Beata Tyrna
E-mail: indi@zwrot.cz
ŻYWOCICE / W Żywocicach powstał mural nawiązujący do wojennej zbrodni popełnionej przez okupanta na niewinnych mieszkańcach 80 lat temu. Nikola Vavrous Khoma – artysta, który obraz namalował, opowiedział naszej redakcji nie tylko o sprawach technicznych i artystycznych dotyczących powstawania dzieła, ale także emocjonalnych i osobistych.
Jest pan artystą specjalizującym się w muralach i jest to kolejne Pana dzieło.
Tak, choć zajmuję się nie tylko muralami. Ogólnie maluję ściany. I tak po prostu, i bardziej artystycznie, i tworzę też obrazy na ścianach. To jest moja praca, pasja, a także swego rodzaju zabawa.
Ten mural porusza bardzo poważny i tragiczny temat. Jakie więc były Pana inspiracje do stworzenia tego dzieła?
Jest ono związane z moją rodziną. Jedną z ofiar tragedii żywocickiej, którą gestapo zamordowało, był mój pradziadek, tata mojej babci. W dodatku mój pradziadek Teodor Warcop był również malarzem i on też malował zarówno ściany, jak i obrazy na ścianach. Czuję więc z nim duży emocjonalny związek. Ta tragedia jest więc częścią mojej rodzinnej historii i chciałem ją w jakiś sposób upamiętnić. To była dla mnie silna potrzeba, wynikająca z rodzinnej traumy. Chciałem coś zostawić po sobie, upamiętniając tę historię. W dodatku wychowałem się w domu, z którego gestapo zabrało mojego pradziadka. Więc jest to dla mnie osobiście bardzo ważne. Gdy dowiedziałem się więcej o tej tragedii, to poczułem, że muszę coś z tym zrobić artystycznie.
Gdy dowiedział się pan więcej? To znaczy, że wcześniej w Pana domu ten temat nie był poruszany?
Historia ta była obecna w naszej rodzinie, choć nie mówiło się o niej dużo. Wiedziałem, że mój pradziadek zginął z rąk gestapo, ale nie mówiło się o szczegółach. Dopiero niedawno, po przeczytaniu książki „Żywocice” Karin Lednickiej i spotkaniu z nią zaczęliśmy odkrywać więcej informacji na ten temat. Wszystko tam jest opisane ze szczegółami, których wcześniej nie znałem. Wiedziałem, że pradziadka zamordowało gestapo i w zasadzie to wszystko.
Nigdy nie było czegoś takiego, żeby na przykład babcia nad grobem pradziadka opowiadała mi szczegóły tamtej historii. Myślę, że dla pokolenia mojej babci tamte wydarzenia były taką traumą, że nie chcieli o tym mówić. Moja babcia miała cztery lata, gdy gestapo przyszło po mojego pradziadka i go zamordowało. Siostra mojej babci mieszka dom obok i ma sporo dokumentów po moim pradziadku. Właśnie u cioci spotkałem się z Karin Lednicką.
A później, gdy powstała książka i przeczytałem te straszne historie, to był to dla mnie taki mocny impuls, żeby w jakiś sposób upamiętnić tamte tragiczne wydarzenia. Poczułem, że w mojej rodzinie tamta historia jest wielką traumą i poniekąd tabu. Chciałem więc podejść do tej rodzinnej traumy artystycznie. Teraz jest okrągła, osiemdziesiąta rocznica tej tragedii. Uznałem więc, że jest to odpowiedni moment na upamiętnienie ofiar.
A że w Żywocicach jest stowarzyszenie zajmujące się kultywowaniem pamięci, to zaproponowałem im, że namaluję mural tematyczny. Oni zorganizowali ścianę, drabiny i wszystko, co było potrzebne, by zacząć pracę, a ja zabrałem się za malowanie obrazu.
Skąd wziął Pan pomysł na samą kompozycję muralu? Czy to jest kopia jakiegoś obrazu, czy Pana własna twórcza interpretacja?
To moja własna interpretacja. W sumie miałem trzy wizualizacje. Wydarzenie, które mural ma przypominać, był wielką tragedią. Ale chciałem, żeby sam obraz nie był dosłownym obrazem tragedii, ale bardziej metaforą. Wielu spośród tych mężczyzn zostało zamordowanych w lasach. A las jest również miejscem relaksu, medytacji. A że od dziecka dużo czasu spędzałem w lesie, który jest dla mnie miejscem relaksu, to był to dla mnie ogromnie kontrowersyjny kontrast relaksu i tragedii. Stąd w mojej głowie zrodził się taki właśnie obraz mężczyzny siedzącego tyłem w lesie. Tyłem, bo zginęło ich wielu, więc obraz miał symbolizować wszystkie ofiary, a nie pokazywać twarz jednej z nich. Równie dobrze może to być mój pradziadek, jak i inna spośród ofiar tamtego morderstwa. A ręce, które trzyma za głową, kojarzą się symbolicznie zarówno z kapitulacją w obliczu wymierzonych przez wroga luf karabinów, jak i z medytacją. Chciałem, by obraz był intrygującą metaforą, a nie ilustracją brutalnego morderstwa.
To jeszcze na koniec zdradzi Pan coś na temat techniki wykonania obrazu?
Malowałem akrylem. Część wałkami, część pędzlami. A niektóre elementy sprejem. Na koniec całość została pociągnięta powłoką zabezpieczającą.