Beata Tyrna
E-mail: indi@zwrot.cz
Jednym z symboli zbliżających się świąt Bożego Narodzenia jest karp. W wielu rodzinach nie sposób wyobrazić sobie wigilijnego stołu bez tej ryby. Do hodowców i sprzedawców karpi ustawiają się długie kolejki przez około dwa tygodnie w roku.
A czy poza tym okresem też można kupić karpia? A jak przechować zabitą już rybę kupioną na tydzień przed świętami, by się nie zepsuła? O tym wszystkim opowiada nam Zbyszek Pustówka mający swe stawy hodowlane w Oldrzychowicach.
Karpie ma Pan z własnej hodowli?
Nie. Mam za zimną wodę dla karpi. Tutaj jest woda z gór. To są warunki odpowiednie dla pstrągów.
Skąd w takim razie są karpie, które u Pana można kupić?
Z Jistebnika pod Ostrawą.
Karpie to ryba typowo świąteczna, popyt na nią jest ogromny przed samymi świętami.
Zdecydowanie.
Ile tak mniej więcej ryb tutaj sprzedajecie przed świętami ?
Około dziesięciu ton. Jeśli założymy, że jeden karp waży około dwu i pół, trzech kilo, to jest to około trzech tysięcy karpi przed świętami.
Taki popyt na karpie jest raz w roku, w połowie grudnia. A czy ktokolwiek chce kupić i jeść ten gatunek ryby w innym okresie roku? Kupię u Pana karpia w lipcu?
Tak. Ludzie kupują karpie przez cały rok, ale oczywiście poza grudniem nie sprzedajemy ich aż tyle. Miesięcznie może ze sto kilo. W innych porach roku raczej klienci kupują inne ryby, głównie pstrągi.
A te ma Pan już na bieżąco, z własnej podgórskiej hodowli.
Tak. Po świeże pstrągi zapraszam przez cały rok. Zresztą po karpie też, jakby ktoś miał ochotę.
Jak przechowywać rybę
Wszyscy chcą mieć karpia na stole w wigilijny wieczór. Jak długo taka ryba może leżeć w lodówce?
Trzy dni.
Gdyby wszyscy chcieli kupić rybę w ciągu dwóch dni przed wigilią, to nie dalibyście rady ich obsłużyć. Jak więc karpie przechowywać, gdy kupimy je wcześniej?
Najlepiej zamrozić. Niektórzy nawet mówią, że specjalnie mrożą na dwa dni, po czym rozmrażają. Twierdzą, że mięso jest wtedy lepsze.
Kiedyś w wielu domach przed świętami karpie okupywały wannę. A w dzisiejszych czasach, ilu ludzi kupuje już zabitą rybę, a ilu żywą?
Dzisiaj już dziewięćdziesiąt dziewięć procent naszych klientów kupuje zabitą. Mało kto ma w domu odpowiednie miejsce do zabijania ryb. A bałaganu, krwi jest przy tym strasznie dużo. Zdecydowana większość klientów woli zabrać do domu rybę już sprawioną – wypatroszoną i obraną.
A poza tym lepiej oszczędzić rybom zbędnego cierpienia. To, że ryby nie mają głosu i nie poskarżą się, że coś je boli, bynajmniej nie oznacza, że przewożenie (a jeszcze – o zgrozo! – bez wody) nie sprawia im cierpienia. Zupełnie niepotrzebnego.
(indi)
Artykuł sponsorowany
Tagi: karp, sprzedaż karpia, Zbyszek Pustówka