Halina Szczotka
E-mail: halina.szczotka@zwrot.cz
Ten tydzień będzie się kończył w sposób szczególny. Na noc z 29 na 30 listopada, a więc z soboty na nadzielę, wypadają „andrzejki” obchodzone w wigilię Św. Andrzeja. To ostatnia okazja do świętowania przed rozpoczynającym się adwentem.
Zapomniane w Czechach, w Polsce są okazją do spotkań towarzyskich zarówno wśród młodych, jak i starszych mieszkańców kraju (w tym drugim przypadku ciągle jeszcze hucznie obchodzone imieniny Andrzeja). Dawniej nieodłącznym elementem „andrzejek” były przeznaczone przede wszystkim dla panien wróżby, których najważniejszym tematem było potencjalne zamążpójście.
Tak zwyczaje związane z obchodzeniem wigilii dnia Św. Andrzeja opisywał Oskar Kolberg:
„Wieczór 30 listopada, św. Andrzejowi poświęcony, nastręcza także sposobność do rozmaitej zabawy. Leją wtedy ołów, w łyżce blaszanej roztopiony, do wody, a z figur formujących się wróżą sobie przyszłość. Dziewuchy rzucają w tył trzewik, który jeżeli po spadnięciu na ziemię końcem, a nie napiętkiem obrócony jest ku drzwiom, przepowiada im zamążpójście w ciągu roku. Takimże sposobem ciskają ostrużyny z jabłek i z ich zakrętów starają się zgadnąć głoskę początkową (nazwiska) przyszłego męża. Zadanie to nie takie trudne, jak na pierwszy rzut oka się zdaje, bo dziewucha zwykle doskonale już zna chłopca o nią ubiegającego się.”
Część z powyższych i im podobnych „wróżb”, do których ciągle używa się butów, a „wosk się leje strumieniami”, praktykowana jest do dzisiaj, przy czym mają one jednak charakter przede wszystkim zabawy, bez swoich pierwotnych uwikłań magicznych. Mało która z panien jeszcze wierzy, że nakłuwając papierowe serce z wypisanymi nań imionami, trafia akurat w to, które będzie nosił jej przyszły mąż (albo partner).
Wracając jednak do autora powyższego opisu, to Sejm RP ogłosił rok 2014 „rokiem Oskara Kolberga”, ponieważ w tym roku obchodzimy dwusetną rocznicę urodzin. Zebrane przez niego materiały opublikowano w ponad 80 tomach pt. „Lud, jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce”. W tym miejscu warto wspomnieć, że w tak wielkim dziele bardzo ubogo się prezentuje dokumentacja dotycząca Śląska. Sam Cieszyn odwiedził tylko raz w 1872 r. będąc z wizytą u miejscowego pastora. Najciekawszy jest jednak prawdopodobny powód, dla którego Oskar Kolberg tak niewiele materiałów zebrał z tego regionu:
„Omijanie Śląska było prawdopodobnie wynikiem sposobu, w jaki Kolberg swe badania organizował. Dwór, plebania, szkoła – były punktami oparcia, które udzielając gościny i dając wstępne informacje, ułatwiały mu nawiązanie kontaktu z ludnością. Taki sposób organizacji pracy na Śląsku był niemożliwy. Inteligencja miejska była przeważnie zniemczona bądź niemiecka, podobnie dwory, a nawet większość plebanii, także polscy działacze społeczno-narodowi nie przywiązywali wagi do tego rodzaju pracy.” – tłumaczy Mieczysław Gładysz, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, we wstępie do tomu pt. „Śląsk”. Do tego niestety najmniej uwagi z całego Śląska poświęcił właśnie części cieszyńskiej.
Zgodnie ze słowami pana profesora, możemy stwierdzić, że nawet brak materiałów dotyczących regionu może być znaczący i mówić wiele o jego strukturze społecznej. Nie mniej jednak wkład Kolberga w badanie kultury ludowej Śląska jest istotny, ponieważ na bazie jego metody lub w konfrontacji z nią, opracują swoje monografie późniejsi badacze regionu, m.in. Bogumił Hoff, który wydał „Lud Cieszyński”.
Warto wspomnieć, że Jedyną osobą, która mogła pomóc Kolbergowi w gromadzeniu materiałów był znany górnośląski działacz społeczny ksiądz Józef Lompa. Ten jednak nie chciał mu udzielić wsparcia, ponieważ obciążył etnografa winą za zagubienie swojego rękopisu „Zbiór pieśni ludowych z melodiami”.
(EC)
Tagi: Andrzejki, dzień św. Andrzeja, Oskar Kolberg, wróżby andrzejkowe