też fotografowaniu wyrobów rzemieślniczych i zanikającej architektury ludowej. Starałem się kontynuować działalność Karola Piegzy, chociaż zdawałem sobie sprawę, że nie potrafię dorównać tak wybitnej osobistości.
Leszek Kara: – Jak trafiłeś do Sekcji Folklorystycznej?
Antoni Szpyrc: – Znowu dzięki Karolowi Piegzie, którego często odwiedzałem, a on, widząc moje zainteresowania, zaproponował mi wstąpienie do SF, z czego chętnie skorzystałem w 1982 roku.
Jemu też zawdzięczam kolejną moją pasję – rysunki na szkle. W czasie wizyt w jego domu zauważyłem dwa takie obrazki, które sam wykonał. Aczkolwiek nie udało mi się zdobyć żadnej literatury z tego zakresu, widząc tylko powierzchownie, że rysuje się akwarelami, postanowiłem jako absolutny samouk spróbować.
Pierwszy obrazek z 1983 roku, przedstawiający parę w strojach góralskich, posiadam do dziś. Jest trochę nieporadny, ale od niego rozpoczęła się ta moja przygoda artystyczna.
Poznałem tajniki tej sztuki, kiedy bowiem stwierdziłem, że sama tempera niezbyt dobrze trzyma się płytki szklanej, zacząłem kombinować z innymi farbami. Teraz opanowałem już dobrze technologię i nie mam problemów ze schodzeniem farby ze szkła.
Jeżeli chodzi o tematykę obrazków, to czerpię w swej twórczości z bogactwa kultury ludowej Śląska Cieszyńskiego. Utrwalałem rzemiosła, obrzędy, stroje ludowe, trówły, scenki z życia ludu śląskiego sprzed lat, a ulubionym moim tematem były obrazki z dawnego Jabłonkowa. Staram się przy tym trzymać realiów, co z kolei zmusza mnie do skrupulatnego studiowania, jakie narzędzia były używane przez dawnych rzemieślników, co było w ich warsztatach, w jaki sposób wytwarzali dane przedmioty.
Starałem się unikać uniwersalizmu, malować tak, by obrazek był swego rodzaju dokumentem. Podobnie stroje maluję tak, by od razu można się było zorientować, że chodzi o nasze stroje cieszyńskie.
Przy malowaniu obrazków Jabłonkowa posługuję się bogatą dokumentacją zdjęć od wieku XIX po czasy obecne i stąd rysunki są autentycznym świadectwem dawnych czasów.
(Galeria twórców ludowych: Antoni Szpyrc. „Zwrot” 1990 nr 8)
Czytaj również: Pożegnano Antoniego Szpyrca, Z teki Antoniego Szpyrca, Malarstwo naiwne Antoniego Szpyrca
Tagi: ceramika cieszyńska, dawny Jabłonków, Karol Piegza, Lasek Miejski w Jabłonkowie, Ludwik Cienciała, malowane na szkle, rysunki na szkle, Sekcja Folklorystyczna, śp. Antoni Szpyrc, Wydziobane, z bogactwa kultury ludowej Śląska Cieszyńskiego