Rojowski subiektywnie. Szok i niedowierzanie! Antyeuropejscy politycy prowadzą antyeuropejską politykę, kto to słyszał – zwrot.cz

    Jest jesień 2023 roku i do urn rusza blisko 70% Słowaków – to rekordowa frekwencja wyborcza. Wynik? Robert Fico i jego prorosyjska oraz antyeuropejska partia Smer wraca do władzy. Kilka miesięcy później, wiosną, obywatele wybierają prezydenta – Petera Pellegriniego, kandydata wspieranego przez rząd. Kierunek wydaje się jasny, prawda? Ale rok po „zabetonowaniu układu” na ulicach wielu miast wybuchają masowe proeuropejskie protesty. Szok i niedowierzanie, bo radykalni politycy prowadzą radykalną politykę.

    Kampania 2023 i przekaz bez ściemy

    Ugrupowania „eurosceptyczne” są bardzo różne. Jedne w trakcie kampanii skrzętnie ukrywają swoje poglądy na tematy międzynarodowe czy stricte europejskie, przenosząc dyskurs wyborczy na wątki, które zapewnią im odpowiednie poparcie w sondażach. Inne tego typu partie otwarcie jednak artykułują swoje poglądy. Tak też było w przypadku Smeru. Tu wszystkiego można się było spodziewać.

    Jak analizował Krzysztof Dębiec z Ośrodka Studiów Wschodnich, w trakcie kampanii parlamentarnej przed wyborami z 30 września 2023 jednym z ważniejszych tematów była rosyjska agresja w Ukrainie. Fico i jego partia deklarował ograniczenie wsparcia stronie ukraińskiej do niezbędnej pomocy humanitarnej.

    Jak wskazuje Dębiec, radykalizacja polityki Smeru zaczęła się od przegranych wyborów w kwietniu 2020 roku. Fico stracił wtedy władzę i postanowił zmienić przekaz – skierować go do antysystemowców. „Pomogła” mu w tym pandemia i związane z nią wymogi szczepień czy obostrzenia, a także wybuch wojny w Ukrainie.

    – Fico punktował chaotyczne działania obozu władzy, ale też dostrzegł niechęć znacznej części społeczeństwa do niesienia pomocy Ukrainie i obiecał ograniczyć ją do niezbędnego wsparcia humanitarnego. W kampanii prezentował się jako doświadczony polityk, który będzie potrafił asertywnie walczyć o interes kraju w Brukseli czy Waszyngtonie. Zarazem na finiszu, coraz mocniej podkreślając dualizm wyboru między Smerem a Progresywną Słowacją, przejął część wyborców skrajnie prawicowej Republiki, która – wbrew ostatnim sondażom – nie dostała się do parlamentu (zabrakło jej 0,25% głosów) – pisze Dębiec na stronie OSW.

    Układ domknięty

    W wyborach z 2023 roku partia obecnego premiera Słowacji zdobyła blisko 23-procentowe poparcie. Śmiało można powiedzieć, że miała bardzo dużą legitymizację władzy – jeśli w wyborach uczestniczy prawie 70% obywateli blisko 5,5-milionowego kraju, to nie może być inaczej.

    Wybory prezydenckie z kwietnia ubiegłego roku – cieszące się ponad 60-procentową frekwencją – podkreśliły, że wygrana Ficy nie była przypadkowa. Głową państwa został Peter Pellegrini, który miał poparcie rządu (chociaż wcześniej jego relacje ze Smerem układały się nie zawsze zgodnie). W trakcie kampanii wyrażał antyukraińskie poglądy, chociaż jeszcze w 2022 roku potrafił nazwać Wołodymyra Zełeńskiego „inspiracją” i popierać pomoc militarną dla Ukrainy. Zdanie zmienił jednak radykalnie, co pomogło mu w wygranej w drugiej turze, mimo zajęcia drugiego miejsca w pierwszej.

    Słowacy przeciwko sojuszowi z Rosją

    Nie minął jeszcze rok od „domknięcia” układu władzy, a światowe media donoszą o masowych protestach. I to nie od dzisiaj, chociaż w piątek (24 stycznia) w centrum Bratysławy i wielu innych miastach odbyły się gigantyczne demonstracje.

    Powszechne oburzenie wielu Słowaków wywołała już grudniowa wizyta premiera u samego Władimira Putina, traktowana jako próba wzmacniania rosyjskich wpływów w Bratysławie. Do nietypowych scen doszło w parlamencie, gdy głosowano wniosek opozycji o wotum nieufności wobec rządu.

