Magda Walach
E-mail: magda@zwrot.cz
TURCJA / Wczoraj po godz. 19 wylądował na lotnisku w Mosznowie samolot z czeskimi strażakami na pokładzie. Natomiast samolot z polskimi strażakami wylądował na lotnisku w Warszawie w środę po godzinie 16:10.
Polskich strażaków powitał na lotnisku między innymi szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Kamiński. Członkowie grupy poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR Poland wrócili do kraju w pełnym składzie. Do Turcji udało się 76 strażaków i osiem wyszkolonych psów, towarzyszyło im pięciu medyków z Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej. Polacy wylecieli z pomocą kilkanaście godzin po tragicznym w skutkach trzęsieniu ziemie. Ponad tydzień ratowali ludzi uwięzionych pod gruzami, udało im się ocalić 12 osób.
Strażaków powitał szef MSWiA Mariusz Kamiński
Strażaków powitał między innymi szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Kamiński oraz komendant główny Państwowej Straży Pożarnej gen. brygadier Andrzej Bartkowiak.
– Nasi bohaterowie wrócili z niezwykle trudnej misji – w ten sposób do strażaków zwrócił się minister Mariusz Kamiński. – Każda godzina, każdy dzień to było życie, być lub nie być ludzi, którzy czekali pod gruzami – podkreślił.
Powiedział, że działania w Turcji pokazały, jak niezawodną i skuteczną formacją jest straż pożarna. – To, co zrobiliście, to rzecz niezwykła, uratowaliście 12 osób, w tym trójkę małych dzieci – zwrócił się do powracających z akcji ratowników. Dodał, że cała Polska jest z nich dumna, a cała Turcja jest im wdzięczna.
Po oficjalnym powitaniu z polskimi strażakami spotkał się również ambasador Turcji w Polsce Cengiz K. Firat oraz przedstawiciele społeczności tureckiej mieszkającej w Polsce. Dziękowali im owacjami i kwiatami.
Polacy pracowali w Besni, największym utrudnieniem była niska temperatura i wiatr
– Trafiliśmy do Besni, mimo że mieliśmy jechać do Adiyaman. Trafiliśmy do miejsca, w którym rzeczywiście ludzie byli uwięzieni pod gruzami, więc udało się nam zrobić bardzo ważną rzecz – uratować tych ludzi i pomóc tym ludziom w potrzebie – mówił dowódca polskiej strażackiej grup poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR brygadier Grzegorz Borowiec.
– Całe Besni liczyło na nas. Byliśmy przez pierwsze dwa dni jedyną grupą ratowniczą, która tam operowała i była na miejscu. Dla nich było to bardzo ważne, ale również dla naszego zespołu był to bardzo ważny moment, który buduje naszą tożsamość – ocenił szef grupy.
Pytany o warunki na miejscu powiedział PAP, że największym utrudnieniem i dla nich, i dla osób ratowanych, była bardzo niska temperatura w nocy oraz obniżający ją dodatkowo wiatr.
Czesi wyciągnęli spod gruzów 77 zmarłych i dwie żywe osoby
W Turcji pomagał również zespół z Republiki Czeskiej. Zespół USAR tworzyło 69 osób, większość z nich to strażacy z Pragi i województwa morawsko-śląskiego. W zespole byli też dwaj lekarze ze szpitala urazowego w Brnie oraz trójka wyszkolonych psów.
Ratownicy z czeskiej grupy USAR w tureckim mieście Adiyaman wyciągnęli spod gruzów 77 zmarłych. W ubiegłym tygodniu uratowali też dwie żywe osoby, kolejną żywą kobietę pomogła polskiemu zespołu odnaleźć suczka Tereska z czeskiej grupy kynologicznej.
– Wydobywanie z gruzów osób już nieżyjących jest również bardzo ważne. Za każdym zmarłym stoi wielu jego krewnych. To, że wyciągniemy ciało i przekazujemy je bliskim, pozwala im pożegnać się z daną osobą i to też jest ważne – powiedział Jiří Němčík, dowódca czeskiej grupy USAR.
W mieście nadal nie ma prądu i wody
Jakub Kozák, rzecznik prasowy Straży Pożarnej Republiki Czeskiej powiedział, że w mieście Adiyaman nie było prądu i wody, ale stacje benzynowe funkcjonowały, a ludzie otrzymywali pomoc medyczną od profesjonalnych lekarzy.
Aby zapewnić bezpieczeństwo, w mieście zostało rozmieszczone wojsko i policja. Na obszarze miasta odnotowano pewne zagrożenie, zespołom zalecono, by podczas prac i badań mieli do dyspozycji także tłumaczy lub przewodników. Rzecznik zaznaczył, że zespół nie czuje się w żaden sposób zagrożony, nie ma też żadnych problemów ani konfliktów.
Ratownicy z grupy USAR wrócą z Turcji do Czech w piątek po południu
Ratownicy wrócili do Czech w piątek wieczorem. Krótko po godzinie 19.00 na lotnisku Leoša Janáčka w Mosznowie wylądował samolot Smartwings, który przetransportował z powrotem do Ostrawy część zespołu USAR, w skład którego weszli członkowie Morawsko-Śląskiej Straży Pożarnej wraz z kynologami i ich czworonożnymi bohaterkami Terezką i Dorotką z Jednostki Ratowniczej Straży Pożarnej Republiki Czeskiej.
Na lotnisku dla członków zastępu przygotowana była mała niespodzianka. Po wejściu na salę zostali przywitani wielkimi brawami przez najbliższych. To wywołało wielką radość i wzruszenie, ponieważ strażacy nie wiedzieli o tej niespodziance.
Strażaków na lotnisku powitał wojewoda województwa morawsko-śląskiego Ivo Vondrák, który w podziękowaniu przywiózł ratownikom także upominki rzeczowe. Strażaków powitał również dyrektor Morawsko-Śląskiej Straży Pożarnej płk inż. Radim Kuchař oraz zastępca dowódcy jednostki ratowniczej Straży Pożarnej Republiki Czeskiej płk. inż. Ivo Adámek.
Z Turcji na lotnisko w Mosnovie przyleciał z całą ekipą Dyrektor Generalny Straży Pożarnej Republiki Czeskiej Vladimír Vlček, który podziękował całej ekipie za wspaniałe reprezentowanie nie tylko Straży Pożarnej Republiki Czeskiej, ale i całej Republiki Czeskiej.
Druga faza operacji ratunkowej
Obecnie w Turcji rozpoczyna się druga faza operacji ratunkowej. Następny etap ratowania życia w Turcji oznacza pomoc 13,5 mln osobom, które zostały bezpośrednio dotknięte katastrofą.
Niektórzy, zamieszkają w innych miastach, które nie doświadczyły zeszłotygodniowych trzęsień ziemi, a inni tymczasowo zostaną rozlokowani w hotelach i akademikach oraz w innych specjalnie przygotowanych miejscach. Rozpocznie się także odbudowa miast.
Według szacunków liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi przekroczyła już 42 tysiące, uratować udało się ponad 8 tysięcy żywych osób.
(MW, PAP)