Magda Walach
E-mail: magda@zwrot.cz
KARWINA-MIZERÓW / W Salonie Literackim w budynku Biblioteki Regionalnej w Karwinie-Mizerowie fani kryminałów spotkali się z Przemysławem Borkowskim. Wydarzenie miało miejsce w piątek 14 października.
Spotkanie z Przemysławem Borkowskim poprowadził Michał Przywara z Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Ostrawskiego. Dotyczyło nie tylko promocji nowej książki pisarza pod tytułem „Wieża strachu“. Rozmawiali również o debiucie, Kabarecie Moralnego Niepokoju, o tym, jak powstały pierwsze książki.
Obecni mieli możliwość porozmawiać z autorem kryminałów, poznać jego żonę Gabrielę, która mu towarzyszyła. Mogli też kupić najnowszą książkę pisarza i otrzymać autograf.
– Chciałem powiedzieć, że bardzo się cieszę, że tu jestem. To jest moje pierwsze spotkanie autorskie poza granicami Polski. Dostałem wypłatę w koronach czeskich, jestem podekscytowany – powiedział Przemysław Borkowski na początku spotkania.
Od początku nastawiłem się na prozę
Swoją przygodę z pisaniem Przemysław Borkowski rozpoczął w 2000 roku. Zadebiutował tomikiem wierszy „Zeszyt w trzy linie“.
– W roku 2000 wydałem tomik wierszy, z resztą nie sam, bo z dwoma kolegami. Publikowałem wiersze w różnych czasopismach już wcześniej. Jednak od początku nastawiłem się na prozę, chciałem pisać powieści. Dlatego ten tomik wierszy, to było takie zamknięcie pewnego etapu, żeby móc przejść dalej na prozę. Jeszcze czasami zdarza mi się napisać jakiś wiersz, ale to jest już raczej poboczna działalność. Najważniejsze jest pisanie książek, lubię to, tym się wyżywam i spełniam – powiedział pisarz.
Pierwszym kryminałem napisanym przez Przemysława Borkowskiego była „Gra w pochowanego“.
Dobrzy bohaterzy to podstawa
Przemysław Borkowski jest autorem 8 powieści. W tym słynnej trylogii, której bohaterem jest psycholog Zygmunt Rozłucki. Autor podczas spotkania przyznał, że na początku nie było takiego zamiaru.
– Jeśli wymyśli się dobrych bohaterów, których czytelnicy dobrze przyjmują, to fajnie jest tych bohaterów użyć nie tylko w jednej książce, ale i w kilku. Jak pisałem pierwszą książkę, to chciałem napisać po prostu kryminał. Wymyśliłem sobie akcję, na zasadzie co będzie dalej. Ponieważ się udało, ja byłem zadowolony, czytelnicy i wydawnictwo też, naturalne było, że będę kontynuować – stwierdził Przemysław Borkowski.
Jego kolejna seria kryminałów liczy na razie trzy tomy. Trzecim tomem jest książka „Wieża strachu”, która miała premierę 12 października. Czyli zaledwie dwa dni przed spotkaniem autora z czytelnikami w Karwinie.
Książkę trzeba pisać systematycznie
Podczas spotkania Michał Przywara pytał również pisarza, jak powstają jego książki.
– Powieść to jest dużo tekstu, to nie jest wiersz, który da się napisać w jeden wieczór, nie jest to sztuka teatralna, którą da się napisać w jakimś szale uniesień w ciągu paru tygodni. Książkę pisze się od paru miesięcy do roku i trzeba to robić systematycznie. Ja piszę zawsze, kiedy mogę. Kiedy mam wolny dzień, nigdzie nie wyjeżdżam, to wstaję rano, jem śniadanie, robię sobie mocną kawę i zawsze muszę napisać co najmniej 2000 znaków. Przy każdej książce zdarzały mi się takie okresy zwolnienia, potem tak naprawdę te 2000 znaków bywa trudne do wyrobienia. Zdaję sobie sprawę, że to musi nastąpić, a później jednak mija – tłumaczył pisarz.
Pisanie książek uzupełnia się z kabaretem
Przemysław Borkowski dodał, że pisanie książek świetnie uzupełnia się z kabaretem. Ponieważ zazwyczaj występuje się tylko w weekendy i piątki czasami czwartki. Pozostałe dni tygodnia są wolne. Wtedy poświęca je właśnie na pisanie. W dodatku swoje doświadczenia, które zaznał na deskach różnych teatrów, wykorzystał w jednej ze swoich książek pod tytułem „Widowisko“.
– To jest książka, która rozgrywa się w środowisku teatralnym w Olsztynie, w moim mieście. Podczas występowania w kabarecie poznałem wiele aktorów, a aktorzy są ludźmi, którzy bardzo lubią opowiadać. Opowiadają głównie o sobie, ale też o wszystkim. Dzięki temu poznałem mnóstwo historii związanych z teatrem, z funkcjonowaniem teatru, z tym, jak to wygląda od kulis, jakimi tyranami potrafią być dyrektorzy teatrów. Wykorzystałem wszystkie te historie w książce – powiedział Przemysław Borkowski.
Wsparcie wśród kabareciarzy
Większość ludzi z Zaolzia zna Przemysława Borkowskiego jako członka Kabaretu Moralnego Niepokoju. Zdarza się, że widzowie często są zaskoczeni, kiedy dowiadują się, że Przemysław Borkowski jest nie tylko aktorem, ale również pisarzem kryminałów.
– W Polsce jest podobnie. Środowiska widzów kabaretu i czytelników kryminałów to są środowiska w dużym stopniu rozłączne. Czasami jest tak, że ludzie, którzy znają mnie z kabaretu, nie wiedzą, że piszę książki, a ci, którzy czytają kryminały, kiedy dowiadują się, że występuję w kabarecie, są bardzo zdziwieni. To bardzo dobrze, bo to znak, że budując swoją rozpoznawalność jako pisarz kryminałów, nie miałem specjalnej taryfy ulgowej. Nie pomagało mi to, że jestem osobą znaną z telewizji, bo renomę w pisaniu buduje się, pisząc – stwierdził pisarz.
I dodał, że koledzy z kabaretu czytają jego książki.
Nie zawsze z dobrej książki powstaje dobry film
– Jeżeli chodzi o kryminał, to nasuwa się również pytanie o film. Często kryminały to świetny materiał do filmowego scenariusza, była już jakaś propozycja – pytał Michał Przywara.
Pisarz zaznaczył, że nie było żadnej propozycji filmowej. Według niego książka i scenariusz filmowy to są wbrew pozorom dwa zupełnie inne światy. Nie zawsze z dobrej książki powstaje dobry film, a często z kiepskich książek powstają dobre filmy. Zastanawiał się również nad tym, że na przykład książkę „Łowcy” trudno by się przekładało na film. Z jednego prostego powodu, czytelnik na początku widzi mordercę i wie, kim on jest. W filmie byłoby trudne zrobić coś takiego.
Jestem związany z Zaolziem
– Chciałem państwo uświadomić, że jestem bardzo osobiście związany, może nie tyle Karwiną co z Zaolziem, bo mam właśnie tutaj rodzinę. Mój wujek Jerzy Czap tutaj siedzi i pochodzi z Olbrachcic, więc wielokrotnie tu bywałem – powiedział Przemysław Borkowski na zakończenie rozmowy z Michałem Przywarą.
– A propos czytania autorów polskich, bo kiedyś wymyśliłem taki tekst reklamowy i chciałbym się z państwem tym tekstem podzielić – Czytajcie polskich autorów, jest to jedna z niewielu rzeczy, jakich nie zrobią dla was Chińczycy – dodał pisarz, czym rozbawił wszystkich obecnych.
Wulgaryzmy należą do systemu języka polskiego, jednak nie warto ich nadużywać
Po głównym punkcie programu uczestnicy mieli okazję zadawać pisarzowi pytania. Padło mnóstwo ciekawych pytań, na które Przemysław Borkowski z chęcią odpowiedział. Jedno z pytań dotyczyło doboru imion bohaterów.
– Zacznę od tego, że to jest jedna z trudniejszych rzeczy w pisaniu. Znalezienie dobrego nazwiska i imienia dla bohaterów. W przypadku drugiej serii miałem o tyle łatwiejsze zadanie, że właśnie poznałem wtedy swoją obecną żonę. Na tyle zdemolowała mi umysł, że było to dla mnie oczywiste, że moja nowa bohaterka będzie nosiła jej imię. Nazwisko z kolei wymyśliła właśnie moja żona – wytłumaczył Przemysław Borkowski.
Rozmawiano też o wulgaryzmach używanych w książkach. Jedna z czytelniczek stwierdziła, że pisarze ostatnio używają za dużo wulgaryzmów w swoich książkach. Przemysław Borkowski przyznał, że czasami zdarza mu się używać wulgaryzmów, jednak jego żona często recenzuje mu książki i wycina wtedy brzydkie słowa. Pisarz uznał, że czasami pisząc, mogą człowieka ponieść pewne emocje. Jako polonista wie, że wszystkie te słowa należą do systemu języka polskiego i mają one swoją funkcję. Nic złego w tym, kiedy używa się ich tylko czas od czasu.
W książkach wykorzystuje własne doświadczenia
Jedno z pytań zadał również wujek pisarza. Ponieważ w jednej z książek szczegółowo i z wielkim znawstwem opisane są alkohole, które pije główny bohater. Pytał, skąd miał wszystkie te wiadomości.
– To oczywiście są moje własne doświadczenia. Główny bohater pierwszej trylogii jest miłośnikiem i znawcą dobrej whisky. Też miałem taki okres w swoim życiu, że mocno się tym pasjonowałem. Wykorzystałem to w swoich książkach, a to mi czasem przeszło. Zauważyłem często u siebie taki mechanizm. Kiedy czymś się pasjonuję, potem to opiszę, już jest zapisane, więc nie trzeba już się tym zajmować. Miałem też taki okres w życiu, że grałem bardzo mocno i intensywnie w grę komputerową „World of Tanks”. Też wykorzystałem to w jednej ze swoich książek i przestałem w nią grać – odpowiedział pisarz.
Zdarza się, że nie wiem kto jest mordercą
Wśród pytań zabrzmiało też jedno, które spodobało się nawet samemu autorowi. Czytelniczka zapytała, czy kiedy pisze książkę, wie jak ona się skończy.
– Zdarza się rzeczywiście często, że nie wiem, kto jest mordercą. Zazwyczaj to wygląda tak, że mam dwóch albo trzech kandydatów i w zależności od tego, jak mi się to wszystko poukłada, to jeden z nich wygrywa. I to jest ciekawe dla mnie, bo ja jak gdyby nie wiem, co będzie dalej, więc pasjonuje mnie to i też jestem ciekaw, jak się książka kończy – powiedział autor.
Zadowolenie na twarzach czytelników
Po spotkaniu na twarzach czytelników widoczne było zadowolenie. Większość z chęcią ustawiła się kolejce, by kupić nową książkę Przemysława Borkowskiego „Wieża Strachu” oraz otrzymać autograf.
– Dzisiaj napisała do nas pani Borkowska, że bardzo dziękują za spotkanie. Byli bardzo zadowoleni z atmosfery, jaka tu panowała. Pan Borkowski zna ten teren, więc nie był zaskoczony tym, że żyją tutaj Polacy. Dla nich to było bardzo miłe i bardzo ciekawe spotkanie. A ja też byłam bardzo zadowolona, myślę, że było miło i przyjemnie – powiedziała kilka dni po spotkaniu Marcela Wierzgoń, kierowniczka Oddziału Literatury Polskiej.