    Jak donosi portal euractiv.pl, Fico pokazał tajny raport Słowackiej Służby Wywiadowczej, który miał mówić o wysiłkach mających na celu destabilizację kraju. Premier przekonywał, że mogą one doprowadzić nawet do zamachu stanu. Po raz pierwszy w 30-letniej historii jego niepodległości obrady odbywały się za zamkniętymi drzwiami, co spotkało się z szeroką krytyką. Opozycyjny poseł František Mikloško powiedział, że to zachowanie rodem z czasów komunistycznej policji w Czechosłowacji.

    Co więcej, gazeta SME podała, że raport służb dotyczył maila organizatorów proeuropejskich protestów. Jego treść wygenerował… Chat GPT. Został zresztą później opublikowany w mediach społecznościowych z podkreśleniem, że protestujący nie mają nic do ukrycia.

    Szok i niedowierzanie?

    Cała ta sytuacja może budzić zdziwienie. Jak to, najpierw ludzie głosują na polityków o radykalnych poglądach, a potem dziwią się, że prowadzą radykalną politykę?

    Oczywiście, Słowacja jest krajem bardzo mocno podzielonym i spolaryzowanym politycznie. Jednak mówimy o narodzie liczącym ponad 5 milionów osób, który w trakcie dwóch poprzednich wyborów tłumnie poszedł głosować. Chociaż nie ma badań dotyczących tego zagadnienia, to można założyć, że wśród wyborców partii rządzącej znajdą się tacy, którzy są przeciwni polityce premiera Fico. Ba! Napięcia widać także na szczytach władzy. Po tym, jak Tibosz Gaszpar – wiceprzewodniczący parlamentu i bliski współpracownik Ficy – wspomniał w jednym z wywiadów o rozważeniu wystąpienia Słowacji z NATO i UE, sprzeciw wyraził prezydent Pellegrini.

    Konflikt w polityce to nie nowość. Byle nie przekroczyć granicy

    W ostatnim czasie co i rusz słyszymy o przejmowaniu władzy przez ugrupowania radykalne, budujące swoją pozycję na konflikcie i podziałach społecznych. Polaryzację społeczeństw widać nie tylko na Słowacji, ale także w Polsce, Austrii, Niemczech czy Francji.

    Podział wynikający z antagonizmów „my-oni” nie jest niczym nowym w polityce. Najbardziej znanym dziełem dotykającym tego tematu jest „Zderzenie Cywilizacji” Samuela Huntingtona. Amerykański badacz przekonywał, że po okresie Zimnej Wojny konflikty będą wynikały z różnic kulturowych czy cywilizacyjnych. I chociaż przewidywał, że skupią się raczej na relacji Zachód – świat islamski, to przecież postawy prorosyjskie i proeuropejskie można traktować jako analogię podziału Wschód-Zachód.

    Podobnie jak Huntington myśli Chantal Mouffe – belgijska feministka i badaczka filozofii polityki. Jej zdaniem konflikt jest czymś naturalnym w polityce, ale musi wynikać z postawy „agonizmu” aniżeli „antagonizmu”. Ma być rywalizacją, nie wojną. Działania politycznych przeciwników mają być wyzwaniem, a nie próbą eliminacji wrogów.

    Sytuację na Słowacji trudno jednak nazwać „zdrową rywalizacją”. Gdy padają hasła o „zamachu stanu” czy występowaniu kraju z zachodnich struktur politycznych – stanowiących w dzisiejszych czasach gwarancję bezpieczeństwa – nie można mówić, że to tylko partyjne sprzeczki i chęć przekonania do siebie wyborców.

    Protesty łączą, ale czy obie strony?

    W dobie mediów społecznościowych (coraz to bardziej politycznych i dzielących, niż łączących ludzi), przekazy ugrupowań stojących po dwóch stronach barykady mogą bez przeszkód docierać coraz to dalej i dalej, pogłębiając podziały. Protesty pokazują jednak, że wielu ludzi potrafi się zjednoczyć i szturmem wyjść na ulice miast, by pokazać swoje oburzenie prowadzoną polityką.

    Pytanie tylko, czy to wciąż ci z jednej strony konfliktu. A jeśli z dwóch, to dlaczego nie wyrazili niezadowolenia w lokalach wyborczych. Wszak wszystko było do przewidzenia.

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



       

      NAJWAŻNIEJSZE WYDARZENIA NA ZAOLZIU
      W TWOJEJ SKRZYNCE!

       

      DZIĘKUJEMY!

      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego