CZESKI CIESZYN / Rozpacz rzesz stałych klientów jest ogromna. Od tygodnia w piekarni u Sikory przy czeskocieszyńskim rynku ruch jest większy, aniżeli zazwyczaj. Choć na brak klientów nigdy tam nie narzekano, to w ostatnich dniach stali klienci nie kryjąc rozpaczy, a czasem i autentycznych łez, robią zapasów tyle, ile tylko się da.

    Jutro ostatnie 350 chlebów

    — Ostatni tydzień był zupełnie szalony. Niektórzy kupowali po kilka kilogramowych bochenków, niektórzy nawet piętnaście — mówiła w przedostatni dzień funkcjonowania piekarni Petra Pyszková, kierowniczka piekarni.

    Normalnie w ostatnim okresie „schodziło” około 150 bochenków chleba dziennie, w piątki 300, 400. Do tego rogaliki jasne i grahamki, a także słodkie wypieki. Kołacze z kolei zamawiano w ilościach niemal hurtowych na wesela. — Jutro będzie około 350 chlebów. To jest resztka mąki — zapowiada Pyszková.

    Ponad 100 lat tradycji

    Piekarnia funkcjonowała w tym samym miejscu nieprzerwanie od 1918 roku. — Pieczono tutaj chleb podczas wojny, przez cały późniejszy okres. I cały czas receptura chleba na zakwasie jest ta sama — mówi Pyszková.

    Piekarnia cieszyła się wielkim powodzeniem. Stojąca co rano od samego otwarcia za ladą Petra Pyszková mówi, że po chleb i rogaliki przychodziło bardzo dużo ludzi. Część z nich była stałymi klientami. Przykładowo mieszkający po drugiej stronie rynku dziewięćdziesięciolatek mówi, że do tej piekarni chodził całe życie. A więc niemal 90 lat. Starszy pan nie wyobraża sobie, gdzie teraz będzie kupował chleb.

    Aż łza się w oku kręci. I — jak zapewnia Pyszková — sformułowanie takie to nie li wyłącznie przenośnia.
    — Niektórzy stali klienci naprawdę płakali, łzy im ciekły… — mówi kierowniczka piekarni. I dodaje, że byli także stali klienci, którzy regularnie przychodzili po chleb z polskiej strony. Na pytanie, czy wyjawiali przyczynę wypraw po chleb za graniczną rzekę, odpowiada, iż twierdzili, że chleb z tej piekarni smakuje im bardziej, aniżeli chleby dostępne w piekarniach po polskiej stronie.

    Rodzinna atmosfera

    Petra Pyszková pracuje w tej piekarni 4,5 roku. Jednak są tacy pracownicy, którzy przepracowali tam i 30 lat. A o tym, jaka w zakładzie panowała atmosfera, najlepiej bodaj świadczy fakt, że niektórzy pracownicy po odejściu na emeryturę nadal przychodzili pomagać. — Zwłaszcza przy zwijaniu rożków. Bo u nas każdy rożek był zwijany ręcznie. Maszyna tylko rozwałkowywała ciasto, ale rożki się już zwijało ręcznie — wyjaśnia Petra Pyszková.

    Jutro piekarnia otworzy swe podwoje jak zwykle o godzinie 6:00. Po raz ostatni w tej starej odsłonie. W tym ostatnim dniu swej ponad stuletniej działalności piekarnia otwarta będzie, dopóki nie zostanie wyprzedany cały upieczony w nocy chleb. Czyli około 350 bochenków.

    Do tematu jeszcze będziemy wracać. Szczegóły, wspomnienia i przyszłość piekarni opiszemy niebawem.

    (indi)

      Komentarze



      CZYTAJ RÓWNIEŻ



      REKLAMA Reklama
      REKLAMA Reklama
      Ministerstvo Kultury Fundacja Fortissimo

      www.pzko.cz www.kc-cieszyn.pl

      Projekt byl realizován za finanční podpory Úřadu vlády České republiky a Rady vlády pro národnostní menšiny.
      Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu pn. Polonia i Polacy za granicą 2023 ogłoszonego przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
      Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego